Znakomite koncerty w 2. dniu Off Festivalu
2006-08-21 15:54:09Drugi dzień Off Festiwalu zasiał ziarno optymizmu. Ale czy naprawdę jest się z czego cieszyć skoro w polu "Wielkie nadzieje polskiej muzyki" same... Pustki?
Ale trzymajmy się chronologii. Wcześniej wystąpiły Strachy na lachy. To nie był udany koncert, a ze sceny biło jedno wielkie zmęczenie. Grane mechanicznie, jeden za drugim, utwory nie miały w sobie za grosz pazura, snuły się leniwie, przewidywanie. Nikt oczywiście nie wymagał wielkich niespodzianek. Wystarczyło jednak zagrać z przekonaniem...
Dowiódł tego występ formacji Pustki na małej scenie. Reprezentanci, jak to się pisze, inteligentnego rocka nie zawiedli. Drapieżni i bezkompromisowi; porwali licznie zgromadzoną publiczność. Z członków zespołu emanowała radość i świeżość, której pozazdrościć by im mogło wielu reprezentantów polskiej muzyki.
Wędrówka przez trzy płyty Pustek pozwoliła zaobserwować jak zespół się rozwijał. Ukierunkowanie na piosenkowość nie przeszkodziło jednak mądrze pisać i niebanalnie komponować. Kolejnym plusem był wspaniały kontakt członków zespołu z publicznością. Wyrażnie było widać, że na scenie pojawiły się osobowości a nie tylko ludzie obsługujący poszczególne instrumenty.
Po takiej dawce autentyzmu większość ludzi przeszła na występ T.Love. I tu zaskoczenie. Zamiast znudzonych rutyniarzy, kipiący energią Muniek. Zespołowi granie sprawiało wyraźną radość. Szczególnie podczas piosenek z ostaniej płyty - "I hate rock'n'roll". Zestaw hitów obowiązkowych nie był już tak dynamiczny, ale w żadnym wypadku zespół nie pozwalał na nudę.
Jeszcze lepiej spisała się formacja Sofa Surfers. Podczas długiego koncertu Austriaków nieraz dało się słyszeć glosy podziwu. Członkowie zespołu wydawali się być porwani przez tajemniczą energię pozwalającą na swobodne płynięcie strumieniem dzwięków. Znakomitym "White Noise" już na początku koncertu podbili publiczność zgromadzoną na kąpielisku Słupna. Kolejne kawałki potwierdziły klasę wykonawców, którzy dali najbardziej zapadający w pamięć występ tego wieczoru.
Dużo spokojniej, ale nie mniej magicznie zagrał norweski White Birch. Leniwe, nastrojowe kompozycje delikatnie wkradły się w mysłowicki las. Przemykające do wyjścia postaci festiwalowiczów poruszały sie jak w zwolnionym tempie. Pod koniec drugiego dnia festiwalu chyba każdy czuł się nasycony. Świetna muzycznie i organizacyjnie impreza Artura Rojka zgromadziła 11 tyś osób. To duży sukces, którego konsekwencją powinny być kolejne edycje festiwalu.
Tekst: Marcin Gębicki
Foto: Mirosław Matusiak