"Nie na chacie" - muzyka barwna i ciekawa
2010-09-13 16:42:56Grali podczas Ostróda Reggae Festiwal, Afryka Reggae Festiwal a nawet dwukrotnie na Przystanku Woodstock. Istnieją od 2006 roku, ale dopiero teraz nagrali swoją debiutancką płytę „Nie na chacie”. Mowa o Bez Jahzgh, dziesięcioosobowej formacji z Trzcianki.
Muzyka tego zespołu to zdecydowanie coś więcej niż tylko reggae. Grupa określa ją jako „Reggae’owy sos przyprawiany przeróżnymi innymi dźwiękami i stylami”. Trudno się z nimi nie zgodzić, bo słychać i ska, i ragga a momentami nawet nieco smutniejsze i bardziej depresyjne nuty („Bunt”). Bez Jahzgh prezentują coś nowego na dosyć ujednoliconej polskiej scenie reggae. Jeżeli macie dosyć słuchania w kółko tych samych zespołów a dalej pozostajecie wierni muzyce Boba Marleya to sięgnijcie właśnie po ten album. I chociaż prawdopodobnie daleko im do typowych brzmień reggae, a w ich nagraniach słychać, że są częścią standardowego polskiego ragga grania, to i tak „Nie na chacie” jest warte przesłuchania.
Są dwie główne zalety Bez Jazgh. Pierwszą są teksty, nie są banalne, nawiązują do polityki, pieniędzy, nie trzymają się kurczowo radości życia, a często są nawet zapisem prywatnych wspomnień i działań zespołu. Najbardziej osobisty zdaje się być utwór „Trzciamajka”, gdzie na pierwszy rzut oka widać, że nawet tytuł nawiązuje do rodzinnego miasta muzyków. Drugą pozytywną stroną jest ilość osób w zespole. Kiedy do grupy należy ich aż dziesięć, nie ma mowy aby ich piosenki były monotonne i nudne. Mając do dyspozycji instrumenty takie jak trąbka, lira korbowa czy saksofon nie ma możliwości stworzenia muzyki płytkiej. A wychodząc trochę poza granicę reggae Bez Jahzgh stworzyli bardzo ciekawe brzmienia a w efekcie świetne utwory.
W gruncie rzeczy płytę „Nie na chacie” można podzielić na dwie różne części. Pierwsza to ta typowo reggae-raggowa. Pierwsze piosenki są do siebie podobne i całkiem znośne. Jednak najlepsza zabawa zaczyna się od kawałka „Bunt”, nie ma tu radości z życia, pozytywnych i skocznych brzmień. Jest bunt, śmierć i strach. Równie dobrze utwór ten mógłby znaleźć się na płycie zespołu rockowego, a po lekkiej przeróbce nawet punkowego. Na drugą część składają się także i „Kasety” (stworzone przy współpracy z DJ Feel-xem), które co prawda są już głęboko zakorzenione w jamajskim brzmieniu ale tekstowo nieco od niego odbiegają. Nie zmienia to faktu, że właśnie w „Kasetach” wersja liryczna jest najlepsza - trochę dowcipny opis sprzeczek o kasety.
„Nie na chacie” to płyta warta przesłuchania, nawet jeżeli nie jesteś zawziętym fanem reggae. Dzięki temu, że grupa liczy aż dziesięciu członków to muzyka jest barwna i ciekawa. Przede wszystkim jednak jedenaście utworów znajdujących się na tym krążku jest stosunkowo pozytywną alternatywą dla każdego, kto zdaje sobie sprawę z tego, że już niedługo lato się kończy i będzie brakowało mu słonecznej pogody i muzyki.
Ada Struś