Nie taki diabeł straszny...
2012-12-15 18:25:13Od "Lasów Pomorza" po zdjęcia w futrze na okładce "Gali" - przebicie się Adama Nergala Darskiego do mainstreamu odbyło się dość nagle i naturalną konsekwencją tej medialnej wszechobecności było wydanie biografii jednego z najpopularniejszych za granicą polskich muzyków, założyciela grupy Behemoth.
Już sprawnie zmontowane trailery zapowiadały surowy kawał kontrowersyjnych opowieści i bezkompromisowych sądów. Czy jednak "Sacrum Profanum. Spowiedź heretyka" spełnia oczekiwania czytelników? Trudno powiedzieć, bo to pozycja zdecydowanie bardziej skierowana do szerokiej publiczności niż ortodoksyjnych blackmetalowców.
Nergal (w dużej mierze zachowując chronologię) opowiada o swoim dzieciństwie, budzącej się w nim fascynacji metalem, związkach damsko-męskich (w tym, jak sam mówi o słynnym "mezaliansie" z Dodą, który w Polsce medialnie wypromował go bardziej niż wszystkie zagrane przez niego dźwięki), wreszcie o wygranej walce z białaczką. Czyta się sprawnie i szybko, jednak to właściwie nic więcej niż standardowy schemat tego typu życiorysów.
Rozmawiający z Darskim Krzysztof Azarewicz (autor sporej części tekstów Behemotha) i Piotr Weltrowski to jego kumple, co daje "Spowiedzi heretyka" spojrzenie z nieco innego punktu widzenia niż w przypadku większośći wywiadów-rzek, przeprowadzanych przez profesjonalnych dziennikarzy. Dzięki temu już na starcie skrócony jest dystans i odbiorca ma wrażenie uczestnictwa w przyjacielskiej gadce.
Nergal to sprytny PR-owiec. Mówi dokładnie to, co powinien powiedzieć - kiedy trzeba, nie kończy myśli przez co pozwala czytelnikowi jedynie domyślać się najważniejszego. Dość odważnie mówi o swoich problemach i rozterkach, jednak więcej w tym elementów kontrolowanego pamiętnika niż bezkompromisowego rozliczenia się z rzeczywistością.
Co prawda, spiritus movens Behemotha przyznaje się zarówno do eksperymentów z twardszymi dragami czy wizyt w salonach niekonwencjonalnego masażu, jednak trudno pozbyć się wrażenia, że nie wszystko zostało powiedziane a Darski bardziej od totalnej szczerości i emocjonalnej wiwisekcji stawia na konsekwentne budowanie wizerunku. Muzyka, religia, seks - te trzy tematy przewijają się praktycznie przez całą książkę (w przeróżnych wariacjach i konfiguracjach) a Darski z pozycji doświadczonego mędrca opowiada o swoich przekonaniach.
Dużą wartość, szczególnie dla fanów ze starych czasów, stanowią zdjęcia których w "Sacrum Profanum" jest mnóstwo. Nergal zaprezentował zarówno fotki z dzieciństwa (szczególnym ratytasem są te komunijne czy rodzinne, znalazł się nawet skan szkolnego świadectwa czy technik sztuk walki, które wymyślał młody Adam), z różnych etapów kariery muzycznej (od pogańskiego corpsepaintingu do modnych marynarek z telewizji publicznej), czy te z pobytu w szpitalu. Po raz kolejny jednak widoczna jest asekuracja - jasne, dla kogoś bulwersujący może być widok sprofanowanej Biblii czy damskiej piersi, jednak zdjęcie które mogło wywołać prawdziwe kontrowersje zostało ocenzurowane. Jaka to fotka? Odsyłamy do książki.
"Sacrum Profanum" to sympatyczna (to słowo może rzadko kojarzone z black metalem, ale w tym przypadku dość adekwatne) lektura, która jednak nie jest ani specjalnie obrazoburcza ani heretycka. Nergal to kumaty (choć zakochany w sobie) typ, który sprzedał trochę więcej płyt i widział nieco więcej świata niż statystyczny Kowalski, jednak zarówno kreowanie go na współczesnego Antychrysta jak i potępianie w czambuł jego działalności wydaje się po przeczytaniu "Spowiedzi heretyka" mocno przesadzone. Wciągająca książka, jednak bardziej do pociągu niż kontemplacji w kręgu czarnych świec.
Michał Przechera
(michal.przechera@dlastudenta.pl)