Exclusive - Muzyka

Hip-hopowy głosu aksamit

2013-03-17 23:06:50

W piątek minęła druga rocznica śmierci człowieka o najbardziej melodyjnym głosie w historii hip-hopu. Był autorem najbardziej mistrzowskich refrenów w historii całego gatunku, pierwszym śpiewakiem g-funku, który gdyby tylko chciał, mógłby zrobić karierę jako wybitny wokalista soulowy czy r'n'b. Los chciał jednak inaczej - dzisiaj pamiętamy Nate Dogga bardziej jako tego, który wzbogacał swoim niepodrabialnym basem utwory największych gwiazd rapu - 2Paca, Dr. Dre, Eminema i Snoop Dogga niż artystę zachwycającego swoim solowym dorobkiem.

Lato 1994 roku było upalne. To wtedy do kin wszedł film "Nad obręczą", jednak po latach mało kto pamięta ten obraz (nawet pomimo roli 2Paca) inaczej niż z piosenki, która weszła w skład jego soundtracka. "Regulate" było co prawda sygnowane nazwiskiem Warrena G, ale wszyscy wiedzieli, że utwór płynie dzięki zwrotkom śpiewanym przez gościa, który tylko w teorii przedstawiany był jako feature. Nate z nigdy nie zmieniającym się, przećpanym wyrazem twarzy absolutnie zdominował ten g-funkowy klasyk głosem, który z pozoru nie miał emocji, ale nie mógł nie zachwycić słuchaczy swoją aksamitną barwą. "Regulate" biło rekordy popularności, utrzymując się w czołówce notowań MTV przez wiele miesięcy i w tym momencie cały hip-hopowy świat bez szemrania przyjął do wiadomości to, co nieuniknione: jeśli chcesz mieć w piosence refren najwyższej klasy, to musisz się zgadać z Nate Doggiem. Przez najbliższych kilkanaście lat król śpiewanych hooków był tylko jeden.


Wcześniejszy życiorys Nathaniela Dwayne'a Hale'a (bo tak naprawdę nazywał się raper) mało komu dawał jednak do myślenia, że oto pokazał się gracz, który stanie się synonimem spokoju i niezawodności na mikrofonie. Filar West Coastu zaczynał zupełnie nietypowo, bo w przeciwieństwie do wielu gangsta raperów nie składał rymów w getcie. Nate wokalnych szlifów nabierał w chórze baptystów prowadzonym przez swojego ojca, który był pastorem. Prawdopodobnie to właśnie doświadczenia z młodości zaprocentowały później: Dogg nie miał najmniejszych problemów z przechodzeniem tembru w łagodny, ocierający się o smooth-jazzowe brzmienie feeling. W wieku 16 lat rzucił szkołę i przez trzy lata służył w korpusie piechoty morskiej Marines, z którego odszedł w niewyjaśnionych okolicznościach (a kiedy nie wiadomo, o co chodzi, wtedy zazwyczaj chodzi o marihuanę). Tak długi okres spędzony w warunkach zaowocował niesamowitą precyzją, z jaką Nate wyrzucał z siebie kolejne szesnastki. Równiutko, nigdy nie zbliżając się nawet do wypadnięcia z bitu i bez żadnych okrzyków czy udziwnień w swoim flow - tak właśnie rapowałby płatny killer. Mając tak niepodrabialny głos nie trzeba kreować żadnej maniery, która miałaby za zadanie zwrócić na ciebie uwagę.

