|
|
Na zły dzień i wiele innych rzeczy fatalnie wpływających na nastrój najlepszym lekarstwem jest w większości przypadków muzyka, a jeżeli już odreagowywać muzycznie to tylko słuchając Simple Plan, kanadyjskiej kapeli punk – pop – rockowej.
Jeśli do tej pory nie istniało takie pomieszanie gatunkowe, to pięciu chłopaków, wchodzących w skład Simple Plan [gwoli informacji - Pierre Bouvier, Chuck Comeau, Jeff Stinco, Sebastien Lefebre i David Desrosiers – to na wypadek, gdyby ktoś ćwiczył swój francuski;-)], właśnie je wymyśliło. Pomimo iż zespół istnieje od trzech lat, tak naprawdę świat usłyszał o nich szerzej dopiero niedaw - no, odkąd wydali swój drugi album „Still Not Getting Any…” i wzięli udział w koncercie MTV Asia Aid, z którego dochód był przeznaczony na pomoc ofiarom tsunami. 11 utworów znajdujących się na albumie Simple Plan właściwie nie można określić jednoznacznie. Sami muzycy przyznają, że pisząc je nie zastanawiali się nad tym, jakie piosenki chcą stworzyć, wiedzieli tylko, że mają być dobre.
I słuchając ich można powiedzieć nawet więcej – one są po prostu świetne. Wystarczy wspomnieć punkowy „Shut up”, skomponowany w odpowiedzi na krytykę dziennikarzy czy też utrzymany raczej w klimacie popowym utwór „Untitled”, wykorzystany jako protest przeciwko prowadzeniu pojazdów przez nieletnich znajdujących się pod wpływem alkoholu. Na uwagę zasługują również „Jump” i „Welcome to my life”. Ale co ja będę zanudzać opi - sami. Wystarczy wejść na oficjalną stronę zespołu – www.simpleplan.com, popatrzeć a prze - de wszystkim posłuchać próbek z nowej płyty, żeby samemu zdecydować się na jej kupno. Wprawdzie znalezienie „Still Not Getting Any…” nie będzie najłatwiejszym zadaniem, ale od czego studencki spryt. W razie czego można ją zamówić na stronie www. Naprawdę warto.
Bernadeta Siemianowska
|