Jacek Kulesza Trio Suitcase & Tambourine
2010-05-09 12:23:59Śpiewa, gra na gitarze, na pianinie, na tamburynie i na walizce. Po prostu człowiek orkiestra, który zagrał już niezliczoną ilość koncertów zarówno w Polsce jak i za granicą. Mowa naturalnie o Jacku Kuleszy, barwnym muzyku i osobie. Przeprowadziłam z nim równie barwny wywiad!
Koncertujesz od 2006 roku. Kiedy, jednak, pojawił się pomysł na stworzenie takiego projektu?
Jacek Kulesza: Pomysł pojawił się kiedy jeszcze grałem w zespole Homosapiens. Czułem, że nie mogę tam, tak do końca, realizować swoich muzycznych wizji. Stwierdziłem, że fajnie by było stworzyć, czy spróbować, czegoś innego. Uwierz mi - szukałem wszędzie czegoś, co by mi zastąpiło taki „kick drumb" w muzyce. Wymyśliłem sobie, że będzie to głucha, płaska powierzchnia. Przechodząc obok śmietnika zauważyłem starą walizkę i stwierdziłem, że ona to właśnie to! A w ogóle, czemu to tak wyszło? Już Ci tłumaczę. Siedziałem w swojej kamienicy. Mam tam taką starą drewnianą podłogę i jak ktoś po niej chodził to fajnie brzmiała a że zawsze lubiłem bawić się tamburynem (śmiech) to stąd nazwa Suitcase and Tambourine.
Kolejne moje pytanie miało, właśnie, dotyczyć tej zagadkowej walizki w nazwie. Na swojej stronie, http://www.myspace.com/jacekkuleszatrio , też piszesz, że grasz na walizce. Ale już odpowiedziałeś dlaczego (śmiech).
Jacek Kulesza: A mogę powiedzieć jeszcze coś? Tak naprawdę to nie jest to jedna a dwie walizki. Na jednej siedzę na koncertach a druga jest w jej środku i to bardzo fajnie brzmi!
Śpiewasz, grasz na gitarze, na pianinie, na tamburynie i na walizce, naturalnie. Skąd ten pomysł na człowieka orkiestrę? Czemu robisz to wszystko sam?
Jacek Kulesza: Kiedyś szukałem i szukałem ludzi. Stwierdziłem, że będę bardzo długo szukał zanim znajdę kogoś naprawdę fajnego. Zacząłem grać koncerty solo i nawet nie spodziewałem się, że tak dobrze będę przyjęty i będę mieć okazję grać w tylu miejscach w Polsce i na świecie. Skoro jest i fajnie i spoko, to niech to już dalej tak gra!
Zagrałeś w swojej karierze już bardzo dużo koncertów. Nie będę pytać o wszystkie, nie zapytam też o ten pierwszy ale o ten najważniejszy dla ciebie. Kiedy, gdzie i dlaczego był taki wyjątkowy?
Jacek Kulesza: To będzie chyba ten we Francji. Oprócz pierwszego tak mocno przeżyłem też właśnie ten we Francji. Grał po mnie wtedy Manu Chao i było naprawdę dobrze. Jednak przed koncertem nagle dociera do mnie, że jestem pierwszy raz za granicą i czuję się samotnie. Jestem zupełnie sam. Zaczynam myśleć sobie, że muszę się tu sprawdzić, muszę zrobić naprawdę rewelacyjny show. Zrobiłem sobie próbę. Zaprosiłem do niej saksofonistę z Nowego Jorku i trębacza z Francji. Kiedy miałem rozpisać wszystkie utwory na koncert to nagle usiadłem i przez nerwy nie potrafiłem wymyślić czy przypomnieć sobie czegokolwiek innego niż ten jedyny mój utwór „Friend". Poszedłem nad morze, rozluźniłem się, zapomniałem o stresie związanym z koncertem, wyrzuciłem to z siebie i od tamtej pory było pięknie! Publiczność przyjęła mnie super. Warto było się trochę wcześniej podenerwować (śmiech). Okazało się, ze trema mnie po prostu mobilizuje.
