Swallow The Sun – lustro umierającej panny młodej.
Znana zasada inż. Mamonia, któremu podoba mi się to, co już kiedyś słyszał (na zasadzie reminiscencji), okazuje się niezwykle prawdziwa. Gdzieś kiedyś przeczytałem, że średnio znany zespół, Swallow The Sun, czerpie m.in. z dorobku My Dying Bride. Zainteresowałem się tematem, i tak oto wpadła mi w odtwarzacz najnowsza produkcja panów Finów – „Ghosts Of Loss”.
Cóż można o tej płycie napisać? Otóż na pewno można jedno – to nie czerpanie z genialnych My Dyingów, to ich „twórcza kopia”. I nie jest to bynajmniej zarzut, raczej komplement. Niełatwo jest bowiem skopiować klimat, jakim od lat fanatyków mrocznego, melodyjnego grania uszczęśliwiają Brytyjczycy. Muzykom ze Swallow The Sun udało się to znakomicie. Płytę otwiera jedenastominutowy, genialny „The Giant”. Jest to najbardziej oryginalny numer na całym krążku, jedyny nie będący kopią czegoś, co już kiedyś słyszałem. No, może nie do końca, bowiem słychać tu inspiracje katatonicznymi „Brave Murder Day” i „Discouraged Ones”. Są to jednak rzeczywiście tylko inspiracje i chwała chłopakom, że gdzieś tam podpatrując potrafili skomponować tak świetny utwór. Przeplatanki czystego śpiewu z głębokim rykiem i spokojnej, „plumkającej” gitary z ciężkimi, agresywnymi wejściami przesterowanych gitar, niesionych klawiszowym tłem kręcą niezmiennie. W drugim numerze jeszcze pobrzmiewają echa Katatonii, za to od trzeciego, „Psychopath’s Liar”, zaczyna się My Dying Bride w wersji fińskiej. Do tego stopnia, że przez chwilę przemknęło mi przez myśl, czy przypadkiem nie pomyliłem płyt... Wrażenie to powraca ze zdwojoną siłą w „Ghost Of Laura Palmer”. Właściwie jedyną istotną różnicą między skandynawską kopią, a brytyjskim, niedoścignionym oryginałem jest wokal, a właściwie growl. Tutaj „śpiew” jest ostry, czasem wręcz histeryczny, momentami powiewający manierami blackowymi. Chwil z czystym wokalem jest naprawdę niewiele, a kiedy już się zdarzą, natychmiast wychodzą na wierzch wspomniane wpływy Katatonii (jakoś się tak składa).
Jeśli prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą, to muszę powiedzieć, że panowie ze Swallow The Sun są facetami stuprocentowymi. Zamykający płytę, monumentalny „The Ship”, szczególnie ostatnie trzy minuty, miażdży przestrzenią, melodią, smutkiem i rozmarzeniem. Ten zagrany w dramatycznie wolnym tempie, snujący się wręcz utwór, to godne zakończenie całości, jakkolwiek kompletnie inne od tego, czym słuchacz jest atakowany na początku płyty. Pozostawia wrażenie prawdziwego końca. Tak, jakby okręt ten płynął dalej, gdzieś tam...
Podsumowując i wracając do inż. Mamonia – jeśli podobają się komuś klimaty MDB i pochodne, Swallow The Sun w odsłonie pt. „Ghosts Of Loss” powinno zachwycić (na zasadzie reminiscencji). Tym, którzy Brytyjczyków nie znają, powiem krótko: jest ciężko, bardzo melodyjnie, powoli, growlująco, przestrzennie i z koncepcją (co prawda skopiowaną, za to z najlepszego źródła). Warto.
Michał Dębek (Michal@dlastudenta.pl)
|