Wywiady - Muzyka

Natalia Grosiak: W każdym jest jakaś pasja

2009-01-26 11:21:18
 Natalia Grosiak - artystka, współzałożycielka Mikromusic . W jej karierze scenicznej było już pianino, gitara i skrzypce, więc śmiało można powiedzieć instrumentalistka. Skromna, ale nie bardziej niż potrzeba. Ma pomysł na siebie, robi to co lubi i najważniejsze, że nie rezygnuje z marzeń! Z Natalią rozmawiamy o muzyce, snach i wielu innych zjawiskach...

DlaStudenta - Do którego projektu jest Tobie najbliżej? Śpiewasz w Diggit All Love i oczywiście w Mikromusic, współpracowałaś m.in. z Kanałem Audytywnym, Husky. Ponadto można było oglądać Ciebie w musicalu „Scat – od pucybuta do milionera”…


Natalia Grosiak - Najbliżej jest mi zdecydowanie do Mikromusic , ponieważ jest to mój pierwszy projekt, który stworzyłam wespół z Dawidem Korbaczyńskim. Warto dodać, że ten zespół ma swoje korzenie w mojej autorskiej twórczości sprzed lat. Wspólnie z Dawidem zaczęliśmy aranżować moją twórczość i tak to się zaczęło. Drugim ważnym dla mnie przedsięwzięciem jest Digit All Love, którego założycielem jest Maciek Zakrzewski. Z tym, że ja tylko dołączyłam do jego wizji. Te dwa zespoły mam głęboko w sercu. Natomiast mój udział w innych projektach traktuję raczej jako gościnny wkład.

DS -Z wykształcenie jesteś prawnikiem i filologiem! Zatem jak to się stało, że śpiewasz?

NG - W każdym jest jakaś pasja i wcześniej czy później każdy musi ją odkryć. Oczywiście jeden odkryje ją wcześniej, inny niestety dopiero pod koniec życia dowie się np. że kocha zbierać grzyby…Na pewno nie czuję się filologiem i prawnikiem. Jestem wokalistką, jestem muzykiem. Prędzej czy później musiało się tak stać, że robię to, co robię.

DS - To powiedz od początku jak to było z Twoją pasją?

NG - Moja pasja śpiewania zaczęła się bardzo szybko. Od najmłodszych lat brałam udział w różnego rodzaju konkursach piosenek przedszkolnych, kolonijnych itp…Poza tym bardzo dużo słuchałam płyt winylowych. Pamiętam, że godzinami przesiadywałam przy gramofonie Bambino słuchając nie tylko bajek, ale również Ewy Demarczyk czy Anawa. Kiedyś poszłam z rodzicami do znajomych, którzy mieli pianino. Tak mnie zainteresował ten instrument, że zaczęłam na nim brzdąkać i wtedy jedna z obecnych tam osób zasugerowała aby zapisać mnie do szkoły muzycznej…Niedługo później zdawałam tam egzamin. Bardzo chciałam grać na flecie. Jednak komisja przyznała mi z góry grę na skrzypcach. Wtedy skrzypce większości dzieci kojarzyły się z Teklą ( postać z Pszczółki Mai), dlatego nie byłam zachwycona wyborem komisji. Po 6 latach nauki spóźniłam się na egzamin końcowy i zdałam mój dyplom na naciąganą trójkę.

DS - Przypuszczam, że nie było łatwo ?


NG - Pierwszy rok był bardzo trudny, bo nauka gry na skrzypcach nie przynosi od razy efektów. Trzeba się uczyć trzymania instrumentu i smyczka. Pierwsze dźwięki to jest jeden wielki zgrzyt i trudno to nazwać graniem.

DS - Z pewnością nie uważasz chyba, że te 6 lat to był stracony czas?

NG - Wszystko ma swój sens i wszystko wynika z czegoś. Uważam, że nie ma rzeczy przypadkowych. Gdyby nie szkoła muzyczna to nie poznałabym swojej nauczycielki od teorii muzyki, która prowadziła scholkę kościelną. Zostałam oczywiście zaproszona do gry na skrzypcach w owej scholce.

