"Journey" zespołu Fox in the Box, czyli lisi wehikuł czasu [RECENZJA]
2018-06-04 15:53:01"Journey" to debiutancki album wrocławskiej grupy Fox in the Box. Duet w swojej twórczości łączy różne nurty muzyki popularnej. Jak wypadła pełna rockowej energii mieszanka takich gatunków, jak electro, jazz, disco, czy soul? Przeczytaj recenzję płyty!
Muzyczna podróż zespołu rozpoczęła się w 2015 roku. Od tego momentu muzycy szlifowali swój styl i pracowali nad materiałem, który miał znaleźć się później na debiutanckim albumie. "Journey" to podsumowanie drogi, którą wrocławski duet przebył przez dwa lata. Owocem pracy muzyków jest jeden z najbardziej świadomych i dojrzałych debiutanckich albumów, jakie mogliśmy usłyszeć w ostatnim czasie.
Słuchając płyty, można odnieść wrażenie, że całość nagrywał kilkuosobowy, żywy band. Kreatywność i mnogość pomysłów aranżacyjnych duetu robi spore wrażenie. Nie ma tu jednak przerostu formy nad treścią. Jest dużo przestrzeni, a interesujące rozwiązania nie wynikają z ekstrawagancji ani nie są sztuką dla sztuki. Świadczy to z pewnością o sporej intuicji twórców, a także bardzo dobrej znajomości materii, z jaką mają do czynienia.
"Journey" to propozycja niezwykle eklektyczna. Otwierający album utwór "Flower Kids" wywołuje skojarzenia z muzyką soul i disco z lat siedemdziesiątych. Pojawiają się też elementy nawiązujące do rocka psychodelicznego. Adam Komorowski dorzuca parę "pikantnych", wręcz jazzowych akordów. Z całością idealnie komponuje się partia fletu w wykonaniu Gabrieli Cybuch. Bardzo przyjemnie brzmią też nagrane przez nią harmonie wokalne w refrenie.
Duet Fox in te Box nie unika dłuższych form. Aż trzy utwory na albumie trwają ponad osiem minut. Mową o tanecznym "Kick Me", wielowątkowym "Fruity Androids Part 2" i nowej, rozszerzonej wersji piosenki "Fox and Lion". Na szczególne wyróżnienie zasługuje trzecia z tych kompozycji. Pokazuje, że muzycy Fox in the Box uwielbiają improwizować i potrafią to robić. Z prostego, przebojowego, synthpopowego kawałka udało się stworzyć niemal zupełnie nowy utwór.
Warte wyróżnienia jest też "Electrocity". Piosenka wywołuje skojarzenia z "dyskotekową" odsłoną twórczości Arcade Fire. Bez problemu jestem w stanie wyobrazić sobie Régine Chassagne śpiewającą ten utwór. Skojarzenia z Arcade Fire z okresu czwartej i piątej płyty nasuwają się także podczas słuchania "Fruity Androids Part 2". Zmodulowany głos Komorowskiego i kontrastujący z nim wokal Cybuch brzmią naprawdę znakomicie. Porównanie do Wina Butlera i Régine Chassagne nie byłoby nadużyciem.
Z pewnością warto zapoznać się z propozycją duetu Fox in the Box. Rzadko można trafić na tak świadome debiutanckie albumy. Czekamy z niecierpliwością na kolejne doniesienia z lisiego obozu!
Kacper Jasztal
fot. FitB/materiały prasowe