Życiorys Nate Dogg (Nathaniel Dwayne Hale) biografia
- Data urodzenia: 1969-08-19
- Miejsce urodzenia: Clarksdale
- Data śmierci: 2011-03-15
- Kraj: Stany Zjednoczone
- Miasto: Long Beach
- Gatunek: Hip-Hop
- Rola: Raper
Autor
najbardziej mistrzowskich refrenów w historii całego gatunku, pierwszy
śpiewak g-funku, który gdyby tylko chciał, mógłby zrobić karierę jako
wybitny wokalista soulowy czy r'n'b. Los chciał jednak inaczej - dzisiaj
pamiętamy Nate Dogga bardziej jako tego, który wzbogacał swoim
niepodrabialnym basem utwory największych gwiazd rapu - 2Paca, Dr. Dre,
Eminema i Snoop Dogga niż artystę zachwycającego swoim solowym
dorobkiem.
Lato 1994 roku było upalne. To wtedy do kin
wszedł film "Nad obręczą", jednak po latach mało kto pamięta ten obraz
(nawet pomimo roli 2Paca) inaczej niż z piosenki, która weszła w skład
jego soundtracka. "Regulate" było co prawda sygnowane nazwiskiem Warrena
G, ale wszyscy wiedzieli, że utwór płynie dzięki zwrotkom śpiewanym
przez gościa, który tylko w teorii przedstawiany był jako feature. Nate z
nigdy nie zmieniającym się, przećpanym wyrazem twarzy absolutnie
zdominował ten g-funkowy klasyk głosem, który z pozoru nie miał emocji,
ale nie mógł nie zachwycić słuchaczy swoją aksamitną barwą. "Regulate"
biło rekordy popularności, utrzymując się w czołówce notowań MTV przez
wiele miesięcy i w tym momencie cały hip-hopowy świat bez szemrania
przyjął do wiadomości to, co nieuniknione: jeśli chcesz mieć w piosence
refren najwyższej klasy, to musisz się zgadać z Nate Doggiem. Przez
najbliższych kilkanaście lat król śpiewanych hooków był tylko jeden.
Wcześniejszy
życiorys Nathaniela Dwayne'a Hale'a (bo tak naprawdę nazywał się raper)
mało komu dawał jednak do myślenia, że oto pokazał się gracz, który
stanie się synonimem spokoju i niezawodności na mikrofonie. Filar West
Coastu zaczynał zupełnie nietypowo, bo w przeciwieństwie do wielu
gangsta raperów nie składał rymów w getcie. Nate wokalnych szlifów
nabierał w chórze baptystów prowadzonym przez swojego ojca, który był
pastorem. Prawdopodobnie to właśnie doświadczenia z młodości
zaprocentowały później: Dogg nie miał najmniejszych problemów z
przechodzeniem tembru w łagodny, ocierający się o smooth-jazzowe
brzmienie feeling. W wieku 16 lat rzucił szkołę i przez trzy lata służył
w korpusie piechoty morskiej Marines, z którego odszedł w
niewyjaśnionych okolicznościach (a kiedy nie wiadomo o co chodzi, wtedy
zazwyczaj chodzi o marihuanę). Tak długi okres spędzony w warunkach
zaowocował niesamowitą precyzją, z jaką Nate wyrzucał z siebie kolejne
szesnastki. Równiutko, nigdy nie zbliżając się nawet do wypadnięcia z
bitu i bez żadnych okrzyków czy udziwnień w swoim flow - tak właśnie
rapowałby płatny killer. Mając tak niepodrabialny głos nie trzeba
kreować żadnej maniery, która miałaby za zadanie zwrócić na ciebie
uwagę.
Po
powrocie do rodzinnego Long Beach w 1992 roku wraz ze swoim serdecznym
kolegą Warrenem G oraz kuzynem Snoop Doggiem (relacje rodzinne pomiędzy
słynnymi raperami z tamtych lat potrafią zadziwić - Warren na ten
przykład to przyrodni brat Dr. Dre) założyli grupę 213. Ta jednak w
ogóle się nie rozwinęła swojej działalności - Snoopowi nie była już ona
do niczego potrzebna, kiedy osiągnął oszałamiający sukces pierwszą
solową płytą "Doggystyle". Nate wystąpił w niej na wokalu w utworze
"Ain't No Fun (If the Homies Can't Have None)". W międzyczasie zaśpiewał
także na kolejnej płycie uznawanej za kamień milowy rapu - "The
Chronic" Dr. Dre. Kolejne lata także upłynęły Nate'owi pod znakiem
współpracy z innymi wykonawcami. Nikt np. nie nadawał się tak dobrze do
łagodzenia i wprowadzania kontrastu wobec agresywnych wersów rapowanych
przez Tupaca Shakura, co znakomicie widać chociażby w numerze "Thugs Get
Lonely Too" na bicie wyprodukowanym przez Eminema. Czas jednak mijał,
jego wokale nieprzerwanie dodawały uroku każdemu kawałkowi, w którym się
pojawiał, a Dogg wciąż pozostawał bez krążka, na którym to on byłby
głównym i najważniejszym wykonawcą. Być może to właśnie wpłynęło na
zdecydowanie zbyt niski status, jakim dzisiaj cieszyłby się jako
artysta. W dyskografii Nate Dogga nie było piorunujących i
wyznaczających kierunek hip-hopu płyt. Umiejętności miał jak mało kto,
dlatego też poprzeczkę stawiano mu zdecydowanie wyżej.