DS - To był Twój pierwszy zespół?


NG - Niezupełnie, ale pierwszy zespół zrodził się właśnie z uczęszczania na scholkę. Nie jestem z rodziny katolickiej i kościół był dla mnie totalną magią, czymś czego nie znałam, czymś co mnie bardzo przyciągało. Rzeczywistość jednak okazała się bardziej banalna, bowiem po 3 miesiącach znudziłam się tym wszystkim. Powtarzałam po innych dzieciach wszystkie rytuały i to było zabawne, bo wszyscy mi pomagali, podpowiadali, kiedy klękać, kiedy składać dłonie. Natomiast były to dla mnie niezrozumiałe gesty, patrzyłam ta to wszytsko jak na jakąś dziwną gimnastykę przed ołtarzem. Ponadto w kościele było zimno i gryzły mnie rajtuzy, które musiałam ubierać… Pozytywne natomiast było to, że poznałam ludzi, którzy tak jak ja marzyli o założeniu zespołu.

Plany i marzenia się ziściły, bowiem w niedługim czasie założyliśmy zespół Incognito, w którym pierwotnie grałam na skrzypcach. Było nas tam z 10 osób i początkowo śpiewaliśmy covery Starego Dobrego Małżeństwa, Wolnej Grupy Bukowina. Wtedy też zaczynałam grać na gitarze, grałam już na pianinie i skrzypcach. Tam zaczęłam komponować piosenki, układać teksty. Na początku powstawały piosenki do tekstów Stachury, który wtedy był bardzo popularny. Później natomiast pojawili się inni poeci. Korzystałam z poezji między innymi Asnyka i Tetmajera. Parę lat później zagraliśmy nasz pierwszy koncert w Teatrze Robotniczym w Bielawie. Pamiętam, że była cała sala ludzi. Śpiewałam wtedy m.in. „Modlitwę” Okudżawy. Ten koncert był ważnym zwrotem w mojej karierze.

DS - Jak to się dalej potoczyło?

NG - Z zespołem Incognito zaczęliśmy jeździć po różnych festiwalach piosenki studenckiej, choć większość z nas wkraczała dopiero w wiek licealny. W krótkim czasie okazało się, że podobamy się widowni. Sukcesy w różnej postaci odnosiliśmy m.in. w Warszawie na Tartaku, na wrocławskim Łykendzie i w Krakowie. Warto dodać, że to były złote lata piosenki studenckiej. Przełomem był Festiwal Yapa w Łodzi, bowiem tam dostaliśmy Grand Prix i Nagrodę publiczności. Wygraliśmy piosenką „Zgaśnij księżycu”. Wtedy też dostaliśmy zaproszenie na Festiwal do Opola. Przez 2 lata w ramach festiwalu odbywał koncert „Kraina Łagodności”. Wystąpiliśmy tam w 1996. To były wielkie nerwy; nic się nam nie zgadzało, zżerała nas trema i wspólnie z Renata Mączniewską ( drugą wokalistką ) miałyśmy fatalne kreacje. Na szczęście występ wypadł bardzo dobrze. Niedługo po tym festiwalu zespół Incognito umarł śmiercią naturalną. To był czas, w którym graliśmy mnóstwo koncertów po Polsce, co zaowocowało kłopotami w szkole…

DS - Martwiło Cię to. Wiesz to był Twój pierwszy zespół!

NG - Nie! To wszystko jakoś „przeszło bokiem”. Komponowałam cały czas, pisałam teksty, bawiłam się w poezję. Miałam świetną polonistkę, która wysyłała mnie na różne konkursy. Tym sposobem byłam kilkakrotnie np. w Berlinie na warsztatach literackich. To był bardzo twórczy czas. Kolejnym przełomem był wyjazd do Bolesławca na warsztaty bluesowe. . I tam poznałam Dawida Korbaczyńskiego. Wtedy już studiowałam już we Wrocławiu

DS - Czego Ci brakuje? Czujesz się jak artystka spełniona?


