The Mars Volta się uspokaja
2009-07-07 15:34:40Półtorej roku musieliśmy czekać na nową płytę The Mars Volta, mimo iż informacje o gotowym materiale pojawiły się już w styczniu zeszłego roku. Czego się doczekaliśmy?
Doczekaliśmy się uspokojenia. Po niezwykle energetycznym The Bedlam In Goliath, na którym grupa zbliżyła się do prog-metalu, zgodnie z zapowiedziami dostajemy album akustyczny. Nie dosłownie, bo Octahedron to żaden unplugged. Jednak gitara akustyczna przewodzi w większości utworów, a bębnienie Thomasa Pridgena zostało ograniczone do minimum, a w niektórych kompozycjach całkowicie pominięte. Całość utrzymana jest w bardzo spokojnym, balladowym klimacie i zamknięta w ledwie pięćdziesięciu minutach. Utwory zostały skrócone, najdłuższy ma osiem minut, a dominują kompozycje pięciominutowe.
Czy takie uspokojenie wyszło panom Omarowi i Cedrikowi na dobre? Nie do końca. Wydaje się, że trochę w tym wszystkim pobłądzili. Najpierw nagrali osiemdziesięciominutową energetyczną bombę, a później o pół godziny krótszą płytę z balladami. Energii z Bedlam In Goliath starczyłoby na co najmniej dwa albumy, natomiast Octahedron jest stanowczo za spokojny.
Wśród ośmiu kompozycji wypełniających album, tylko kilka (Teflon, Cotopaxi, Desperate Graves) nawiązuje do dynamicznego brzmienia, do którego zespół nas przyzwyczaił. Reszta w mniej lub bardziej oczywisty sposób wpisuje się w akustyczne założenia krążka. I tak dostajemy dwie dłuższe, oparte na gitarze akustycznej i śpiewie Cedrika ballady (Since We've Been Wrong, With Twilight as my Guide) czy przykład na to, że Thomas Pridgen potrafi grać spokojnie(Halo of the Nembutals). Z utworów spokojnych najgorzej wypada Copernicus, z koszmarnie wyśpiewywanym przez Zavale refrenem i zupełnie niepasującymi wstawkami elektronicznymi.
Nieźle wypadają szybsze utwory, szczególnie singlowy Cotopaxi, brzmieniowo nawiązujący do pierwsze płyty zespołu. Najlepszy jednak w całym zestawieniu jest utwór zamykający - Luciforms. Omarowi udało się wyważyć proporcje między balladowością a energią i stworzyć jeden z najlepszych w dorobku grupy, utworów średniej długości. Dostajemy trochę psychodelii, bluesową gitarę, świetną solówkę i mroczne, fortepianowe tło. Jakby cała płyta była utrzymana na podobnym poziomie to mielibyśmy arcydzieło.
Ciekawym pomysłem jest połączenie ze sobą większości utworów za pomocą prostego, przypominającego trochę wstęp do Shine on You Crazy Diamond dźwięku. Ów dźwięk pojawia się jako intro bądź outro, a pod koniec Twilight as my Guide przechodzi w bardzo dosłowne nawiązanie do Echoes grupy Pink Floyd.
Omar i Cedric już na początku swojej kariery poprzeczkę zawiesili bardzo wysoko i nawet najsłabszy album wydany pod szyldem Mars Volty utrzymuje wysoki poziom. Octahedron jest właśnie takim, słabym, Marsvoltovym wydawnictwem. Wciąż jednak jest to płyta o nagraniu, której wiele zespołów może tylko pomarzyć.
Krzysztof Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)