Standardowo dobre Świetliki
2007-08-27 12:18:34Jak sam Świetlicki powiedział - zespół skupił się głównie na graniu „pieprzonych przebojów" - i tak usłyszeliśmy kawałki, które od wielu lat są ich wizytówką. Set był bardzo przekrojowy - żeby wymienić choćby takie utwory jak Olifant czy, także z płyty „Ogród koncentracyjny", Pod wulkanem, a z późniejszych albumów Mc Donald's, Złe Misie czy Filandia.
W porównaniu z listopadowym koncertem zaszło kilka zmian w setliście, ale Świetliki niczym nie zaskoczyły.
Świetlicki, oczywiście standardowo, palił żółte Camele i pił wódkę - z jednej strony należy cenić go za konsekwencję trwania w swoim wizerunku, z drugiej - trochę widać mimo wszystko pewien brak ewolucji - czy to w jego twórczości, czy choćby w scenicznym zachowaniu.Jednak największym minusem koncertu był brak bisów - po blisko połtorej godziny muzycy zeszli ze sceny i już na nią nie wrócili. Wiadomo, zmęczenie trasą, ale jeden dodatkowy utwór z pewnością należał się publiczności.
Pomimo dobrego - jak zwykle - odbioru Świetlików we Wrocławiu, niska frekwencja pokazała jednak że odstęp pół roku pomiędzy dwoma występami jest zbyt mały, a organizowanie koncertu po raz drugi w tym samym miejscu to raczej słabe rozwiązanie. Ale nikt, kto pojawił się w środowy wieczór w Łykendzie, nie powinien żałować tak spędzonego wieczoru.
Michał Przechera