NG - Marzę o takiej sytuacji w której będę mogła zajmować się tylko muzyką.

DS - Wasza pierwsza płyta nie była jakoś bardzo promowana?


NG - Naszą pierwszą płytę wydał RAF. Wspierał nas wtedy Marek Niedźwiedzki . Natomiast wyobraźcie sobie, że komercyjna wytwórnia wydaje rocznie około 30 płyt. FAR wydawał 30 - ale miesięcznie, gdzie do promocji były tylko 3 osoby. Oczywiście materiał z naszej płyty puszczany był w Trójce i dzięki temu ludzie dowiedzieli się o naszym istnieniu. Promocyjnie nie działo się nic; nie było ani jednej recenzji w gazetach.

DS - Wasz utwór „Dobrze jest” był przecież dobrym numerem!


NG - Tak. Kawałek „Dobrze jest” spodobał się słuchaczom. Niestety po trzech tygodniach od momentu kiedy kompozycja trafiła na play listę Trójki miał miejsce wypadek na Międzynarodowych Targach Katowickich. Piosenka „Dobrze jest” nie pasowała wtedy do tych przykrych okoliczności. Zdjęto ją z anteny, ponieaż w kraju była żałoba narodowa. Piosenka powróciła po jakimś czasie, ale już nie z taką częstotliwością. To była cała promocja naszej płyty…

DS - Już wkrótce można się spodziewać reedycji Waszej pierwszej „nieszczęsnej” płyty!

NG - Planowaliśmy aby reedycja ukazała się wraz z premierą drugiego krążka „Sennik”. Natomiast niedawno dopiero udało nam się wykupić licencję od RAF-U, dlatego wznowienie naszej pierwszej płyty ukaże się prawdodpodobnie w marcu.

DS - Sennik też trudno było wydać, jeżeli musiałaś to zrobić sama?


NG - Jeżeli chodzi o nasz najnowszy album to rozmawialiśmy z kilkoma wydawcami. Była jedna bardzo nęcąca propozycja, z tym, że owa wytwórnia chciała za bardzo zmienić nasz wizerunek, na co się nie zgodziliśmy, bo wtedy nie byłoby to już Mikromusic. Większość firm wydawniczych nie była zainteresowana promowaniem naszej twórczości.

DS - Jak udało się znaleźć sponsorów, bo finansowanie samemu takiego przedsięwzięcia to spory ciężar?
NG - Oczywiście wiedziałam, że muszę znaleźć sponsorów, bo sama bym nie dała rady, bo i tak zapożyczyłam się na spore sumy, aby wydać te płytę. Miałam niebywałe szczęście, bowiem zasponsorował nas Orsay, miasto Wrocław , firma Archicom oraz Boxmet. Było trochę biegania. Dostałam wcześniej więcej odmownych odpowiedzi, natomiast udało mi się uzbierać tyle pieniędzy, że mogłam zapłacić za spot kinowy, plakaty, wytłoczenie płyt itd…Kolejnym problemem byli ludzie. Nie miałam osób, które zajęłyby się całą promocją, ja sama zaś już nie dawałam rady. Na szczęście znalazłam świetne dziewczyny - czyli Karolinę i Kasię, które jeszcze trzy miesiące temu były zielone w tej materii. Nadrobiły to chęcią pomocy. Mają ogromny potencjał i pozytywne nastawienie, a to jest najważniejsze.

DS - Płyta „Sennik” to taka senna sielanka! Powiedz, masz koszmary?


NG - Oczywiście! Bardzo często śni mi się, że uciekam przed kimś. Pamiętam jeden sen, gdzie uciekałam przed ogromnym, umięśnionym cielskiem ,odcinałam mu głowę, która odrastała, wbijałam noże, ono natomiast cały czas kroczyło za mną…W snach, w których się ucieka, bardzo często mam ciężkie nogi, tak jakbym biegła w wodzie. Generalnie mam bardzo bogate życie senne. Bardzo często zapisuje swoje sny. Uwielbiam śnienie i jego abstrakcyjność.

