Metallica - czekała aż cztery lata

- Nadal tu jesteście? Jesteście tu nadal po czterech latach? - te słowa wypowiedział James Hetfield, wokalista Metalliki, gdy zespół powrócił na scenę, by zagrać bis. Ponad 60 tysięcy osób, które przyszło na stadion w Chorzowie odkrzyknęło, że tak.

Podczas dwugodzinnego koncertu odbyło się kilka takich rozmów. Hetfield pytał także, kto jest pierwszy raz, a kto był ostatnio. Obiecał, że zespół powróci podczas trasy promującej płytę. Nowy krążek jest poddawany ostatnim szlifom, premiera planowana jest na wrzesień.

Fani Metalliki czekali cztery lata na kolejny koncert w Polsce. W grudniu 2007 informacja o przyjeździe grupy została podana oficjalnie, w lutym zabrakło biletów na płytę Stadionu Śląskiego. A przez następne miesiące wszyscy zainteresowani niecierpliwie wyczekiwali jednego dnia - 28 maja.

Jednemu z najważniejszych koncertów w tym roku, jak zawsze przyświecała idea: „chociaż raz w życiu trzeba być na Metallice”. Oczywiście dla większości był to już kolejny koncert w życiu. Dla tych, którzy byli pierwszy raz, na pewno nie ostatni. Wielbiciele zespołu to ludzie w różnym wieku. I na stadionie było to widać. Pojawiały się nawet całe rodziny. Najczęściej jednak ojcowie z synami. Wszyscy bawili się znakomicie.

Wpuszczanie fanów na rozpoczęło się o godzinie 15.00, jednak ci najwierniejsi i najbardziej wytrwali byli już przed 8.00. Powód tak wczesnego przybycia jest oczywiście jasny - miejsce pod sceną, czyli wydzielony obszar, do którego można wejść jedynie z opaską na ręku. Dostaje się tam, w zależności od koncertu 1-2 tys. szczęśliwców, którzy mogą oglądać wszystko z odległości kilku metrów. Tak było także tym razem.

Wielogodzinne czekanie w kolejce zostało nagrodzone. Ci, którym udało się wygrać z upałem chodzili po Stadionie Śląskim z fioletowymi opaskami na nadgarstkach. A zaraz po przejściu barierek padali sobie w objęcia.Do pierwszego koncertu został czas, więc nadal trwał piknik. Wszędzie, gdzie tylko można było, siedzieli ludzie. Chowali się chociaż na chwilę przed palącym słońcem. Było jednak sporo osób, które dzielnie pilnowały miejsca pod barierkami, by być jak najbliżej.

Mnemic zaczął grać o 18.00, Machine Head o 19.00. Słońce nadal świeciło, więc efekty świetlne były niewidoczne. Oba występy dobre, publiczność bawiła się przy każdym utworze. Ale jednak czegoś zabrakło. Złe nagłośnienie, nie ten repertuar - brak kilku ważnych piosenek. Niedosyt pozostał. Były osoby twierdzące, że zespoły supportujące w 2004 zagrały lepiej. Kwestia gustu.

Metallica weszła na scenę o 21.00. I nagle wszystko przestało istnieć. Liczyło się tylko to, co śpiewali i grali, to co Hetfield mówił do publiczności. W jaki sposób to powiedział. Zaczęli od Creeping Death. Potem pojawiło się Harvester Of Sorrow, a przy The Unforgiven publiczność oszalała. Sporą część utworu zaśpiewała z wokalistą.

Następne piosenki to kolejna dawka energii. Wybuchowa mieszanka, która miała wpływ na cały tłum. Niezapomnianemu wykonaniu Nothing Else Matters towarzyszyły płomienie zapalniczek i światełka z aparatów. Słowa znają wszyscy, więc śpiewał cały stadion.

Na koniec zostało One i Enter Sandman, którym towarzyszyły efekty pirotechniczne. To obowiązkowa część każdego koncertu, zatem i w Chorzowie nie mogło ich zabraknąć. Po ostatniej piosence zespół zszedł ze sceny, jednak publiczności było mało. Rozentuzjazmowany tłum wykrzykiwał „Metallica”, więc zespół ponownie pojawił się na scenie. Na zakończenie były jeszcze trzy utwory, w tym So what?. Ostatnie słowa do fanów połączone były z rzucaniem pałeczek, piórek i frotek.

Następnie pożegnali się z fanami. Zgasły ogromne telebimy, na scenie zrobiło się ciemno. Cudzie zaczęli wychodzić ze stadionu. Można powiedzieć, że tłum wylał się jak rzeka. Wszystkim jeszcze brzmiały zagrane podczas tej nocy utwory. I słowa, że pojawią się niebawem, w przyszłym roku.

Lilianna Lipińska
(lilianna.lipinska@dlastudenta.pl)