Sepultura: logiczna kontynuacja
2009-02-12 08:47:41Po 3-letniej przerwie legenda brazylijskiej sceny metalowej uderza z nowym albumem, którego koncepcja opiera się na kultowej „Mechanicznej pomarańczy”.
„A-Lex” to pierwszy album Sepultury po ostatnich roszadach w składzie, w wyniku których grupę opuścił ostatni z braci -założycieli, Igor Cavalera. Jak w takim razie wygląda zmieniona twarz Sepultury?
Najnowsze dzieło metalowców z Sao Paulo to efekt fascynacji mroczną, futurystyczną książką Anthony’ego Burgessa pt. „Mechaniczna pomarańcza”, na podstawie której powstał kultowy film o tym samym tytule. Jest to już więc druga płyta koncepcyjna w historii Sepultury (poprzednia traktowała o „Boskiej komedii” Dantego).
Głównym problemem z jakim musieli się zmierzyć twórcy, było oddanie za pomocą tradycyjnych, metalowych środków industrialnej atmosfery oryginału. Udało im się to połowicznie – na początku albumu, jak i pomiędzy utworami umieszczono krótkie, elektroniczne, instrumentalne wstawki mające budować odpowiedni klimat, który już znacznie trudniej było muzykom stworzyć w trackie pełnoprawnych utworów. Pomimo, że w niektórych kawałkach słychać gdzieś w tle echa sampli, to jednak za mało się wybijają, by stworzyć odpowiednie podwaliny pod opisywaną historię.
Tak więc zamiast nieustannej, spójnej atmosfery osnutej w cieniu przyszłości, otrzymujemy tylko jej małą próbkę, którą można usłyszeć we wspomnianych miniaturach. Należy zaliczyć to na spory minus płyty, gdyż poważnie niszczy to zamysł, jaki przyświecał zespołowi. Być może był to wynik strachu przed utratą starych fanów albo obawa przed wkroczeniem w nowe rejony – trudno powiedzieć. Pewne jest na pewno to, że w wyniku zbytniej asekuracyjności „A-Lex” jest trochę bezpłciowe, brak mu mocnej podstawy na której by stała cała ta odhumanizowana dźwiękowa maszyneria.
Abstrahując jednak od głównej koncepcji i całej związanej z nią otoczki, otrzymujemy ciekawy i sprawnie zrobiony metalowy crossover. Chłopaki wplatają w thrashowy rdzeń fragmenty domowe, innym razem zbliżone do uproszczonego Meshuggah, a jeszcze kiedy indziej – o dziwo – gotyckie. Różnorodność występuje także na polu wokalnym. Wachlarz środków, jakimi posługuje się Derrik, jest naprawdę szeroki – od mocnego growlu, po typowe hardcorowe zakrzyki, aż do delikatnej, acz zadziornej rockowej barwy. Warto zaznaczyć, że kompozycje mimo to są spójne, a przejścia pomiędzy poszczególnymi, odmiennymi prądami muzycznymi naprawdę płynne, dzięki czemu słucha się tej mieszanki bez większych problemów i skutków ubocznych.
Podsumowując, „A-Lex” to płyta dobra, która na pewno nie będzie skazą na znamienitym życiorysie tej grupy. Widać, że po gwałtownych zmianach w zespole, muzycy próbują odnaleźć swoją ścieżkę. Najnowszy album zdaje się być logiczną kontynuacją obranego przy okazji „Dante XXI” kursu. Jedyne co pozostaje fanom „Grobowca” to pójście do sklepu, kupno omawianego albumu i liczenie na to, że przy następnym wydawnictwie Brazylijczycy dopracują swój nowy styl do perfekcji wracając do panteonu metalowych bogów – przynajmniej Ja na to liczę. Oby do trzech razy sztuka!
Piotr Mikołajczak
„A-Lex” to pierwszy album Sepultury po ostatnich roszadach w składzie, w wyniku których grupę opuścił ostatni z braci -założycieli, Igor Cavalera. Jak w takim razie wygląda zmieniona twarz Sepultury?
Najnowsze dzieło metalowców z Sao Paulo to efekt fascynacji mroczną, futurystyczną książką Anthony’ego Burgessa pt. „Mechaniczna pomarańcza”, na podstawie której powstał kultowy film o tym samym tytule. Jest to już więc druga płyta koncepcyjna w historii Sepultury (poprzednia traktowała o „Boskiej komedii” Dantego).
Głównym problemem z jakim musieli się zmierzyć twórcy, było oddanie za pomocą tradycyjnych, metalowych środków industrialnej atmosfery oryginału. Udało im się to połowicznie – na początku albumu, jak i pomiędzy utworami umieszczono krótkie, elektroniczne, instrumentalne wstawki mające budować odpowiedni klimat, który już znacznie trudniej było muzykom stworzyć w trackie pełnoprawnych utworów. Pomimo, że w niektórych kawałkach słychać gdzieś w tle echa sampli, to jednak za mało się wybijają, by stworzyć odpowiednie podwaliny pod opisywaną historię.
Tak więc zamiast nieustannej, spójnej atmosfery osnutej w cieniu przyszłości, otrzymujemy tylko jej małą próbkę, którą można usłyszeć we wspomnianych miniaturach. Należy zaliczyć to na spory minus płyty, gdyż poważnie niszczy to zamysł, jaki przyświecał zespołowi. Być może był to wynik strachu przed utratą starych fanów albo obawa przed wkroczeniem w nowe rejony – trudno powiedzieć. Pewne jest na pewno to, że w wyniku zbytniej asekuracyjności „A-Lex” jest trochę bezpłciowe, brak mu mocnej podstawy na której by stała cała ta odhumanizowana dźwiękowa maszyneria.
Abstrahując jednak od głównej koncepcji i całej związanej z nią otoczki, otrzymujemy ciekawy i sprawnie zrobiony metalowy crossover. Chłopaki wplatają w thrashowy rdzeń fragmenty domowe, innym razem zbliżone do uproszczonego Meshuggah, a jeszcze kiedy indziej – o dziwo – gotyckie. Różnorodność występuje także na polu wokalnym. Wachlarz środków, jakimi posługuje się Derrik, jest naprawdę szeroki – od mocnego growlu, po typowe hardcorowe zakrzyki, aż do delikatnej, acz zadziornej rockowej barwy. Warto zaznaczyć, że kompozycje mimo to są spójne, a przejścia pomiędzy poszczególnymi, odmiennymi prądami muzycznymi naprawdę płynne, dzięki czemu słucha się tej mieszanki bez większych problemów i skutków ubocznych.
Podsumowując, „A-Lex” to płyta dobra, która na pewno nie będzie skazą na znamienitym życiorysie tej grupy. Widać, że po gwałtownych zmianach w zespole, muzycy próbują odnaleźć swoją ścieżkę. Najnowszy album zdaje się być logiczną kontynuacją obranego przy okazji „Dante XXI” kursu. Jedyne co pozostaje fanom „Grobowca” to pójście do sklepu, kupno omawianego albumu i liczenie na to, że przy następnym wydawnictwie Brazylijczycy dopracują swój nowy styl do perfekcji wracając do panteonu metalowych bogów – przynajmniej Ja na to liczę. Oby do trzech razy sztuka!
Piotr Mikołajczak
Słowa kluczowe: sepultura płyta a-lex recenzja