Wywiady - Muzyka

Dziewczyny się rozpędzają!

2012-02-21 12:44:42

Dziewczyny radzą sobie coraz lepiej! Zespół, którego głównymi twarzami są wiecznie optymistyczne Ania Karamon i Ola Nowak pracuje nad materiałem na drugą płytę i jest w trakcie klubowej trasy koncertowej przypominającej nam pierwszy album "Dziewczyny z sąsiedztwa".

Do rozmowy z Dziewczynami zasiedliśmy w apogeum sezonu na mrozy. Kiedy siedzieliśmy w kawiarni, na dworze było z jakieś -15 stopni, ale Ania i Ola wciąż jeszcze były nakręcone koncertem w Poznaniu, który odbył się poprzedniego dnia (rozmawialiśmy 2 lutego). Pierwsze pytania skierowaliśmy jednak na wiadomą tematykę X-Factor - to w gruncie rzeczy dzięki temu programowi Dziewczyny wypłynęły na szerokie wody. My jednak byliśmy przede wszystkim ciekawi, czy...

Nie nudzą już Was te wszystkie pytania o X-Factor?

Ola: Jeżeli chodzi o X-Factor, to jeszcze nas nie nudzi, aby o nim opowiadać, ale... przed chwilą rozmawiałyśmy z panią redaktor, która położyła dyktafon i zadawała pytania: "no to jak to wszystko się zaczęło?", "skąd nazwa zespołu?" i "dlaczego taka muzyka?", więc jesteśmy przygotowane na to, że z pokorą odpowiadamy na takie pytania, choć odpowiedzi na nie udzieliłyśmy wielokrotnie.

Skoro jesteśmy już przy nazwie zespołu: czy nie chciałyście jej zmienić, skoro w Waszym gronie są także i mężczyźni? Maja Sablewska kiedyś w X-Factor powiedziała, że Wasza nazwa jest tragiczna i z chęcią by ją zmieniła.

Ania: Nazwa zespołu "Dziewczyny" powstała właśnie po tym, jak dołączyli do nas chłopcy! Wcześniej, kiedy jeszcze występowałyśmy w duecie, robiłyśmy to pod swoimi nazwiskami. Chłopcy, gdy chcą zaznaczyć swoją obecność, kiedy  jesteśmy razem, mówią, że to nie jest zespół Dziewczyny, tylko Dziewczyni.

Ola: A ja skomentuję drugą część pytania - usprawiedliwię Majkę. Na etapie castingów Maja poznała nas jako duet, nie wiedząc, co się za naszę nazwą kryje. Dopiero później poznała naszą twórczość i zespół, i myślę, że zrozumiała koncepcję.

I ją zaakceptowała?

Ola: Nazwa się przyjęła.

Ania: Na początku jury nie akceptowało tej nazwy, później jednak nikt nie miał z tym problemu... przynajmniej tak nam się wydaje.

Jak wspominacie współpracę z Mają Sablewską? Czy rzeczywiście mogłyście czegoś się od niej nauczyć?

Ania: Maja była naszym opiekunem. Znalazłyśmy się w jej grupie, bo taka jest formuła tego programu - każdy uczestnik przynależy do któregoś jurora. Jej rola była taka, że gdy trzeba było jakieś rzeczy przeforsować, to ona była taką osobą, do której kierowałyśmy nasze pomysły i pomagała w ich realizacji. Były rozmowy i wymiany poglądów.

Czy nie zastanawiałyście się, czy dobrze się stało, że nie wygrałyście, bo poprzeczka i oczekiwania publiczności mogłyby pójść w stosunku do was odrobinę za wysoko?

Ania: Nie zastanawiałyśmy się. Nie miałyśmy takich obaw. Mamy zespół, który w wąskich kręgach był znany przed programem, najważniejsze dla nas było to, by ludzie sięgnęli po naszą muzykę i to chyba się udaje.

Na niektórych zwycięzców takich show ciąży jednak ogromna presja. Musieli np. podpisywać wieloletnie kontrakty na kilka płyt…

Ania: Teraz nie jest wcale łatwo podpisać kontrakt – czasy w firmach fonograficznych się zmieniły. Wcześniej firmy miały pieniądze na promocję artysty, wydawanie płyt, teraz wygląda to zupełnie inaczej.

