Punk na wesoło
2007-05-29 09:57:45Nie idą za modą na cukierkowe piosenki, olewają wszelkie trendy i mają gdzieś czy się to komuś podoba czy nie. Przed nami niekonwencjonalny i bezkompromisowy Kalosz Laszlo ze swoją najnowszą płytą „Very nice, peace quiet and pretty face".
Proste, momentami ocierające się o kicz kawałki, przy których nie da się nie śmiać. Pozytywne wibracje zapodane na ostro. Oto co znajdziemy na debiutanckim, oficjalnie wydanym krążku koszalińskiej grupy. Największym atutem płyty jest jej nieprzewidywalność. Zespół balansuje łącząc różne style. Ostre granie z akustyką czy temat kotka z problemem zła. Dziś tak zróżnicowane stylistycznie wydawnictwa to rzadkość. Płytę można podzielić na dwie części. Jedną typową, punkową i drugą trochę przerysowaną, w stylu Big Cyc.
Na początek serwują nam żywy punk rock. Później, przechodzimy do części nieco luźniejszej i otrzymujemy lekką piosenkę „Kiss me Darling". Po chwili znów dostajemy mocnego kopa w postaci utworu „Dżadża". Następnie zjeżdżamy do nieco kiczowatych i pastiszowych songów takich jak „My girl is McGiver" czy „Edi" stylizowany na pewną piosenkę...Fasolek. I kiedy myślimy, że szczyt został osiągnięty zespół raczy nas utworem „...To dostaniesz laczkiem w twarz." Gdy przyzwyczajeni do takiej stylistyki, czekamy znów na coś śmiesznego, dostajemy na koniec dawkę ostrego punk rocka.
Ta różnorodność sprawia, że choćby z czystej ciekawości co będzie dalej, chce się słuchać. Zero monotonii i nudy. Teksty może i nie są zbyt wymagające, ale jakże to miła odmiana, po wszechogarniających tematach polityki i smutnej rzeczywistości, posłuchać czegoś wesołego.
Dobra płyta, żeby oderwać się od szarej codzienności, powygłupiać i pośmiać. Warta wydania kilku złotych i znalezienia się w płytotece każdego szanującego polski rynek muzyczny.
Agnieszka Antosiewicz
Proste, momentami ocierające się o kicz kawałki, przy których nie da się nie śmiać. Pozytywne wibracje zapodane na ostro. Oto co znajdziemy na debiutanckim, oficjalnie wydanym krążku koszalińskiej grupy. Największym atutem płyty jest jej nieprzewidywalność. Zespół balansuje łącząc różne style. Ostre granie z akustyką czy temat kotka z problemem zła. Dziś tak zróżnicowane stylistycznie wydawnictwa to rzadkość. Płytę można podzielić na dwie części. Jedną typową, punkową i drugą trochę przerysowaną, w stylu Big Cyc.
Na początek serwują nam żywy punk rock. Później, przechodzimy do części nieco luźniejszej i otrzymujemy lekką piosenkę „Kiss me Darling". Po chwili znów dostajemy mocnego kopa w postaci utworu „Dżadża". Następnie zjeżdżamy do nieco kiczowatych i pastiszowych songów takich jak „My girl is McGiver" czy „Edi" stylizowany na pewną piosenkę...Fasolek. I kiedy myślimy, że szczyt został osiągnięty zespół raczy nas utworem „...To dostaniesz laczkiem w twarz." Gdy przyzwyczajeni do takiej stylistyki, czekamy znów na coś śmiesznego, dostajemy na koniec dawkę ostrego punk rocka.
Ta różnorodność sprawia, że choćby z czystej ciekawości co będzie dalej, chce się słuchać. Zero monotonii i nudy. Teksty może i nie są zbyt wymagające, ale jakże to miła odmiana, po wszechogarniających tematach polityki i smutnej rzeczywistości, posłuchać czegoś wesołego.
Dobra płyta, żeby oderwać się od szarej codzienności, powygłupiać i pośmiać. Warta wydania kilku złotych i znalezienia się w płytotece każdego szanującego polski rynek muzyczny.
Agnieszka Antosiewicz
Słowa kluczowe: Laszlo Kalosz, Very nice, peace quiet and pretty face