Po powrocie do rodzinnego Long Beach w 1992 roku wraz ze swoim serdecznym kolegą Warrenem G oraz kuzynem Snoop Doggiem (relacje rodzinne pomiędzy słynnymi raperami z tamtych lat potrafią zadziwić - Warren na ten przykład to przyrodni brat Dr. Dre) założyli grupę 213. Ta jednak w ogóle się nie rozwinęła swojej działalności - Snoopowi nie była już ona do niczego potrzebna, kiedy osiągnął oszałamiający sukces pierwszą solową płytą "Doggystyle". Nate wystąpił w niej na wokalu w utworze "Ain't No Fun (If the Homies Can't Have None)". W międzyczasie zaśpiewał także na kolejnej płycie uznawanej za kamień milowy rapu - "The Chronic" Dr. Dre. Kolejne lata także upłynęły Nate'owi pod znakiem współpracy z innymi wykonawcami. Nikt np. nie nadawał się tak dobrze do łagodzenia i wprowadzania kontrastu wobec agresywnych wersów rapowanych przez Tupaca Shakura, co znakomicie widać chociażby w numerze "Thugs Get Lonely Too" na bicie wyprodukowanym przez Eminema. Czas jednak mijał, jego wokale nieprzerwanie dodawały uroku każdemu kawałkowi, w którym się pojawiał, a Dogg wciąż pozostawał bez krążka, na którym to on byłby głównym i najważniejszym wykonawcą. Być może to właśnie wpłynęło na zdecydowanie zbyt niski status, jakim dzisiaj cieszyłby się jako artysta. W dyskografii Nate Dogga nie było piorunujących i wyznaczających kierunek hip-hopu płyt. Umiejętności miał jak mało kto, dlatego też poprzeczkę stawiano mu zdecydowanie wyżej.

Myliłby się jednak ten, kto uważa go wyłącznie za "wielkiego na feature'ach". W 1998 roku (o 2 lata za późno niż było planowane) do sklepów trafiło dwupłytowe wydawnictwo "G-Funk Classics, Vol. 1 & 2". Album nie odniósł spodziewanego sukcesu - popularność rapu z Zachodniego Wybrzeża zdążyła już na dobre się ulotnić, a single z płyty ukazały się na długo przed jej premierą, co nie wpłynęło korzystnie na jej powodzenie. "G-Funk Classics" zawiera mimo to jedne z najbardziej udanych utworów w solowej karierze Nate'a. "Nobody Does It Better" tym razem z Warrenem G jako sidemanem miażdży, gdy z hip-hopowego bragga zmienia się w nastrojowe r&b. Tak samo świetny kawałek to melancholijne "Friends" ze współudziałem Snoop Dogga i wokalem Nate'a, który bez problemu mógłby kołysać do snu wasze dzieci. Zaprawdę, jeżeli nie lubicie i nie tolerujecie hip-hopu, dajcie szansę przynajmniej tym sztosom - wasze zaskoczenie będzie ogromne.

No i jak? W porządku? Nic dziwnego - z Nate Doggiem na refrenie dałoby się słuchać chyba nawet piosenek Iwony Węgrowskiej. Dlatego też zastanawiający wydaje się fakt, że ten mistrz opanowania strun głosowych w życiu prywatnym toczył regularne wojny ze swoimi kobietami. W szale zazdrości porwał nawet kiedyś i uwięził swoją byłą dziewczynę, po czym podpalił samochód jej matki. Te trudne relacje z płcią przeciwną wpływały jednak nadzwyczaj pozytywnie na emocje, które serwował słuchaczom. W 2001 roku ukazała się świetna płyta Nate'a "Music & Me", która ponownie nie zdobyła takiego rozgłosu, na jaki sobie zasłużyła. Pierwszy utwór z niej "I Got Love" to ścisła czołówka najlepszych utworów na świecie do słuchania w samochodzie.

W kolejnych latach Nate znów słynął z featuringów, które przeważnie lądowały na pierwszych miejscach list przebojów. Lista jest naprawdę długa: produkował się m.in. dla Eminema ("Till I Collapse", "Shake That"), Dr. Dre ("The Next Episode"), Mos Defa ("Oh No"), 50 Centa ("21 Questions"), Ludacrisa ("Area Codes") czy Mobb Deepa ("We Have a Party"). w 2003 roku ukazał się ostatni jego album zatytułowany po prostu "Nate Dogg" z takimi numerami jak "I Need a Bitch" czy "There She Goes". Do trzech razy sztuka? Nic z tego - kolejna płyta nafaszerowana prawdziwymi szefami wspomagającymi Dogga przepadła na rynku. Z tamtego okresu warto jeszcze przypomnieć jego udział w raperskiej wersji "Najsłabszego ogniwa", gdzie ze stoickim spokojem zdemolował amerykańską Kazimierę Szczukę.

