Recenzje - Muzyka

Zeus żyje i ma się dobrze

2013-02-24 14:53:33

Od premiery krążka "Zeus. Nie żyje." minęło już kilka miesięcy, jednak grzechem byłoby nie napisać paru zdań o tej płycie. W naszym zestawieniu najlepszych polskich rap albumów ubiegłego roku krążek Kamila Rutkowskiego (to pierwszy znak, że coś tutaj jest inaczej - który raper podpisuje się imieniem i nazwiskiem?) zajął trzecie miejsce, co jest kolejnym powodem do trochę dokładniejszej analizy tego wydawnictwa.

Pierwszym, co rzuca się w oczy jeszcze przed odpaleniem krążka jest ciekawe wydanie albumu - nie ma rozklejającego się oszczędnościowego digipacka, do płyty dołączona jest osobna książeczka z tekstami oraz historia powstania albumu autorstwa Joteste z wytwórni Pierwszy Milion.

W dużym skrócie - Zeus wyjechał do Anglii, rozstał się z dziewczyną i wytwórnią Embryo, wrócił do Polski, poznał nową partnerkę - no i efektem tych wszystkich zawirowań jest jego najnowszy album. Ostatnimi czasy to rzadka sytuacja, kiedy solowa płyta rapera jest jego rzeczywistą solówką. "Zeus. Nie żyje" to krążek w stu procentach autorski (z wyjątkiem trzech pojawiających się na nim DJów, ale to przecież oczywistość) - ze świecą szukać wśród polskich rapowych płyt takich bez żadnych featuringów i z raperem produkującym wszystkie utwory.

Po pierwsze i najważniejsze - "Hipotermia". Nie dziwi ogromna popularność tego depresyjnego jednak utworu (rozpoczęta jeszcze przed premierą albumu), słusznie katowanego na Fejsbukach, blogach i w prywatnych wiadomościach. Emo rap? Na takie zarzuty Zeus mógłby odpowiedzieć cytatem z wcześniejszej płyty - "Jak chcesz mnie uczyć hardcore'u i prawd o życiu, wyprowadź się gnoju od rodziców". Swoją drogą - też pauzujecie "Hipotermię" po słowie "seans"?

Tekstowo jest raczej pesymistycznie - dominują zdystansowane spostrzeżenia i chłodne obserwacje dotyczące rapu, życia i społeczeństwa. Nie ma ściemniania o szczytnych ideałach braterstwa - "Minęły czasy koleżeństwa i szczerych słów, zamiast zajawki jest w sercach śnieg i lód, idziesz po hajsy przez deptak ze ściętych głów, a dawne ideały robią puf!" ("Śnieg i lód" - ten utwór to bezkompromisowe rozliczenie z fałszem środowiska i pogonią raperów za kasą). Zeus momentami szczerze mówi o swoim życiu ("Przeżyłem rozpad związku, operację mamy, emigrację i chyba depresję" - "Muzyka, miłość, przyjaźń"), czasami natomiast staje się narratorem opowiadającym historie swojego pokolenia ("Znika cały twój gniew i niechęć do świata gdy twój syn wita cię słowem tata" - "Słońce"). W tle cały czas przewija się Łódź - "Moje ukochane miasto jest trochę jak rodzic alkoholik, czasami nienawidzisz go bardzo i masz dość, ale przy obcych bronisz" ("Lekcja patriotyzmu").  Plus za nienachalne hashtagi, jednak porównania z Biszem w tym elemencie wypadają na korzyść tego drugiego. Damsko-męskie kawałki ("Kobiety swoich mężczyzn", "Obcy sufit") bronią się nieco słabiej niż reszta płyty, jednak mimo wszystkie stanowią dobre uzupełnienie tematyczne płyty. No i propsy za niechęć do Żubrówki.

Nadal widoczna jest fascynacja Zeusa Nirvaną - na wcześniejszej płycie było "I hate myself and I want to die", teraz jest "Whatever nevermind". A nawiązania do niedoszłego samobójstwa czy pojawiające się gdzieniegdzie antydepresanty zdradzają spory wpływ Kurta Cobaina na twórczość łodzkiego MC. Wyraźny jest jednak podział na kawałki depresyjne i te nagrane po okresie dołka. Sinusoida nastrojów waha się od "Dziś nie wiem sam, czy kiedyś będę szczęśliwy, czy zdechnę smutny jak teraz" ("Hipotermia") po "Teraz chcę wyjść na światło dnia" i "Chcę ujrzeć świt, nie chcę umrzeć dziś" ("Świt") - przyszłość wydaje się zatem rysować w dość optymistycznych barwach.

