Avatar "Dance Devil Dance" - recenzja płyty
2023-02-24 17:46:2617 lutego miała miejsce premiera dziewiątego już albumu studyjnego zespołu Avatar, który nosi tytuł "Dance Devil Dance". Jak grupa z takim doświadczeniem wypadła na najnowszym krążku?
Zobacz też: Skrillex wraca z nową płytą "Quest For Fire".
Ten album krwawi czarną krwią
Avatar to szwedzki zespół założony w 2001 roku. Jest to grupa tak różnorodna, że trudno jest ją przypisać do jednego gatunku muzycznego, jednak najbliżej mu do melodic death metalu i nu metalu. Obecny skład istnieje od 2012 roku, a tworzą go: wokalista Johannes Eckerström, perkusista John Alfredsson, gitarzyści Jonas Jarlsby i Tim Öhrström oraz basista Henrik Sandelin. Do 2016 ukazało się aż sześć albumów studyjnych grupy Avatar, które zdobyły ogromną popularność w Szwecji i USA. Przed dokonaniem analizy "Dance Devil Dance" warto zaznaczyć, że ten zespół nie należy do zwyczajnych kapeli muzycznych. Ich znakiem charakterystycznym jest wprowadzanie wraz z muzyką pewnych elementów wręcz teatru, dlatego istnieje wielu ich fanów, jak i tych, którzy niezbyt lubią ten konkretny klimat.
"Dance Devil Dance" to, jak powiedzieli sami twórcy, album, który krwawi czarną krwią. Cały materiał, który przedstawił nam Avatar na tej płycie powstał w prawdziwej szwedzkiej dziczy, ponieważ muzycy specjalnie zrezygnowali z nowoczesnego studia i wielkiego miasta, aby stworzyć coś naprawdę mocnego. Czy im się udało?
Przed premierą albumu mogliśmy usłyszeć trzy single: tytułowy "Dance Devil Dance", "The Dirt I'm Buried In" oraz "Violence No Matter What" w duecie z Lzzy Hale - wokalistką, którą znać można z Halestorm. Mroczni twórcy z Avataru dobrze wiedzieli, jak zagrać słuchaczami muzyką i obrazem tak, aby pozostawić w nich niedosyt i sprawić, by chcieli tylko więcej. To w Avatarze ceni się najbardziej - krwistość nie tylko muzyczną, ale także mroczność charakteryzacji na koncertach i w teledyskach, wspomnianą wcześniej teatralność. Wszystko zgrywa się w ciekawą całość. Fani gitarowych riffów z pewnością się nie zawiodą. Na Dance Devil Dance czeka na nich soczysta dawka takich zabiegów muzycznych. Ten krążek można określić ciężkim, ale trzeba zauważyć, że Avatar dalej idzie swoją drogą. Nie zabraknie też delikatniejszych części, np. Train.
"Dance Devil Dance" jest na pewno wartym przesłuchania albumem. Avatar stwarza na nim swój charakterystyczny klimat "Metal Circus", jak sami siebie nazywają. To grupa niepodobna do żadnej innej, nie opiera swojej twórczości jedynie na muzyce, dba o każdy szczegół, jaki chce zaprezentować swojej publiczności.
Katarzyna Derezińska
fot. materiały prasowe