DS - Udało Ci się kiedykolwiek dokończyć sen?


NG - Często staram się dokończyć sen, jeśli obudzę się przed jego zakończeniem. Zamykam oczy, zakopuję się pod kołdrą i wymyślam sobie wtedy jakąś piekną historię z happy endem.

DS - Takich snów jak z „Sennika” to tylko pozazdrościć. Powiedz co Ci się ostatnio śniło?

NG - Ostatnio śniłam, że kupuję mieszkanie w Lizbonie. Nigdy tam nie byłam. To było takie malownicze, bowiem wszystkie domy były tak pięknie poukładane na wzgórzu, a wszystkie dachy były skośne i miały rdzawe dachówki. Lizbona wyglądała w moim śnie jak Wałbrzych.

DS - Wałbrzych do pięknych miast raczej nie należy…


NG - Część Wałbrzycha jest położona na wzgórzu. Gdyby to miasto nie było zaniedbane mogło by być naprawdę piękne. Olga Tokarczuk potrafiła docenić Wałbrzych. Zresztą Olga Tokarczuk kolekcjonuje sny. Kiedyś byłam na jej wykładzie i zafascynowało mnie, gdy mówiła, że zbiera sny, a nawet się nimi wymienia z innymi kolekcjonerami snów. A wracając do tej Lizbony to uczę się teraz portugalskiego i na wakacje chcę odwiedzić Portugalię – pewnie stąd ten sen.

DS - Wracając do „Sennika” to jakie masz oczekiwania po tej płycie?


NG - Mój zespół z pewnością teraz nie osiągnie wielkiego sukcesu.. Musimy być konsekwentni w działaniu czyli robić swoje. Zbieramy coraz większą publiczność. Ja też nie oczekuję wielkiego sukcesu, chociaż płyta sprzedaje się całkiem dobrze. Cieszę się, że „Sennik” został dobrze odebrany. Gramy koncerty na które przychodzą ludzie! Idziemy powoli do przodu, krok po kroku.

DS - Masz patent na zasypianie?


NG - Nie mam problemów ze snem. Gdy nie mogę zasnąć to staram się jak najwcześniej wstawać i zmęczyć się przed snem. Polecam basen! Jeżeli nie możesz zasnąć to czytaj książkę, rób coś zajmującego, a senność sama cię znajdzie. Bardzo dobra jest akupunktura i joga. Aby dobrze śnić trzeba dbać o siebie, o ciało, uprawiać sport. Zauważyłam to, że problemy ze snem pojawiają się wtedy kiedy to zaniedbuję.

DS - Jesteś artystką uniwersalną?
NG - ie jestem artystką uniwersalną. Myślę, że jak się jest od wszystkiego to tak naprawdę jest się do dupy. Wierzę, że istenieją specjaliści od wszystkiego, ale preferuję tzw. specjalizację. Nigdy nie zaśpiewam czegoś, co mi się nie spodoba. Na siłę nie da się nic zrobić bo efekt będzie mizerny. Jak coś mnie natchnie, zakręci to chętnie uczestniczę w różnych projektach.

DS - Co Cię boli, drażni w opiniach na temat Mikromusic?


NG - Mikromusic to alternatywa alternatywy. Wielu moich znajomych, słuchających muzyki alternatywnej mówi, że nasza nowa płyta jest bardzo ładna, ale „nie w moim klimacie”. Jesteśmy zbyt alternatywni , aby być mainstreamowi i zbyt mainstreamowi, aby być alternatywni. Natomiast ucieszyło mnie, gdy zadzwonił do mnie ostatnio mój znajomy, który siedzi bardzo głęboko w muzyce elektronicznej i powiedział, że przesłuchał naszą płytę, zaczął oczywiście od stwierdzenia „nie w moim klimacie”, natomiast potem dodał, że docenia produkcję, brzmienie linie wokali, i że bardzo mu się podobało, czyli przełamał się i posłuchał.

DS - Co masz w planach poza Mikromusic i Digit All Love?

