"Freak" - Armia jak przodownicy pracy
2009-12-29 13:17:45Po wydaniu tak mocnej płyty jak "Der Prozess" niejeden zespół udałby się pewnie na zasłużone wakacje. Co więcej, po nagraniu takiego opus magnum mógłby nawet zakończyć działalność. Ale nie Armia. Po upływie zaledwie 10 (słownie: dziesięciu) miesięcy, Budzy i spółka znów sprawiają, że trzeba zbierać szczęki z podłogi. "Freak", bo tak nazywa się najnowsze dzieło Armii, to płyta rewolucyjna.
Po wydaniu "Der Prozess" Tomasz Budzyński wspominał o planach nagrania minialbumu z suitą (w końcu już na płycie "Ultima Thule" pojawiła się taka forma). Jednak podczas prób powstało tyle materiału, że trzeba było zmienić plany. W czerwcu gruchnęła wiadomość, że w Małym Studiu u Licy powstaje nowy pełnowymiarowy album. Kolejne informacje były nie mniej zaskakujące - po raz pierwszy w historii zespołu (nie licząc bonusowego coveru The Doors na reedycji płyty Triodante) teksty będą po angielsku ! Żeby było ciekawiej, Budzy zawsze wyrażał się sceptycznie o możliwości nagrania materiału w języku Szekspira. Kolejną zwalającą z nóg wiadomością był powrót do składu po 16 latach przerwy założyciela Armii, legendarnej na polskiej scenie już postaci - Roberta Brylewskiego. Zresztą jeśli chodzi o formułę składu kapeli, też można mówić o rewolucji. Armia odeszła od tradycyjnej koncepcji rockowej kapeli, przy nagrywaniu "Freaka" brało udział 13 (słownie: trzynaście!) osób.
Muzycznie też jest rewolucja. Nie gitary, a saksofony (widoczna jest fascynacja Budzego Johnem Zornem) stanowiły początkową bazę utworów. Świetna robota Sławka Gołaszewskiego. Wszystko jest podane w pysznym sosiku psychodeli uzupełnionym charakterystyczną gitarą Bryla. I choć głównym elementem recenzji powinno być skupianie się na muzyce, tutaj tego nie będzie. Nie można wyróżniać konkretnych utworów, czy fragmentów. Podobnie jak wcześniejsza płyta Armii (a może nawet w większym stopniu), "Freak" jest jednolity i tylko przez pryzmat jednolitości należy go odbierać. Jeśli jednak musiałbym coś wyróżnić, byłby to numer "Break out". Za wszystko.
Teksty ? Tym razem nie teksty (jak choćby na "Der Prozess", który był całością, zwartą koncepcją) stanowią szkielet utworów, jednak (powstałe przy współudziale Gera, drugiego głosu na "Freaku") do muzyki pasują wprost idealnie - aż trudno sobie wyobrazić, że miałyby być po polsku. W dodatku czytanie tekstów w książeczce wywołuje uśmiech na twarzy. Czemu - sprawdźcie sami.
Jedyne, czego może brakować to charakterystyczny, psychodeliczny głos Roberta Brylewskiego który na dłużej pojawia się tylko pod koniec ostatniego utworu - "The other side". Ale to takie czepianie się na siłę.
"Freak" nie bije po twarzy i nie zostawia słuchacza leżącego na ziemi, jak Der Prozess. "Freak" raczej otwiera przestrzenie, które wcześniej były zamknięte - co więcej, o istnieniu których mało kto mógł wiedzieć. Brylewski: "Nie jest to płyta do przesłuchania jednorazowego, spełnia wszelkie warunki dojrzałej roboty artystycznej. W ogóle to świetnie mi się grało"
Rzadkością jest, gdy zespół swój rozkwit przeżywa po 25 latach istnienia. Tym bardziej należy się cieszyć, że mamy Armię i trzymać kciuki, żeby nadchodzący rok był przynajmniej tak dobry jak 2009. A że sam Budzy mówi "Bardziej od tego co Armia nagrała wczoraj interesuje mnie co może nagrać jutro" - nie można nie ostrzyć sobie apetytów ! I choć o "Freaku" można by długo pisać, to - parafrazując T-Raperów Znad Wisły - nic już nie ma do dodania, pora zasiąść do słuchania. Ścisłe podium, jeśli chodzi o 2009.
Michał Przechera