Czy Dziewczyny zauważyły zwiększone zainteresowanie swoim zespołem? Sprzedaje się więcej płyt i więcej osób przychodzi na Wasze koncerty?

Ola: A jak myślicie?

Pewnie tak, ale możliwe jest, że mogłyście mieć znacznie większe oczekiwania po udziale w programie…

Ola: Na pewno cieszy nas fakt, że ludzie nie kojarzą nas tylko z X-Factor. Zespół przed programem funkcjonował sobie w jakiś tam sposób, oczywiście w mniejszym gronie, a dzięki X-Factor dotarliśmy do szerszej  publiczności, mając w zapasie naszą muzykę. Bo odbiorcy nie oczekują od nas coverów, tylko właśnie naszych utworów.

Ania: Ten program nam pomógł i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wiadomo, że ludziom, którzy znają nas z X-Factora mogło się podobać ewentualnie to, że fajnie dziewczyny śpiewają, ale myślę też, że część z nich na pewno wpisała sobie w internet "zespół Dziewczyny" i dzięki temu dotarli do naszej muzyki. Niektórzy z nich pewnie nigdy nie odkryją, że mamy też własne piosenki, a część przyjdzie na nasz koncert z ciekawości. Nie mówię, że 100% osób, które polubiło nas oglądając program, zostało naszymi fanami po programie - zawsze może być tak, że ktoś nie lubi takiej muzyki jaką gramy i powie "Boże, takie ładne piosenki śpiewały w X-Factor, a co one teraz tu grają?"

Ola: Zdecydowana większość tych osób jednak nie czuje rozczarowania. A pamiętajmy też o tym, że zazwyczaj ciężko jest konkurować z coverami, które w takich programach są zawsze świetnie zaaranżowane.

A jak wam się grało na ostatnim koncercie w Poznaniu?

Ania: Było chyba ze 190 osób, czyli pełny Blue Note. I ludzie śpiewali całe nasze piosenki, nie tylko refreny!

Przychodzi więcej dziewczyn, czy mężczyźni też gdzieś się przewijają?

Ola: Nie zauważyłam jakiegoś podziału płciowego, mężczyźni przychodzą z kobietami i na odwrót. Nasze piosenki tekstowo na pewno są skierowane bardziej do kobiet, ale muzycznie jest tam dużo takich elementów, jak solówki gitarowe, które mogą spodobać się i facetom.

Czy nie chciałyście tworzyć tekstów bardziej uniwersalnych, skierowanych do obu płci?

Ania: Jestem dziewczyną, to i ta płyta jest bardzo dziewczyńska. Polityka mnie za szybko irytuje, a muzyka to przyjemność. Może jeszcze kiedyś sie pokuszę o jakiś protest song, zobaczymy.

A czy w piosence "Jesteś moim ideałem" śpiewacie o kimś konkretnym? Istnieje dla was ideał faceta?

Ania: To jest oczywiście postać wirtualna! (śmiech) Opowiada o historii pewnej znajomości internetowej, czyli całkiem wyimaginowanej.

Ale może w realu chodzi taki po ziemi...

Ania: No, u mnie chodzi...

Gracie dość nietypową muzykę jak na polski rynek muzyczny. Czy nie bałyście się, że wybierając taki, a nie inny miks gatunkowy, które gracie, traficie w niszę i nie zostaniecie zaakceptowane przez widownię?

Ola: Jeśli chodzi o wyobrażenie muzyczne i o odbiór muzyki przez ludzi, my nie mamy takiego podejścia, że jesteśmy zamkniętą grupą, która nie ma kontaktu z rzeczywistością. Tworząc materiał na naszą płytę mieliśmy świadomość, że może się spodobać, bo gramy na tyle przyswajalną muzykę, że nawet nie martwiliśmy się o jej przyjęcie. Może trzeba się przy nas chwilę zatrzymać, troszeczkę skupić, ale jest to coś, co zostanie na dłużej i na pewno warto na to zwrócić uwagę. Nasza droga artystyczna jest konsekwentna i na pewno nie będziemy robić czegoś na szybko, bo takie akurat są trendy.

Ania: Chodzi nam o to, żeby wypracować sobie własny rozpoznawalny styl.