Myliłby się jednak ten, kto uważa go wyłącznie za "wielkiego na featurach". W 1998 roku (o 2 lata za późno!) do sklepów trafiło dwupłytowe wydawnictwo "G-Funk Classics, Vol. 1 & 2". Album nie odniósł spodziewanego sukcesu - popularność rapu z Zachodniego Wybrzeża zdążyła już na dobre się ulotnić, a single z płyty ukazały się na długo przed jej premierą, co nie wpłynęło korzystnie na jej powodzenie. "G-Funk Classics" zawiera mimo to jedne z najbardziej udanych utworów w solowej karierze Nate'a. "Nobody Does It Better" tym razem z Warrenem G jako sidemanem miażdży, gdy z hip-hopowego bragga zmienia się w nastrojowe r&b. Tak samo świetny kawałek to melancholijne "Friends" ze współudziałem Snoop Dogga i wokalem Nate'a, który bez problemu mógłby usypiać do snu wasze dzieci. Zaprawdę, jeżeli nie lubicie i nie tolerujecie hip-hopu, dajcie szansę przynajmniej tym sztosom - wasze zaskoczenie będzie ogromne.
Nic dziwnego - z Nate Doggiem na refrenie dałoby się słuchać chyba nawet piosenek Iwony Węgrowskiej. Dlatego też zastanawiający wydaje się fakt, że ten mistrz opanowania strun głosowych w życiu prywatnym toczył regularne wojny ze swoimi kobietami. W szale porwał nawet kiedyś i uwięził swoją byłą dziewczynę, po czym podpalił samochód jej matki. Te trudne relacje z płcią przeciwną wpływały jednak nadzwyczaj pozytywnie na emocje, które serwował słuchaczom. W 2001 roku wyszła świetna płyta Nate'a "Music & Me", która ponownie nie zdobyła takiego rozgłosu, na jaki sobie zasłużyła. Pierwszy utwór z niej "I Got Love" to ścisła czołówka najlepszych utworów na świecie do słuchania w samochodzie.
W kolejnych latach Nate znów słynął z featuringów, które przeważnie lądowały na pierwszych miejscach list przebojów. Lista jest naprawdę długa: produkował się m.in. dla Eminema ("Till I Collapse", "Shake That"), Dr. Dre ("The Next Episode"), Mos Defa ("Oh No"), 50 Centa ("21 Questions"), Ludacrisa ("Area Codes") czy Mobb Deepa ("We Have a Party"). Z tamtego okresu warto jeszcze przypomnieć jego udział w raperskiej wersji "Najsłabszego ogniwa", gdzie ze stoickim spokojem zdemolował amerykańską Kazimierę Szczukę.
Jego śmierć 15 marca 2011 roku była dla fanów hip-hopu z całego świata ogromnym szokiem. Mało kto tak naprawdę wówczas zdawał sobie sprawę z jego naprawdę poważnych kłopotów zdrowotnych. Pod koniec 2007 roku Nate przeszedł udar mózgu, który pozostawił sparaliżowaną lewą połowę jego ciała. Lekarze rokowali całkiem dobrze, mówili, że wylew w żaden sposób nie uszkodził magicznego głosu Nate'a, a rehabilitacja przyniesie już wkrótce wymierne efekty. Niestety, we wrześniu 2008 roku raper przebył drugi udar, który na dobre przykuł go do łóżka. Było wiadomo, że najprawdopodobniej nigdy nie wróci na scenę, ale nikt nie chciał tego powiedzieć zbyt głośno. Nikt jednak nie spodziewał się też najgorszego - Nate Dogg odszedł bowiem w wieku zaledwie 41 lat. Jedyne, co mogliśmy zrobić dwa lata temu, gdy dowiedzieliśmy się o tej wiadomości, to z niedowierzaniem westchnąć i powiedzieć "all doggs go to heaven". Warto chyba w takich momentach upowszechnić popularne w pewnych kręgach powiedzenie "ej, puść Nate Dogga", która oznacza po prostu "dosyć tej kaszany, która teraz leci, chcę usłyszeć z głośników coś mistrzowskiego". A Nate jak mało kto nadaje się na patrona takiego stwierdzenia.
Śmierć w przypadku raperów nie oznacza bynajmniej końca wydawania ich albumów. Od razu do głowy przychodzi nam 2Pac i jego naprawdę niezliczona już ilość pośmiertnych piosenek. W tym roku podobna sytuacja przydarzy się raz jeszcze, aby przypomnieć nieopublikowany do tej pory nigdzie dorobek Dogga. Premiera "Nate Dogg: It's a Wonderful Life" nie jest jeszcze dokładnie określona, ale już wiadomo, że znajdą się tam tacy wykonawcy jak Snoop Dogg, Dr. Dre, Eminem i Jay-Z. I tym razem to oni będą w cieniu tego niesamowitego faceta z nieodłączną bandaną na głowie.
Płyty, albumy
-
Gatunek: Hip-Hop
Kraj: Stany Zjednoczone
-
Gatunek: Hip-Hop
Kraj: Stany Zjednoczone
W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.
Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.
Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!