Kiedy 15 marca 2011 roku gruchnęła wiadomość o jego śmierci, dla fanów hip-hopu z całego świata był to ogromny szok. Mało kto tak naprawdę wówczas zdawał sobie sprawę z jego poważnych kłopotów zdrowotnych. Pod koniec 2007 roku Nate przeszedł udar mózgu, który pozostawił lewą połowę jego ciała sparaliżowaną. Lekarze rokowali całkiem dobrze, mówili, że wylew w żaden sposób nie uszkodził magicznego głosu Nate'a, a rehabilitacja przyniesie już wkrótce wymierne efekty. Niestety, we wrześniu 2008 roku raper przebył drugi udar, który na dobre przykuł go do łóżka. Było wiadomo, że najprawdopodobniej nigdy nie wróci na scenę, ale nikt nie chciał tego powiedzieć zbyt głośno. Nikt jednak nie spodziewał się też najgorszego - Nate Dogg odszedł bowiem w wieku zaledwie 41 lat. Jedyne, co mogliśmy zrobić dwa lata temu, gdy dowiedzieliśmy się o tej wiadomości, to z niedowierzaniem westchnąć i powiedzieć "all doggs go to heaven". Warto chyba w takich momentach upowszechnić popularne w pewnych kręgach powiedzenie "ej, puść Nate Dogga", która oznacza po prostu "dosyć tej kaszany, która teraz leci, chcę usłyszeć z głośników coś fajnego". A Nate jak mało kto nadaje się na patrona takiego stwierdzenia. Zapytajcie o to zresztą naszego rodzimego zdolniachę - Tego Typa Mesa, który od lat nie pozostawia wątpliwości, kto jest jego ulubionym wokalistą.

Śmierć w przypadku raperów nie oznacza bynajmniej końca wydawania ich albumów. Od razu do głowy przychodzi nam 2Pac i jego naprawdę trudna już do zliczenia ilość pośmiertnych piosenek. W tym roku podobna sytuacja przydarzy się raz jeszcze po to, aby przypomnieć nieopublikowany do tej pory nigdzie dorobek Dogga. Premiera "Nate Dogg: It's a Wonderful Life" nie jest jeszcze dokładnie określona, ale już wiadomo, że znajdą się tam tacy wykonawcy jak Snoop Dogg, Dr. Dre, Eminem i Jay-Z. I tym razem to oni będą w cieniu tego niesamowitego faceta z nieodłączną bandaną na głowie.

Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: nate dogg biografia sylwetka raper hip-hop rocznica śmierci wokal głos west coast regulate g-funk
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Nate [0]
    Godber
    2013-10-01 12:30:39
    Przyznam, że nigdy nie przepadałem za rapem, hip-hopem czy czymś podobnym, ale temu gościowi należy się prawdiwy szacun. Potrafi zmienić swoim głosem kawałek rozkrzykanego, pseudo gangusa w coś niesamowitego. Czysty, jak słusznie zauważyłeś, opanowany głos sprawia, że słucha się go z czystą przyjemnością. Czy tylko mnie się wydaje, że w "Regulate" to on gra właśnie pierwsze skrzypce?
Zobacz także
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]

Czym zaskoczyła nas artystka podczas finałowego koncertu trasy?

Organek wystąpił w A2 [RELACJA] Wrocław

Ogień na scenie, czyli jak formacja Organek rozpaliła wrocławską publiczność

Polecamy
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]

Czym zaskoczyła nas artystka podczas finałowego koncertu trasy?

fot. materiały prasowe
Najlepsze single: TOP 8 piosenek Michaela Jacksona [WIDEO]

Zobacz zestawienie najwspanialszych utworów "Króla Muzyki Pop".

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]
Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]

Czym zaskoczyła nas artystka podczas finałowego koncertu trasy?

Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!