Czy zespół Dziewczyny planował kiedykolwiek podbicie Zachodu? Macie przecież na swoim koncie piosenkę śpiewaną w języku angielskim, a w Polsce przyjęło się, że jak ktoś śpiewa po angielsku, to ma ambicje zawojowania rynku zachodniego.

Ola: Ta płyta jest po części próbą pogodzenia się z faktem, że nigdy nie będziemy czarnymi wokalistkami. Zaakceptowałyśmy nasze słabości i skupiłyśmy się na kierunku, który obrałyśmy. Myślę, że na Zachodzie nie byłybyśmy z miejsca skreślone, bo np. Amerykanie są bardzo otwarci i im wsio ryba, czy to byłoby zaśpiewane w języku polskim czy angielskim. Na pewno fajnie by to przyjęli! Naszym wielkim marzeniem jest zwiedzenie tego kraju, zwłaszcza Nowego Jorku. Mam nadzieję, że nam się to kiedyś uda.

Ania: Z jednej strony jest to muzyka śpiewana w języku polskim, a z drugiej, kiedy graliśmy w Bydgoszczy, na nasz koncert przyszli jacyś Francuzi. Byli zachwyceni i mówili: "Świetne to! Takie latynoskie!" Nas to bawi, bo wszystkie gatunki, które znalazły się na tej płycie, są tak naprawdę przemielone przez polskie myślenie (śmiech). Ja, osobiście, nie mam aspiracji podbicia rynku zagranicznego i zdobywania pierwszych miejsc na światowych listach przebojów.

Ola: A ja myślę, że to fajnie byłoby podbić świat... (śmiech)

Czy Wasz udział w eliminacjach do konkursu Eurowizji był zabiegiem promocyjnym, czy to był swojego rodzaju żart? Piosenka, którą wykonywałyście, była dość ironiczna.

Ola:  W takim przypadku ciężko mówić o jakichkolwiek zabiegach promocyjnych, bo to się jakby dzieje samo z siebie. Pomysły przychodziły jeden po drugim i w pewien sposób był to jeden z takich kroków.

Ania: Piosenka była żartobliwa i dowcipnie ubrana. Oczywiście nie do końca udało nam się w uzyskać efekt zamierzony, gdyż pomimo tego, że miałyśmy wymyśloną choreografię, nie było do końca jej widać. Zajęłyśmy podobno dobrze wróżące, zaszczytne dziesiąte miejsce na dziesięć możliwych (śmiech).

Dziś ten udział nie byłby wam już raczej potrzebny…

Ola: My się nie poddajemy zabiegom promocyjnym jakichś podpowiadaczy. Same kierujemy swoimi działaniami, by móc się gdzieś pokazać. Kilkanaście lat temu ktoś, kto wystąpił w Sopocie, Opolu czy Zielonej Górze z miejsca stawał się gwiazdą.

Ania: Kiedyś kluby i festiwale były ze sobą połączone, bo znajdowały się w rękach jednej organizacji państwowej. Z jednej strony było łatwiej, a z drugiej trzeba było koniecznie iść pewnym tropem. Teraz jest po prostu wolność. Czasami, jak się z takiego dużego zniewolenia ma nagle tak wiele możliwości, to nie wiadomo w ogóle jak z tej wolności korzystać. My tak samo, wybierałyśmy intuicyjnie zwłaszcza na początku tej drogi. Wykorzystywałyśmy szanse, które gdzieś tam nam się nadarzały.

A czy są jakieś oferty występów, których teraz byście już nie przyjęły?

Ola: Było takie jedno święto, na którym nie wystąpiłyśmy... Święto Ryby! "Na Święto Ryby zagra zespół Dziewczyny". No jak to brzmi! (śmiech)

Ania: Jasne, każdemu pewnie takie występy sie zdarzają, bo fajnie się mówi z takiej pozycji, że gram jakieś koncerty w miesiącu i mam za co przeżyć. Ale inaczej się mówi, kiedy nie gram i muszę wystąpić. I albo zagram i przeżyję, albo nie. Wolę grać na Święcie Ryby swoją muzykę, niż grać covery, których nie lubię grać, bo muszę.

Skoro już jesteśmy przy coverach… Na YouTube są wasze wykonania piosenek Republiki. Wyszło wam to bardzo interesująco i zdaje się, że bez jakiegoś większego bólu zębów. Czujecie jakąś wyjątkową miętę do twórczości Grzegorza Ciechowskiego?

Ania: Dla mnie Ciechowski to geniusz! Był wybitnym artystą i zagranie jego piosenek nigdy nie byłoby dla nas wstydem.

Ale na pewno istniało ryzyko przearanżowania piosenki tak, że wierni fani uznaliby wasz występ za profanację?

Ania: Na pewno są tacy fani, którzy znają wszystko na wylot i rzucaliby na nas bluzgi z pierwszych rzędów, aczkolwiek nie mieliśmy aż takiego ciśnienia, może nawet z powodu braku takiej świadomości. Pomysły na piosenki Grzegorza C. zrodziły sie w bajecznej scenerii... pojechaliśmy na wakacje pod Kazimierz Dolny, zamknęliśmy się w drewnianej chałupie, w takiej osadzie wzorowanej na XIX-wieczną i przez dwa dni bawiliśmy się brzmieniami oraz tworzyliśmy aranże do piosenek, mało tego, wcale nie jest powiedziane, że te piosenki nie znajdą się na płycie, bo bardzo nam się spodobało to, co wyszło.

Kiedyś powiedziałyście, że nagranie płyty będzie dla was sukcesem. Album na koncie już macie, czy wobec tego uważacie się teraz za zespół, który ten sukces odniósł?

Ola:  Największym sukcesem jest dla nas możliwość rozwoju. Nagranie płyty było jednym z etapów takiego rozwoju. To nie jest tak, że osiągasz sukces samym faktem, że nagrasz płytę, potem leżysz i nic nie robisz.

Ania: Razem z Olą co jakiś czas stawiamy sobie nowe cele. Wypisujemy sobie jakieś nasze punkty, które chcemy zrealizować, a potem się okazuje, że trzeba robić nową listę, bo już je osiągnęłyśmy. To są nasze takie małe sukcesy, których z upływem czasu jest coraz więcej.

A jak jest z popularnością? Jesteście rozpoznawane na ulicach?

Ola:  Ja mam spokój, ale Anię rozpoznają. No i jak jesteśmy we dwie, to niektórzy zaczynają nas kojarzyć.

Ania: Byłam kiedyś u Chińczyka. Idę z jedzeniem i takie dwie panie siedziały. Widzę, że mnie rozpoznały i w końcu jedna z nich się odezwała tak z ukosa "a gdzie koleżankę zgubiła?"

Ola: Ludzie myślą, że my ciągle gdzieś razem chodzimy.

Ania: Żeby być rozpoznawalnym to też trzeba tego chcieć. Ostatnio spotkałam Michała Szpaka w Złotych Tarasach - ciężko było na niego nie zwrócić uwagi. Szedł z rozwianym włosem, zamaszystym krokiem i w białym futrze. Ludzie go za to kochają!

Jak zatem będą wyglądać następne miesiące w wykonaniu Dziewczyn – najpierw trasa klubowa, a później materiał na drugą płytę?

Ania: Już przygotowujemy nowy album! W Poznaniu zagraliśmy pierwszy raz nowego singla, który się spodobał publiczności i mam nadzieję, że ujrzy światło dzienne we wszystkich najpopularniejszych rozgłośniach radiowych w kraju. (śmiech)

Ola: Mamy jeszcze jedno marzenie! Chciałybyśmy prowadzić jakiś program w telewizji…

Jakieś ploteczki w rodzaju „Magla towarzyskiego”?

Ola: Nie. Coś o wiele poważniejszego!

Rozmawiali: Adrianna Pałka (adrianna.palka@dlastudenta.pl)
Jerzy Ślusarski (jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: zespół dziewczyny wywiad rozmowa x-factor ania karamon ola nowak dziewczyny z sąsiedztwa a gdyby tak
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
album Pryzmat
O premierze debiutanckiej płyty "Pryzmat" oraz ważnych aspektach muzyki pop z Agatą Gołemberską [Wywiad]

Rozmowa o pracy przy nowej płycie, zadaniach muzyki pop, owocnej pracy w czasach pandemii oraz muzycznych inspiracjach artystki.

Zobacz również
Ostatnio dodane