Janick Gers– trzeci amigo
2006-01-28 00:00:00
Obecnie nie ma chyba osoby, który wyobrażałaby sobie obóz Iron Maiden bez tryskającego energią na scenie, roześmianego trzeciego gitarzysty – Janicka Gersa. Jego pogodne usposobienie, szalone tańce podczas koncertów oraz piękne utwory, którymi nas raczy już od piętnastu lat, znalazły uznanie wśród fanów na całym świecie. I choć to ostatnia osoba, która dołączyła do zespołu to - jak pisze brytyjski dziennikarz Dave Ling – „pierwsza z gitarą w swoich zębach”… Nic w tym dziwnego – wszak w żyłach gitarzysty płynie słowiańska krew! Jan Robert Gers przyszedł na świat 27 stycznia 1957 roku w, położonej na północy Anglii, portowej miejscowości Hartlepool. Jego ojciec (Bolesław) był oficerem w polskiej marynarce, który niedługo po osiedleniu się w Wielkiej Brytanii i poznaniu matki przyszłego rockmana, wstąpił w szeregi Brytyjskiej Marynarki Królewskiej. Najstarszego z trójki rodzeństwa, młodego Janicka interesowały: pływanie, piłka nożna i muzyka (dokładnie w takiej kolejności). Jednak niebawem miłość do muzyki przyćmiła wszystko. Ulubionymi zespołami przyszłego członka „Dziewicy” były Deep Puple, Rush, Uriah Heep oraz T Rex, a szczególnymi bohaterami lat młodości takie gwiazdy jak Ian Gillian i Ritchie Blackmore. Pierwsza prawdziwa gitara elektryczna wpadła w ręce Janicka, kiedy miał osiemnaście lat. Był to biały Gibson Fender Stratocaster, którego odkupił od znajomego za 200 funtów. Wkrótce przyszedł czas na długie, aczkolwiek owocne, próby. W 1975 roku narodził się zespół White Spirit – pierwsza profesjonalna hard rockowa grupa w karierze Gersa. Kilka lat później podpisali oni kontrakt z niezależną wytwórnią Neat Records, która w 1978 roku wydała ich pierwszego singla – „Back To The Grind”, a w 1980 światło dzienne ujrzała debiutancka płyta – „White Spirit”. Dzięki tym wydawnictwom muzycy stali się popularni na północy kraju – nie zdołali jednak powtórzyć sukcesów grup NWOBHM takich jak Iron Maiden, Angel Witch czy Praying Mantis. Mimo to zaproponowano im współpracę z zespołem Iana Gilliana – mieli rozgrzewać publiczność podczas jego brytyjskiej trasy koncertowej. Dla Janicka było to spełnieniem najskrytszych marzeń – w końcu miał okazję poznać osobiście swoje muzyczne guru… co więcej – miał okazję z nim grać! Po udanych występach z bandem Gilliana Gers otrzymał propozycję dołączenia do grupy byłego frontmana Deep Purple (Ian był pod wrażeniem gry młodzieńca z Hartlepool, więc gdy jego gitarzysta zdecydował się na odejście, ten bez chwili wahania zadzwonił do Janicka). Rezultatem tych działań są dwa świetne albumy – „Double Trouble” (1981) oraz „Magic” (1982) – podbijające angielskie listy przebojów. Po rozpadzie grupy Gilliana, Gers na jakiś czas wrócił do college’u, gdzie studiował nauki humanistyczne. Równolegle próbował założyć własny zespól, ale szczęście mu nie sprzyjało. W końcu za namową Jonatana Kinga (zamożnego impresario), wziął udział w projekcie o enigmatycznej nazwie „Gogmagog”. Był to zespół, w którego skład wchodzili byli muzycy znanych grup heavy metalowych – Paul DiAnno i Clive Burr (Iron Maiden), Pete Wills (Def Leppard), Neil Murray (Black Sabbath, Whitesnake). W ciągu jednego dnia Gogmagog nagrał trzy utwory (ukazały się na wydanej w 1985 roku EP-ce „I Will Be There)… niestety, tylko trzy. W związku z brakiem odpowiednich funduszy całość nie wypaliła i koledzy po fachu musieli się pożegnać, a Janick został bez pracy. Na szczęście na krótko. W 1987 roku przyjął zaproszenie wspólnego występu na Wembley z Marillion. Przedsięwzięcie to okazało się strzałem w dziesiątkę – tym razem Fish poprosił, aby gitarzysta wspomagał go w solowym projekcie. Po intensywnych latach ciężkiej pracy, nastąpił okres chwilowej stagnacji w karierze artysty. Z powodu braku stałego zespołu oraz nowych inwencji twórczych, Gers myślał nawet o sprzedaniu swojej gitary. Od tego desperackiego czynu powstrzymał przyjaciela wokalista Iron Maiden – Bruce Dickinson. Nagrywał właśnie ścieżkę dźwiękową do piątej części „Koszmaru Z Ulicy Wiązów” i potrzebował pomocy. Janick z chęcią wziął się do pracy. Owocem wielomiesięcznych zmagań duetu Dickinson-Gers okazała się wydana w 1990 roku debiutancka płyta Bruce’a – „Tatooed Millionaire” (obok „Chemical Wedding” uważana za jego najlepszy krążek). Początek lat 90. był burzliwym czasem w karierze IM. Zespół właśnie opuścił wspaniały gitarzysta, wieloletni członek rodziny Maiden – Adrian Smith. Zespół szukał zastępstwa „na wczoraj”. Steve Harris bezzwłocznie sięgnął po słuchawkę i wykręcił numer Janicka Gersa. Ten, zaskoczony, pojawił się kilka dni później na niezobowiązującej jam session z grupą. Po zagraniu takich szlagierów jak „The Trooper”, „Iron Maiden”, „The Prisoner” oraz „The Children Of The Damned” (które wypadły w wykonaniu Janicka, rzecz jasna, wyśmienicie), gitarzysta dowiedział się, że właśnie został przyjęty w szeregi „Dziewicy”. Radości nie było końca. Janick Gers wniósł do zespołu świeżość i nową dawkę energii, a jego kompozycje (m.in. „Be Quick Or Be Dead”, „The Nomad”, „Dance Of Death”) stale goszczą w zestawach koncertowych. Kochają go fani, kochają przyjaciele z zespołu (Dave Murray: „Janick to dobra dusza. (…) Bardzo mądry człowiek z ogromnym poczuciem humoru”). Oby kolejne piętnaście lat w muzycznym świecie było równie udane i szalone, jak te poprzednie!
Foto: www.ironmaiden.com
|