NG - Co jakiś czas dostaję ciekawe propozycje współpracy. Teraz współpracuję z brazylijską producentką Fernandą Cortoso. W zasadzie już kończymy nasz projekt czyli Herbattę. Powstaje okładka płyty. Przypuszczam, że w tym roku wydamy ten album w Brazylii. W tym roku zacznę też pracę nad projektem z balladami jazzowymi.

DS - Ty jesteś osobą poukładaną czy takim artystycznym nieładem?

NG - Mam niezły chaos w sobie. Staram się to uporządkować, bo lubię porządek, natomiast nie umiem go utrzymać. To jest tak, że gromadzą się różne rzeczy i w pewnym momencie nie potrafię ich udźwignąć. Teraz dodatkowo doszło do tego prowadzenie firmy…

DS - Planujesz jako Mikromusic Records pomagać innym?


NG - Na razie nie jestem w stanie pomóc innym i samej sobie też nie do końca. Nie planuję wydawać innych artystów.Przynajmniej na ten czas. Nikt się mną nie zajął, więc musiałam sama się zatroszczyć o siebie. Taką radę daję też innym– „Nikt się tak dobrze Tobą nie zajmie jak Ty sam”. Udało mi się tym zainspirować kilka osób. Następuje taki czas na naszym rynku muzycznym, że coraz więcej osób decyduje się na otworzenie własnego wydawnictwa. Skutek wydawania samemu jest czasem taki sam lub lepszy, niż jak gdyby to robiła inna firma. Najważniejsze jest też to, że jesteśmy właścicielami własnego materiału. Wydajemy to, co chcemy i nikt nie ma na to żadnego wpływu. Jesteśmy niezależni, a to jest bardzo ważne.

DS - Którzy polscy artyści mieli wpływ na Twoją twórczość? W wielu wywiadach wymieniasz tylko zagranicznych…


NG - Słuchałam kiedyś bardzo dużo Kayah i cały czas wracam do jej twórczości. Jej pierwsza płyta „Kamień” jest przepiękna. Kayah ma swój niepowtarzalny styl, charyzmę. Czekam na jej nową płytę. Ogromnie też podobają mi się zwłaszcza pierwsze nagrania Ani Jopek, płyta „Bossa” leży na półce z moimi ulubionymi płytami. Jako dziecko słuchałam Marka Grechuty, Ewy Demarczyk, Andrzeja Dąbrowskiego – uważam , że jego wykonanie „Zielono mi” jest najpiękniejsze na świecie.

DS - Jeżeli chodzi o zamknięte koncerty to Ty kiedyś grałaś do kotleta?


NG - W pewnym momencie swojego życia musiałam. Rzuciłam pracę w kancelarii prawnej i uznałam, że muszę jednak spróbować być szczęśliwą i robić w życiu to, co umiem najlepiej . Musiałam się jakoś utrzymać, kilka lat śpiewałam co piątek w restauracji, trafiło się też kilka wesel. Wolałam to niż siedzieć w biurze. To był trudny czas. Nie umiem śpiewać dla pijanych ludzi, jedzących kotlety. Pamiętam takie lato, gdy jedynym moim źródłem utrzymania było piątkowe śpiewanie w knajpie za sto złotych. Już wymiksowałam się z tego, natomiast nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Uważam ,ze to była dobra szkoła dla mnie, oswojenie się ze słuchaczem mniej lub bardziej skupionym, a przede wszystkim tam nauczyłam się improwizować i bawić muzyką.

Z Natalią Grosiak rozmawiali Małgorzata Rokicka i Radosław Ząb

Fot: Mikromusic
Słowa kluczowe: Natalia Grosiak, Mikromusic, wywiad, Radosław Ząb
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Aga Zaryan
Aga Zaryan: Lubię, kiedy muzyka otula słuchacza [Wywiad]

Mam nadzieję, że i płyta, i zbliżające się koncerty w dzisiejszych, niełatwych, czasach dodadzą otuchy moim słuchaczom - mówi artystka.

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane