Moonlight „downWords”
2006-02-05 00:00:00
Najnowsza płyta Moonlight „downWords” ukazała się już jakiś czas temu, jednakże warto, byście ją poznali, jeżeli jeszcze się to nie stało. Bo tym, którzy i tak mieli ją kupić, z pewnością nie trzeba jej przedstawiać. A pozostali – przekonajcie się, czy Wam takie granie odpowiada. Zespół Moonlight na scenie muzycznej istnieje już długo, gdyż początków istnienia zespołu dopatrywać się należy w roku 1991 jeszcze pod nazwą Dunder The Vail of Honesty. Historia grupy jest dość burzliwa, ale by ją poznać odsyłam Was na ich stronę www.moonlight-band.art.pl. Mimo, iż grupa nie grała stricte muzyki gotyckiej, z taką była do niedawna utożsamiana (razem z zespołami takimi jak Closterkeller). Teraz jednak Moonlight jest w zupełnie innym miejscu, zespół mówi, że „nie jest to kolejna album, jest to początek czegoś nowego, intrygującego i nie dającego się ująć w żadne ramy – nowego Moonlight”. Z tym twierdzeniem zgodzę się jedynie połowicznie – rzeczywiście jest to zupełnie inne granie niż to, do którego fani zostali przyzwyczajeni przez wcześniejsze dokonania. Z drugiej jednak strony, prawdziwym przełomem było poprzednie wydawnictwo – „Audio 136”. To ona była szokiem dla fanów, jako pierwsza była czymś zupełnie zaskakującym. „downWords” jest kolejnym krokiem naprzód, przy czym jest chyba trochę łatwiejsza w odbiorze. „Przekonajcie się sami, czy na to czekaliście…” – jest to prośba wg mnie nieco spóźniona, tak o jedną płytę, ale mimo wszystko trafiona. Po tym jednak, co widać na koncertach trasy Bomb Your Ears – odpowiedź chyba brzmi „tak”, bo nowe utwory zostały zaakceptowane przez tych, którzy przyszli na koncerty. A nie sądzę, by było ich szczególnie mniej niż wcześniej. Wróćmy jednak do samej płyty. Mówi się, że nastąpiło rozstanie z gotykiem i to prawda. Teraz można się spotkać z określeniami rock atmosferyczny czy alternatywny. I wszystkie one są jednocześnie prawdą i kłamstwem. Bo tak naprawdę trudno zaklasyfikować tę muzykę, trudno ją umieścić w jakiejś „szufladzie”, objąć istniejącymi podziałami. Czy jest mroczna? Nie, taka już nie (stąd fakt, że już nie jest w żadnym stopniu gotykiem). Natomiast nadal jest tajemnicza i na pewno intrygująca i niepokojąca. Dziwne dźwięki przemykają gdzieś na skraju świadomości i momentami mrożą krew w żyłach. W wielu momentach ma się wrażenie, jakby ktoś nas obserwował (zupełnie jak w pierwszym na płycie utworze „Szpieg”). „Milion rąk dotyka ciebie Ja kocham tę płytę, a Wy – czy na to czekaliście…? |