Więcej niż sam soul
2009-04-20 10:18:36Stephanie jawi się na polskim rynku jako debiutantka, a tymczasem wcale nią nie jest. W swojej już blisko dwudziestoletniej karierze wydała kilka dobrych płyt i współpracowała ze znanymi muzykami. Wystarczy wymienić dwa albumy nagrane razem z Brooklyn Funk Essentials i jej pierwszy w solowym dorobku krążek „McKay” z 2003 roku. Co ciekawe, ten ostatni współprodukował sam Geoff Barrow z Portishead. A wypada jeszcze dodać, że Tricky i Mos Def to tylko nieliczne z gwiazd, z którymi działała nasza czarnoskóra artystka. To chyba mówi samo za siebie.
Zresztą już zwiastuny „Tell It Like It Is” potwierdziły, że McKay to artystka w pełni ukształtowana i znająca swoje miejsce na światowej scenie. Pierwszy singiel pt. „Jackson Avenue”, najprościej rzecz ujmując, to solidna soulowo-funkowa kompozycja uzupełniona mocnym głosem samej wokalistki. Zresztą słowo „solidna” idealnie oddaje charakter i jakość całej płyty – z jednej strony trudno się do czegokolwiek przyczepić, ale z drugiej, trudno porównywać któryś z dwunastu utworów do najlepszych dokonań takich ikon gatunku jak Erykah Badu, Angie Stone czy Macy Gray.
Co ważne, na całym longplayu można znaleźć znacznie więcej niż sam soul. Co chwilę przewijają się bowiem elementy jazzu, r’n’b, funk’u albo hip-hopu. Wszystko to składa się na wydawnictwo aż emanujące retro groovem, który na pewno nikogo nie znudzi. I tutaj należy się ukłon w stronę Roberta Burke’a – producenta większości z kawałków zawartych na „Tell It Like It Is”. Ale żeby uzyskać kompletny obraz płyty należy jeszcze wspomnieć o niebanalnej warstwie lirycznej – skupionej głównie, choć nie tylko, na problemach i różnych aspektach życia w Nowym Jorku, z którego pochodzi Stephanie McKay.
Mimo, że wokalistka nie dokonuje żadnych rewolucji, ani nie rzuca na kolana, to i tak warto sięgnąć po jej płytę. Bo rzadko trafiają się aż tak równe i energetyczne kompozycje, które są w stanie zapewnić ponad czterdzieści minut niezłej, czarnej rozrywki.
Michał Perzyna