Kamil po raz kolejny udowadnia, że w kwestii nawijki jest nieprzewidywalny. Może nie jest to multiflow Mesa, ale na takie zabawy frazą czy podziały na sylaby nie odważyłaby się (czy to z powodu niewystarczających skillsów czy też braku odwagi) większość "czołówki" sceny - "Kocham eksperymenty w muzyce, ale nie jestem doktor Mengele" - słowa z "Muzyki, miłości, przyjaźni" idealnie oddają zajawkę Zeusa na chodzenie bocznymi drogami. Kamil wydaje się zadowolony z takiego stanu rzeczy - nie łasi się do kolegów z branży, wydawców czy kogokolwiek mającego znaczący głos w rapgrze - "wolę iść pod prąd zamiast skakać w strumień" ("Strumień").

Zeus producent jest równie dobry co Zeus raper. W czasach, gdy sample z winyli przegrywają z kiepsko przekonwertowanymi empetrójkami Kamil stworzył żywe podkłady z grubymi dołami i wyrazistymi górami. Klangujący bas w "Słońcu", przesterowana quasigitara w "Lekcji patriotyzmu", głosy w tle w "Gwiazdach" - aż szkoda, że Zeus jest przeciwnikiem udostępniania swoich instrumentali. Jest różnorodnie, nowocześnie ("Strumień"), jednak z poszanowaniem tradycji ("Znasz mnie") - na próżno szukać dubstepowych wiertarek czy grime'ów. Szkoda tylko, że DJe pojawiają się w zaledwie sześciu kawałkach - brawa za skrecze chociażby w "Śniegu i lodzie", jednak chciałoby się więcej.

Zeus to, z zachowaniem wszystkich proporcji, Waldemar Łysiak polskiego rapu. To raczej środowisko powinno żałować wykluczenia go niż odwrotnie. Ulica zapewne tylko będzie prychać pogardliwie, fani Ostrego pohejtują trochę w komentarzach, ale nie zmieni to faktu, że jedną z najlepszych płyt w polskim hip-hopie nagrywa koleś, którego środowisko wykluczyło bez zająknięcia - bo jak inaczej traktować chociażby pominięcie Zeusa przy tworzeniu ubiegłorocznego line-upu Łódź Hip Hop Arena? Z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że "Zeus. Nie żyje." to album, do którego będzie chciało się wracać również i po latach. Zeus pozostał sobą.

Michał Przechera (michal.przechera@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: zeus nie żyje recenzja płyta hipotermia kamil rutkowski polski hip-hop łódź
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • CUDO! [0]
    kkk
    2013-05-25 13:43:16
    Świetna płyta, świetny raper... To wykluczenie sprawiło, że stał się lepszy i jego twórczość pozostawiła w tyle resztę raperów... Jestem jak najbardziej na tak :)
Zobacz także
LemON "Piątka" - recenzja płyty

Przeczytaj recenzje najnowszego albumu LemON.

Mery Spolsky zapowiada wydanie albumu "EROTIK ERA"! [WIDEO]
Mery Spolsky "EROTIK ERA" - recenzja płyty

Jak prezentuje się najnowszy krążek artystki?

"Pokaz slajdÃłw" Kwiatu Jabłoni dostępny w preorderze [WIDEO]
Kwiat Jabłoni "Pokaz slajdów" - recenzja płyty

Znany zespół pop - folkowy powraca

Polecamy
Harry Styles "Harry's House"
Harry Styles "Harry's House" - recenzja płyty

Harry Styles zaprasza do swojego domu. Czy warto do niego zajrzeć?

Yungblud - nowy album
"Yungblud" - recenzja płyty

O czym opowiada trzeci album brytyjskiego artysty Yungbluda?

Zobacz również
Ostatnio dodane
LemON "Piątka" - recenzja płyty

Przeczytaj recenzje najnowszego albumu LemON.

Mery Spolsky zapowiada wydanie albumu "EROTIK ERA"! [WIDEO]
Mery Spolsky "EROTIK ERA" - recenzja płyty

Jak prezentuje się najnowszy krążek artystki?

Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!