Kazik: „Jestem zagubiony jak nigdy przedtem”
2008-07-03 10:17:03W Salonie Literacko – Muzycznym Klubu Pod Jaszczurami, Kazik Staszewski promował swoją pionierską książkę – „Niepiosenki”. Opowiedział także co nie co o swoim życiu i o pierwszej wnuczce, która lada dzień przyjdzie na świat.
„Niepiosenki” to przeszło 700 stronicowy zbiór felietonów, które autor przez lata publikował na łamach prasy, wydany przez wydawnictwo jego syna - "KosmosKosmos".
- Mój warunek, gdy rozpoczynałem współpracę z którąś gazetą, był taki, że ma się ukazywać mój tekst, bez jakiejś specjalnej ingerencji. Wyjątek stanowiła „Wyborcza”. Ze względu na mój bardzo rozbudowany, barokowy styl, miała prawo stylistycznie zmieniać moje felietony. Szybko zacząłem tego żałować. Raz dokonali takiej redakcji, że skontaktował się ze mną rzecznik NFZ, mówiąc, żebym lepiej zajął się grą na gitarze, bo to mi wychodzi, a nie pisał o czymś, na czym się nie znam. Innego tekstu w ogóle nie chcieli opublikować,argumentując, że „o Kwaśniewskim nie można tak ostro”. W końcu zrezygnowałem, ze współpracy z nimi – zdradził Kazik.
Przed wydaniem książki, autor czytał swoje felietony na nowo, niejeden wydał mu się wówczas naiwny. Kazik ma także dalsze plany literackie. Chce napisać fikcyjne wywiady z wymyślonymi postaciami, myśli też o „Alfabecie” i ma kilka fragmentów do powieści. Jakie są muzyczne plany Kazika? Nowa płyta Kultu zapowiadana jest na 2009 rok, ale może uda się zdążyć z nią przed tegoroczną gwiazdką. Wybierają się też na Festiwal w Jarocinie. A czego Kazik obecnie słucha?
- Mało słucham, głównie jeżdżąc samochodem. Ale teraz dostałem wezwanie do oddania prawa jazdy za przekroczenie 24 punktów, więc pewnie nie będę już słuchał. Powiem szczerze, że nie rozumiem współczesnej muzyki. Przemawiają do mnie przeboje z lat 70., 80. i 90. Z resztą na koncerty, poza swoimi oczywiście, też nie chodzę.
Kazik wychował się w tradycyjnie katolickim domu. Podczas studiów stał się świadkiem Jehowy, bo to dawało mu sens życia.
- Kiedy jednak kazali mi się zdeklarować, czyli „ochrzcić” (co było jednoznaczne z zakazem grania, bo każdą wolną chwilę trzeba było poświęcić na chodzenie z Biblią od domu do domu, a nie na hobby), to zrezygnowałem. Na takie poświęcenie nie było mnie stać. Koledzy nie zrezygnowali i tak po raz pierwszy rozpadł się Kult.
Potem postanowił być „indywidualnym chrześcijaninem”. W tym czasie powstawały głęboko religijne teksty. Po kilku latach i zarazem wielu nieszczęśliwych wydarzeniach został ateistą. Ale nie tak do końca – w chwilach trwogi nadal się modli. - Tak naprawdę, to jestem zagubiony jak nigdy przedtem.
Zobacz fotogalerię
Agnieszka Nowak
(agnieszka.nowak@dlastudenta.pl )