"Laserowy Kot", czyli hipnotyzujący debiut WATY [RECENZJA]
2019-02-14 13:59:07WATA to jasny punkt na mapie alternatywnego Wrocławia. W grudniu 2018 roku miała miejsce premiera debiutanckiego albumu formacji tworzonej przez ex-muzyków Robot House i wokalistę Karola Ossolińskiego. Czy "Laserowy Kot" jest pozycją wartą polecenia? Przeczytaj recenzję!
Muzyka, jaką możemy znaleźć na krążku WATY wymyka się sztywnym klasyfikacjom gatunkowym. Jeśli chcielibyśmy w kilku słowach opisać cechy charakterystyczne wrocławskiej formacji, na pewno należy wspomnieć o transowości, oniryczności, a także oszczędnej warstwie muzycznej i lirycznej. Utwory zaprezentowane na "Laserowym Kocie" świadczą o dużej dojrzałości debiutantów. Muzycy nie boją się zabawy formą. W zasadzie tylko jedna piosenka na krążku (mowa o opublikowanym już wcześniej singlowym utworze "Bizon") posiada typową zwrotkowo-refrenową strukturę, charakterystyczną dla kawałków popowo-rockowych.
Przy wymienianiu cech rozpoznawczych grupy wspomnieliśmy o transowości. Najlepiej na "Laserowym Kocie" wypadają właśnie utwory oparte w znacznym stopniu o powtarzające się, zapętlone motywy. Mowa przede wszystkim o kompozycji "Hinduski" i sąsiadującym z nim "Aniołem". Są to piosenki, które najbardziej zyskują po wielokrotnym przesłuchaniu krążka. "Hinduski" to psychodeliczna, kosmiczna podróż, będąca jednocześnie jednym z najbardziej energetycznych fragmentów albumu. Natomiast hipnotyzujący "Anioł" wywołuje pewne skojarzenia z "Riders on the Storm" The Doors. Tekst recytowany jest na tle transowej partii basowej. Warstwę muzyczną dopełniają partie klawiszowe, kojarzące się trochę z organowymi pasażami Raya Manzarka. Oczywiście WATA gra w innym stylu, jednak pewne cechy utworu z pewnością mogą kojarzyć się z legendarnymi "Jeźdźcami burzy".
Kolejnym wartym uwagi utworem na krążku WATY jest piosenka tytułowa. To chyba najmocniej zapadający w pamięć fragment albumu. "Laserowy Kot" to utwór, który z pewnością może być dobrą wizytówką grupy. Odjechany tekst o antropomorficznym superbohaterze połączony z oszczędną, ale niezwykle "skuteczną" i niepozbawioną przebojowości warstwą instrumentalną to dość oczywisty wybór na piosenkę promującą płytę. Do utworu powstał zresztą interesujący wideoklip w stylu charakterystycznym dla wrocławskiego zespołu.
Nieczęsto można trafić na tak świadomy pod względem stylistycznym i brzmieniowym album debiutującej formacji. Z pewnością WATA to grupa, która wypracowała już swój charakterystyczny styl. W morzu pełnym podobnych do siebie młodych zespołów wrocławska formacja wydaje się prawdziwą perłą. Z pewnością taki rodzaj odważnej i bezkompromisowej twórczości jest w stanie zyskać wielu zwolenników.
KJ
fot. WATA/materiały prasowe