Exclusive - Muzyka

Świat Wayne'a, czyli latający cyrk Flaming Lips

2010-08-13 23:44:09

"Na następnym koncercie w Portugalii będę chyba musiał rzucić publiczności trochę ecstasy, żeby przestała ziewać i zaczęła się bawić" - już jedna wizyta na twitterze Wayne'a Coyne'a - wokalisty i spiritus movens legendy alternatywnego grania The Flaming Lips wystarczy, żeby stwierdzić, że mamy do czynienia z totalnie pokręconym kolesiem.

Nic więc dziwnego, że kiedy w niedzielne popołudnie 8 sierpnia otrzymałem telefon z krótkim komunikatem, że mam przeprowadzić 10-minutową rozmowę z Coyne'm (w sam raz na ukoronowanie tegorocznego znakomitego OFF Festivalu), oszalałem z radości, ale po chwili nadszedł też moment zwątpienia. O co mam zapytać faceta, który przez ponad 20 lat kariery nigdy niczego nie zepsuł, każde wydawnictwo jego zespołu jest fajne i który ma czelność realizować nawet najbardziej karkołomne projekty (ostatnia płyta Flaming Lips to twórcza impresja na temat "Dark Side of the Moon" Pink Floyd)? Faceta mającego na koncie takie albumy jak "The Soft Bulletin", "Yoshimi Battles The Pink Robots" czy nagrany w zeszłym roku "Embryonic", które zaliczają się do absolutnego "niezbędnika inteligenta" każdego fana muzyki. Coyne to nie tylko wybitny artysta, ale i niesamowity showman oraz zgrywus. Podczas spektakularnych koncertów (nie byłeś, nie widziałeś? Odpalaj Youtube i patrz, co się tam dzieje!) wchodzi do balonowej kuli i przechadza się po głowach ludzi, strzela konfetti-kałasznikowem, mając przy tym wszystkim tak nieprawdopodobny crowd control, że podobny posłuch ma chyba tylko papież na Aniele Pańskim. Zdarza mu się też zagrać jakiś kawałek Elvisa, Queena czy Kylie Minogue. Tak dla zabawy. Optymizmu i energii jest więc w nim tyle, ile w dziesięciu króliczkach Duracell. Jak tu rozpocząć gadkę z takim Gościem?

Ostatecznie okazało się, że wskutek nalegań managementu rozmowa, którą miałem odbyć wraz z redakcyjnym kolegą Michałem Przecherą z Coyne'm została skrócona do 5 minut. Tak czy owak - wszystkie nasze przypuszczenia potwierdziły się. To postać nie z tego świata, pół człowiek-pół faza. Nie zdążyliśmy mu zadać przygotowanych przez nas uprzednio pytań. Mało zabrakło do tego, żebyśmy w ogóle nie zadali mu żadnych pytań. Tak naprawdę już w momencie, kiedy się do niego przysiedliśmy, Coyne od razu przejął inicjatywę. Najpierw wypytywał o to, jak wymawiać moje niecodzienne przecież imię (przy okazji waląc od razu "call me Wayne"), a potem... W namiocie prasowym pojawiłem się w okularach przeciwsłonecznych, mających za zadanie przykryć konkretne limo pod okiem, którego nabawiłem się kilka dni wcześniej. Coyne od razu wyraził pochlebną opinię na ich temat, po czym widząc oko we wszystkich kolorach tęczy, wyjął swój telefon komórkowy i od razu pstryknął mi fotkę. "Wrzucę na swojego twittera" - tym wprawił nas w konsternację. W momencie, kiedy mieliśmy już rozpocząć z nim rozmowę, to Coyne zaczął wywiad z nami. Pytał, co mi się stało, kto mnie pobił, czy pobił mnie mój kolega, czy byłem pijany, czy byłem najarany, czy pijany był typ, który mnie zaatakował. Niesamowity facet! Mało kto w całym moim życiu zrobił na mnie w ciągu 5 marnych minut tak dobre wrażenie jak lider Flaming Lips. Jeśli ktoś odczuwałby spinę przed spotkaniem z "wielkim artystą", zniknęłaby ona momentalnie - po paru chwilach z Coyne'em rozmawialiśmy z nim jak ze starym kumplem. I to kumplem, który co 5 sekund wali śmieszne grepsy.

Mimo to udało nam się zadać mu kilka pytań i uzyskać na nie odpowiedź:

dlaStudenta.pl: 27 lat na scenie, ale dopiero pierwszy raz jesteście w Polsce. Dlaczego właśnie na OFF Festivalu, a nie na koncercie podczas regularnej trasy?
Wayne Coyne: Tak naprawdę to nie wiem. Każdego lata staramy się grać w dziwnych, nowych miejscach, np. jak chcemy grać w Laosie, to patrzymy czy jest taka możliwość. Mówiono nam wcześniej o tym festiwalu od kilku lat, nasz perkusista Kliph był już tutaj i mówił, że OFF jest naprawdę cool. Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby tu zagrać, ktoś na zaprosił no i na szczęście tu jesteśmy, bo w tym roku gramy na wielu festiwalach.

Jakie są twoje wrażenia z Polski? Na twitterze napisałeś już, że polskie pieniądze są psychodeliczne i chyba poczęstowano cię świńską krwią na obiad...
Oh, widziałeś to? Zamieściłem to dopiero wczorajszej nocy! W Polsce jest świetnie, a same Katowice nie różnią się za bardzo innych europejskich miast. Nigdy nie uprzedzam się do miast w kategoriach czy są ładne czy brzydkie. Na razie bawimy się dobrze, wczoraj zwiedzaliśmy miasto, dzisiaj przygotowujemy się do show! Polska daje radę.

