"Żoliborz - Mokotów" Partii - jak brzmi po latach?
2013-12-12 18:05:27Premiera płyty "Żoliborz - Mokotów" Partii miała miejsce w 2001 roku. Od tego czasu Lesław zdążył już rozwiązać swój macierzysty zespół i powołać do życia Komety (które, swoją drogą, dziś grają w mocno partyjnym składzie). Partia (na całe szczęście) w dziesięć lat po skończeniu działalności doczekała się kolejnego przypomnienia swojej twórczości - po ponownym wydaniu krążków "Partia" i "Dziewczyny kontra chłopcy" tym razem przyszedł czas właśnie na "Żoliborz - Mokotów".
Fajnie, że wydający reedycję label Jimmy Jazz (za pierwsze wydanie odpowiadało Ars Mundi) zdecydował się na wierne odtworzenie standardu wydania płyty z 2001 roku - zamiast wystylizowanego digipacka, dostajemy przenoszący nas kilkanaście lat wstecz solidny jewel case). Ascetyczna książeczka zawierająca praktycznie tylko teksty dobrze koresponudje z surowym brzmieniem Partii.
Po latach nadal ujmuje historia czekającego niczym na Godota Lesława w utworze "Oskar Hell" (panowie z Happysad, coś wam nie do końca wyszedł cover), rozbujać potrafi "Hiszpański Elvis" a rozpędzone "Światła Miasta" przenoszą gdzieś w rejony opisywane przez Tyrmanda. Do tego na sylwestrowych przebieranych imprezach powinna idealnie sprawdzać się przebojowa skankowa "Skinhead Girl" (z fatalnym akcentem w refrenie).
Dodatkową gratką dla zbieraczy jest limitowane kolorowe winylowe wydanie przedostatniego albumu Partii. Słuchanie coveru Ricky'ego Nelsona ("String Along") z wosku uwiarygodnia brzmienie inspirowane pierwszą połową lat sześćdziesiątych.
Lesławowi udało się osiągnąć to, co jego muzycznym nauczycielom - The Clash: muzyka Partii z perspektywy czasu (pomimo ewidentnych stylizacji na dawne dekady) nie brzmi przestarzale (chociaż ten argument podnosił w pisanej w czasach premiery płyty recenzji w Teraz Rocku Grzegorz K. Kluska - "Nie jestem pewien, co muzycy chcieli zrobić z brzmieniem Partii. Dla mnie jest ono jednak dość archaiczne. Ale to nie jest absolutnie krytyka" - trudno się z tym zgodzić, brzmienie Partii to przemyślana wypadkowa kilku styli, ale czy archaiczna?). Bez wdawania się w większe filozofie, bo nie o to przecież w tym zespole chodziło - wystarczy stwierdzieć, że po latach po prostu miło jest odkurzyć ten materiał.
"Żoliborz - Mokotów" zanim tak naprawdę się rozkręci, dobiega końca. Z jednej strony można żałować, że do nowego wydania nie zostały dołączone żadne bonusy (pytanie tylko o dostępność i jakość takich materiałów), z drugiej - przecież Ramones (czy wymieniani wcześniej The Clash) często nagrywali albumy trwające krócej niż pół godziny.
PRZECZYTAJ NASZ WYWIAD Z LESŁAWEM
Michał Przechera (michal.przechera@dlastudenta.pl)