OFF Festival 2019 - relacja i zdjęcia
2019-08-05 19:25:00OFF Festival to wyższy poziom wtajemniczenia muzycznego, a tegoroczna edycja przez wielu uważana jest za najlepszą w historii. Co osoba, to odmienne zdanie na temat najlepszego koncertu. Chyba to najlepiej świadczy o tym, jak wiele wspaniałych występów miało miejsce w dniach 2-4 sierpnia 2019 w katowickiej Dolinie Trzech Stawów. Zobaczcie zdjęcia z festiwalu!
OFF Festival - zdjęcia z pierwszego dnia >>
OFF Festival - zdjęcia z drugiego dnia >>
OFF Festival - zdjęcia z trzeciego dnia >>
To była pięknie smutna dyskoteka. Lebanon Hanover po brzegi zapełnili Scenę Eksperymentalną, serwując hipnotyzujące połączenie smutnego postpunku i mrocznego gotyku. Monotonny rytm perkusji elektrycznej wprowadzał w trans, który potęgowało nieruchome, zielone światło. Było jednocześnie groźnie, romantycznie i tanecznie. Larissa Iceglass i William Maybelline wprawiali w drżenie konstrukcję namiotu swoimi głębokimi głosami, a ten drugi dodatkowo szalał na scenie, zachęcając publiczność do wspólnej zabawy.
Aldous Harding to nowozelandzka songwriterka poruszająca się w obrębie muzyki folkowej. Pomimo stosunkowo młodego wieku, ma piękną i starą duszę. W piątkowy wieczór czarowała na Scenie Trójka/Tauron nie tylko niezwykłym głosem, ale przede wszystkim minimalizmem utworów i wdziękiem osobistym. Na początku była tylko ona i gitara, dopiero późnej dołączył zespół i wspólnie wykonali głównie kompozycje z jej najnowszego krążka „Designer”, jak chociażby: „Designer”, „Zoo Eyes”, „The Barrell” czy „Weight of the Planets”.
Durand Jones & The Indications porwali wszystkich soulowymi numerami a la Marvin Gaye czy James Brown. Jednak za tą żywiołowością i niesamowitymi groovami, kryły się ważne pytania o kondycję współczesnej Ameryki. Zespół muzycznie nawiązuje do lat 60. i 70., ale w tekstach porusza kwestie dotyczące polityki, narkotyków, chorób i ogólnej bezradności społeczeństwa. Rozbrzmiały przede wszystkim kawałki z drugiego albumu wokalisty z Luizjany "Morning In America". Jones czarował publicznością niezwykłą charyzmą i ponadprzeciętnymi umiejętnościami wokalnymi.
Drugi dzień festiwalu rozpoczął się dość lirycznie, gdy na Scenę Trójka/Tauron wkroczył duet Tęskno z orkiestrą. Hania Raniszewska i Joanna Longić wprowadziły słuchaczy w krainę wrażliwości i łagodności. Longić żartowała, że wczoraj slowthai pomykał po tej scenie w samych gaciach, a dzisiaj gramy tutaj my, ale to była cudowna odmiana. Artystki przedstawiły w sumie siedem piosenek, co wydaje się niewielką liczbą, ale szczelnie zapełniły czas przysługujący im w line upie. Początkiem tej muzycznej podróży zostały „Uszy”, następnie mogliśmy usłyszeć „Galop”, „Bzdury” czy „Łeb”. Wszystko zamknął „Układ sił”.
„Dziadki pozamiatali” – takie komentarze można było usłyszeć po koncercie zespołu Dezerter na Scenie Perlage. Faktycznie, punkrockowe trio zaprezentowało się w wybornej formie. Było ostro i żywiołowo, a wokalista Robert Matera komentował, że kiedyś byli „piękni, młodzi i wkurzeni”, a dziś są tylko wkurzeni. Muzycy w całości zagrali materiał ze swojego debiutanckiego albumu z 1987 roku „Underground Out of Poland”, który został wtedy wydany w USA, z nieśmiertelnym kawałkiem „Spytaj milicjanta”. Choć średnia wieku wśród publiczności nieco się podniosła, to nadal nie brakowało młodych, którzy razem z nimi skandowali mądre frazy, tak przerażająco aktualne również w naszych czasach.
Chyba nie było osoby, która nie czekała na ten koncert, a oni nie zawiedli i dali porywające show. W marcu światło dzienne ujrzało ich najnowsze dzieło „Everything Not Saved Will Be Lost Part 1”, które zgodnie zostało okrzyknięte jednym z czołowych osiągnięć brytyjskiej kapeli. Foals otworzyli występ kawałkiem „On The Luna”, a później zgrabnie przeplatali nowsze i starsze numery. I tak rozbrzmiały chociażby „Exits”, „White Onions” czy „In Deegres”, ale również doskonale znane i uwielbiane przez fanów „Mountain at My Gates”, „Spanish Sahara”, „My Number” czy „Inhaler”. Yannis Philippakis i spółka na bis uchylili rąbka tajemnicy i zaprezentowali piosenkę „Black Bull” z drugiej części albumu, której premiera zapowiedziana jest na jesień tego roku.
To oni byli gwiazdą trzeciego dnia festiwalu. Aż trudno uwierzyć, że odwiedzili Polskę po raz pierwszy. Pionierzy britpopu z grupy Suede dali elektryzujący występ. Lider formacji Brett Anderson dawał z siebie wszystko, ekspresyjnie tarzając się po scenie czy rzucając się w tłum, pytając słuchaczy To nasza pierwsza wizyta w Polsce. Możemy przyjechać jeszcze raz?. Setlista dość przekrojowo zawierała piosenki z różnych etapów działalności bandu. Brytyjczycy rozpoczęli gotyckim niemal "As One", pochodzącym z ich ostatniej płyty "The Blue Hour". Później mogliśmy usłyszeć "It Starts And Ends With You", "So Young" czy "Life Is Golden".
Ciekawe były również występy na Scenie Dr Martens, które w tym roku zostały lepiej przygotowane niż w ubiegłym. Jeszcze dość młodzi stażem artyści prezentowali się w nowej dla siebie, akustycznej odsłonie. I tak w zupełnie odmiennych aranżacjach mogliśmy usłyszeć bazujące przecież na elektronice piosenki zielonogórskiego tria Niemoc, Wczasy, autorów hitu „Dzisiaj jeszcze tańczę”, którzy wcześniej tego dnia podbili Scenę Trójka/Tauron, czy Szymonmówi, który swoim niezwykle wysokim głosem wyśpiewał zestaw cudownie przekornych kawałków z „Negatywką” na czele.
Karolina Kozłowska
fot.Justyna Kamińska