Duża część twoich utworów jest w języku angielskim. Domyślam się, że po prostu łatwiej się w ten sposób wypromować za granicą ale czy jest jeszcze jakiś powód tego, że śpiewasz głównie po angielski? Czemu nie po polsku?
Jacek Kulesza: Spokojnie, wszystko zrekompensuję na początku października wydając nową płytę. Będzie to 10 czy 13 utworów, trochę po polsku ale i trochę po angielsku. W sumie, lubię śpiewać i tworzyć i po polsku i po angielsku. Wiesz, piosenki czasem powstają w danym momencie w wyniku, na przykład, czegoś, co zaśpiewałem po polsku albo po angielsku potem dodaję gitarę, tekst i w ciągu 5 minut mam utwór. Czasem jest też tak, że przez miesiące chodzą za tobą pojedyncze akordy i po naprawdę długim czasie dopiero coś z tym robisz.
Znów zabrałeś mi pytanie (śmiech). Już nie zapytam, jak powstają twoje piosenki ale powiedz czy jest coś czym się inspirujesz?
Jacek Kulesza: Na pewno jestem przesiąknięty muzyką lat 70-ch. Pierwsze płyty Red Hot Chili Peppers, Lenny Kravitz, Red Zeppelin ale czy to jest moja inspiracja...? Słucham tych rzeczy i okazuje się, że tworzę to, czego lubię słuchać. Czasem też tworzę muzykę bliską jazzowi. Ale powiem ci, że najbardziej lubię wsiąść na rower z gitara na plecach, pojechać gdzieś na pole, usiąść, słuchać tylko odgłosów przyrody i wtedy tworzyć. Albo, wsłuchać się w dźwięki miasta. To jest chyba moją największa inspiracją.
Jak sam określasz swoją muzykę? Co według ciebie sam tworzysz?
Jacek Kulesza: Jest to muzyka akustyczna ale dla mnie jest to elektro-akustyczny soul i dance.
Dla kogo tworzysz?
Jacek Kulesza: Myślę, że wszyscy lubią mnie słuchać (śmiech). Moja nowa płyta będzie prawdopodobnie wydawana przez Reni Jusis i mam nadzieję, że właśnie ta płyta trafi do wszystkich domków. To by była dla mnie wielka radość! W ogóle, będzie parę kawałków bardzo dynamicznych, tanecznych. Okazało się, że ta moja walizka nadaje niezły bit (śmiech). Grałem dla artystów, dla studentów, dla starszych ludzi, dla dresiarzy, dla kiboli, dla dzieci i wszędzie było cudownie więc myślę, że gram po prostu dla wszystkich!
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość, związane naturalnie z zespołem, oprócz już wspomnianej przez nas płyty?
Jacek Kulesza: Właściwie to przez cały czas jestem teraz w studio. Jak nagram płytę to dopiero zacznę koncertować i ją promować.
Ostatnie pytanie nie będzie się odnosić do twojego projektu a bezpośredni do ciebie. Kim Jacek Kulesza jest prywatnie? Co robisz na co dzień?
Jacek Kulesza: Kocham się. W różny sposób można to rozumieć (śmiech). Jeżdżę na rowerze, uwielbiam pływać, jeżdżę na nartach. Lubię się czasem nieźle nawalić, lubię tańczyć, ogólnie lubię sport (śmiech) i bardzo lubię kobiety. Mężczyzn też ale nie gustuję (śmiech).
I tym zakończmy.
Z Jackiem Kuleszą rozmawiała
Kinga Strąkowska
(kinga.strakowska@dlastudenta.pl)
Więcej informacji na stronie artysty: www.myspace.com/jacekkuleszatrio
i www.jacekkulesza.com