Na koncert Faith No More czekali wszyscy, którzy wybierali do Gdyni na kolejną edycję Heineken Open'er Festival. Było warto. Zespół z absolutnie genialnym wokalistą Mike'em Pattonem swoim występem przewyższył o lata świetlne koncerty młodych gwiazd rocka.
Mijała godzina 22, gdy na scenie pojawił się skład instrumentalny Faith No More - gitarzyści Billy Gould i Jon Hudson, klawiszowiec Roddy Bottum i perkusista Mike Bordin. Zabrzmiały pierwsze takty "Reunited" i wtedy do akcji wkroczył Mike Patton. Ubrany w czerwony garnitur, poruszający się o lasce, wyglądał jak zaginiony kuzyn Tony'ego Soprano. Chwycił za głośnik i rozpoczął show, od którego nikt już nie był w stanie oderwać oczu.
Patton to postać nie do podrobienia. Na przywitanie openerowiczów zdemolował stojak na mikrofon, po czym bez trudu lawirował między zróżnicowanymi przecież kompozycjami Faith No More. Płynne przechodzenie od ostrych jak maczeta Waszki G utworów "Land Of Sunshine", "Caffeine" czy "Be Aggressive" do szeptu, a nawet balladowego, wręcz subtelnego śpiewu w "I Started a Joke" i "This Guy's in Love With You" przychodziło mu z łatwością. Ela Zapendowska miałaby co pochwalić! Nic dziwnego, że kiedy śpiewa się, jak się chce, jest też miejsce na widowisko. A kontrolę nad publicznością Patton ma nieprawdopodobną. Wykonując "Evidence" zszedł po podeście do widzów i kazał im zaśpiewać coś po polsku, dopingując do tego w swoim stylu "Śpiewaj, tchórzu!"
Podczas gdyńskiego występu usłyszeliśmy te piosenki Faith No More, które już dobrze znamy, ale w żaden sposób nie odbierało to koncertowi świeżości. Niektóre kawałki były grane w porywających, niespotykanych do tej pory aranżacjach ("Rydwany ognia" Vangelisa przed "Stripsearchem"!), a okraszały je pełne emocji wykonania. Do historii festiwalu przejdzie dwuminutowe zastygnięcie całego zespołu podczas "Midlife Crisis". Krzyk i euforię po wznowieniu utworu usłyszał zapewne i sam premier Tusk w swoim domu w Sopocie. Nikt nie miał zamiaru przejmować się deszczem, który, jak się okazało, spadł jedynie właśnie podczas występu Faith No More, czego nie omieszkał nie zauważyć Patton ("Jesteście cholernie cierpliwi!"). Śmiech wzbudziło za to ledwie pięćdziesiąt osób, które podniosło rękę do góry, pamiętając poprzednie występy FNM w Polsce ("Myśleliśmy, że jesteśmy tutaj popularni!"). Świetnie bawili się także ci, którzy grupę znali z jednego wersu z piosenki "Easy". To, że bierzemy udział w najważniejszym koncercie tegorocznego Open'era (a być może i koncercie roku w Polsce), wiedział w Babich Dołach każdy.
Faith No More na Heinekenie udowodnili, że są zespołem, który bez wątpienia zasłużył na swoją legendę, i co więcej, potrafił jej sprostać. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy ich reaktywacja nie jest przypadkiem skokiem na kasę, mam dla niego jedną radę. Wstań. Idź kupić bilet na ich koncert. Patton pije żubrówkę. Patton kłóci się z ochroniarzem. Patton jest generałem. Aby zobaczyć to wszystko, warto zapłacić nawet i trzy stówy. Panowie wchodzą na scenę i rozkładają wszystkich na łopatki. Przykro mi, ale występy takich formacji jak Kings Of Leon czy Arctic Monkeys wypadły przy Faith No More jak Liga Polskich Rodzin przy Lidze Mistrzów. Dwukrotne bisy, 90 minut niezapomnianych wrażeń, dziękuję, jestem bez pytań.
SETLISTA:
1 Reunited (Peaches & Herb)
2 Land of Sunshine
3 Caffeine
4 Evidence
5 Surprise! You're Dead!
6 Last Cup of Sorrow
7 Cuckoo for Caca
8 Easy (Commodores)
9 Ashes to Ashes
10 Midlife Crisis
11 I Started a Joke (Bee Gees)
12 The Gentle Art of Making Enemies
13 King for a Day
14 Be Aggressive
15 Epic
16 Just a Man
17 Chariots of Fire/Stripsearch
18 We Care a Lot
19 This Guy's in Love With You (Burt Bacharach/Dusty Springfield)
20 Digging the Grave
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
fot. Alter Art / Taketwo.pl
Słowa kluczowe: heineken opener festival 2009 relacja faith no more koncert mike patton