Czego możemy spodziewać się podczas waszego koncertu? Głównie materiału z „Embryonic” czy raczej utworów z przeciągu całej kariery?
Jasne, że najpierw zagramy trochę rocka z „Embryonic”, później dowalimy paroma hitami z „Yoshimi” i kilkoma z „At War With The Mystics” i starymi kawałkami. Będzie trochę improwizowania, niespodzianki z choreografią, gadania z publicznością, wspólnego śpiewania. Mamy dużo stuffu, mamy wielką maszynę wydmuchującą konfetti, ja wejdę w kosmiczną kulę, lasery. Jak się gra przed dużą widownią, coś się musi dziać, żeby ludzie nie pozdychali z nudów. Ale ja muszę ci zrobić jeszcze jedno zdjęcie, tamte były z fleszem i wyszły do bani! Oko wcale nie wygląda tak źle...

Czy we Flaming Lips zostało jeszcze coś z punkowego ducha?
Wiesz, patrzę wtedy na takich gości jak Mike Watt z Minutemen czy Henry Rollins, bo oni sami sobą definiują punk rock. Dla mnie punk to robienie czego tylko kurwa chcesz i nie oglądanie się na żadne trendy. Tu nawet nie chodzi do końca o muzykę, ale sam sposób na siebie.

I to koniec. Wspólne zdjęcie, podanie ręki i już. Mimo to po tym spotkaniu stałem się jego wyznawcą, mówiąc wszystkim, że Wayne Coyne to the coolest guy ever i chcę brać te same narkotyki co on. Po takim meetingu z tym większym napięciem w spodniach oczekiwałem na koncert, który miał się rozpocząć na głównej scenie festiwalu równo o północy 9 sierpnia. Zapobiegliwie miejsce pod sceną zaklepałem już godzinę wcześniej. Było warto, bo grubiej po prostu być nie mogło. The Flaming Lips nie przyjechali do Polski po to, żeby odbębnić koncert. Przyjechali po to, żeby zagrać niezapomniany spektakl.

To, że czeka nas świetne muzyczne widowisko, wiedzieli wszyscy. Tak samo wszyscy wiedzieli, że w powietrzu wirować będą masy konfetti, wielkie balony, Coyne będzie pstrykał laserami z gigantycznych dłoni jak Jean-Michel Jarre, a po scenie będzie latała banda dziwnie przebranych ludzi. Zapowiedź samych Flaming Lips nie pozostawiała jednak niczego innego: „This is gonna be the best closing of any fucking festival anywhere that the world has ever seen”. Panowie wyszli z wielkiego ekranu, przedstawiającego świecącą kobietę (dokładniej rzecz biorąc - z jej waginy), Coyne zainstalował się w słynnej balonowej kuli, przeszedł się po publiczności, a potem rozpoczął się „Worm Mountain”. W górę wystrzelił papier, a ty nie wiesz, czy słuchać kapitalnej muzyki, chłonąć to, co się dzieje dookoła czy może jednak wyciągnąć aparat i robić zdjęcia.

Ten jednak, kto myśli, że koncert The Flaming Lips to kuglarskie sztuczki dla zdobycia poklasku, powinien się wyzbyć sztywniactwa, a zacząć ogarniać.  Najpiękniejsze, co można zobaczyć w ciągu życia to widok żaglowca na pełnym morzu, konia w galopie, cycków w biegu i koncert The Flaming Lips. Takie występy dają naprawdę rzadkie uczucie dziecięcej radości obcowania z czymś superfajnym, co po prostu wymusza uśmiechniętą gębę. Coyne wchodził na niedźwiedzia, rządził publicznością, jak chciał, nakłaniając ją do podnoszenia palców w imię pokoju (te gesty w stylu Bono to jednak najprawdopodobniej również zgrywa). Wykonanie „I Can Be A Frog” przejdzie do historii festiwalu jako popisowa współpraca z widownią, która udawałaby nawet Joannę Senyszyn, gdyby tylko Wayne tego żądał. Pod względem muzycznym – absolutna miazga, utwory nawet dla niektórych już prehistoryczne jak „She Don't Use Jelly” brzmiały równie świeżo jak materiał z „Embryonic”. Finał „Do You Realize??” musiał natomiast wzruszyć każdego, bo wzruszył chyba i samego Coyne'a. Koniec, dziękujemy, jeszcze jeden. Komendant melanżu kończy imprezę i potwierdza, kto jest szefem. Tylko czy Flaming Lips muszą cokolwiek potwierdzać i udowadniać? No właśnie.

Setlista koncertu The Flaming Lips, Katowice, 8 sierpnia
1. The Fear Play
2. Worm Mountain
3. Silver Trembling Hands
4. She Don't Use Jelly
5. The Sparrow Looks Up at the Machine
6. I Can Be a Frog
7. Yoshimi Battles the Pink Robots, Pt. 1
8. See the Leaves
9. Pompeii Am Götterdämmerung
10. Taps
11. The W.A.N.D.
12. Do You Realize??

Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: flaming lips wywiad wayne coyne koncert off festival 2010 katowice relacja setlista embryonic twit
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]

Czym zaskoczyła nas artystka podczas finałowego koncertu trasy?

Organek wystąpił w A2 [RELACJA] Wrocław

Ogień na scenie, czyli jak formacja Organek rozpaliła wrocławską publiczność

Polecamy
Organek wystąpił w A2 [RELACJA] Wrocław

Ogień na scenie, czyli jak formacja Organek rozpaliła wrocławską publiczność

Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]

Czym zaskoczyła nas artystka podczas finałowego koncertu trasy?

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]

Czym zaskoczyła nas artystka podczas finałowego koncertu trasy?

Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!