Wywiady - Muzyka

Dick 4 Dick na przesłuchaniu

2010-01-18 14:22:40

 Dick 4 Dick - trójmiejski zespół muzyczny powstały w 2004 r., grający bliżej nieokreślony gatunek muzyczny. Grupa, mieszająca różne style i tworząca własny język audio-wizualny. Nieprzewidywalna, zręcznie unikająca zaszufladkowania, a dzięki temu oryginalna i ciągle zaskakująca. O koncertach, gwiazdorstwie, telewizji i micie muzyki studenckiej rozmawialiśmy z dwoma CZŁONKAMI zespołu.

Zespół Dick 4 Dick to obecnie tylko 3 osoby...

N.G.A. Dick: Tak. Po odejściu Wet Dick Juniora jest nas trójka. Bobby Dick, N.G.A. Dick i Jacques le Dick. Już w tej chwili szukamy nowego CZŁONKA. Chcemy, aby był to muzyk od instrumentów klawiszowych i elektroniki.

Czy to zwiastuję zmianę w stylizacji granej przez Was muzyki?

Jacques le Dick: Wet Dick Junior nigdy nie udzielał się muzycznie. Był bardziej człowiekiem od wizualizacji. Jego odejście od grupy nie ma za bardzo wpływu na muzykę. Może się ludziom z zewnątrz wydawać, że zabrakło klawiszowca, ale Wet Dick Junior nigdy nie grał na klawiszach.

N.G.A. Dick: Owszem zespół może się zmienić muzycznie, o ile do grupy dojdzie nowy CZŁONEK, który będzie obsługiwał elektronikę. A przyznajemy, że w tym kierunku chcemy podążać. Chcemy lekko ograniczyć rolę Bobby'ego na gitarze. Chcielibyśmy, aby przeszedł na instrumenty bardziej elektroniczne. Ja też będę starał się grać trochę basów na syntezatorze. Myślę, że w tym kierunku będziemy teraz iść.

W jaki sposób szukacie nowego członka? Organizujecie jakiś casting?

N.G.A. Dick: Oczywiście nie ma czegoś takiego jak casting. Każdy chętny może się do nas zgłosić. Szukamy głównie po znajomych. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Niestety dobrzy muzycy, czyli tacy, którzy są jednocześnie dobrymi instrumentalistami, są zaopatrzeni w sprzęt, a w dodatku mają czas i otwartą głowę, są już pozajmowani. Mają już swoje kapele. Dlatego ciężko jest znaleźć kogoś zupełnie z zewnątrz.

Pracujecie już nad nowym materiałem?

Jacques le Dick: Nie pracujemy nad niczym nowym, lecz nad przearanżowaniem numerów, które z jakichś powodów się nam znudziły. Chcemy je zrobić w wersjach bardziej klubowych.

Co robicie poza graniem w Dick 4 Dick? Czy są jeszcze jakieś inne projekty?

N.G.A. Dick: Przede wszystkim otworzyliśmy studio Dickie Dreams. Jest to dość świeża sprawa, gdyż działa ono dopiero od 2 miesięcy. Mamy tu świetne warunki akustyczne. Nagrywamy w tej chwili jedną kapelę z Warszawy. Jednym słowem, realizujemy się producencko. Jeżeli chodzi o działalność typowo muzyczną, to Dick 4 Dick jest bardzo pojemnym zespołem. Staramy się w niego wpleść bardzo wiele styli muzycznych. Nie chcemy produkować kolejnej kapeli, tylko po to, aby zagrać bardziej elektronicznie lub rockowo.

Jacques le Dick: Rok temu była taka sytuacja, że powołaliśmy do życia pewien twór efemeryczny o nazwie Gwiazdy. Teraz, kiedy Wet Dick Junior odszedł, zamierzamy materiał zrobiony w ramach tamtego składu włączyć w Dick 4 Dick.

N.G.A. Dick: Chodzi też o to, żebyśmy nie mieli na głowie jakichś niepotrzebnych spraw, związanych z tworzeniem w dziesiątkach grup. To jest trochę taka trójmiejska domena. Miało to swój urok w okresie świetności trójmiejskich yassów. Mieliśmy 15 muzyków i 30 kapel. Było to dość zabawne i fajne, ale obecnie szkoda nam trochę czasu, aby rozdrabniać się na jakieś poboczne projekty. Staramy się jak najwięcej pomysłów realizować w ramach Dick 4 Dick. Wydaje mi się, że będzie to działać na korzyść zespołu.

Czujecie się gwiazdami?

N.G.A. Dick: Myślę, że nadal jesteśmy jednak „gwiazdami" alternatywnymi. Faktycznie mamy jakąś swoją popularność. Wywalczyliśmy ją, przejeżdżając wszystkie możliwe dziury tego kraju, przerabiając najmniejsze klubiki w małych miasteczkach. Nie jest to jednak popularność pierwszoplanowa. Raczej nie szykuje się, abyśmy mieli wejść do nurtu telewizyjnego. Nie ma tam dla nas miejsca. Nikt nas tam nie potrzebuje. Z resztą mamy bardzo ograniczony kontakt z telewizją. Nikt z nas nie ma telewizora. Pierwszoplanowa popularność na razie nam raczej nie grozi, choć nie obrazilibyśmy się, gdybyśmy jakimś cudem trafili na pierwsze strony brukowców (śmiech).

Nie żałujecie, że nie ma dla Was miejsca w telewizji?

N.G.A. Dick: W takim miejscu raczej nie chcielibyśmy się znaleźć. Trudno by było zachować kręgosłup moralny.

Jacques le Dick: Wydaje mi się, że ludzie, dla których nie ma miejsca w telewizji, potrafią mimo to znaleźć swoich odbiorców. To mnie cieszy. Nie ma już sytuacji, że poza telewizją nie ma niczego. Istnieją inne środki dotarcia do słuchaczy.

Nagrywając teledyski ma się jednak gdzieś z tyłu głowy to, aby trafiły do telewizji.

N.G.A. Dick: Nie ma czegoś takiego jak telewizja dla klipów. Niestety. My jesteśmy jeszcze z tego pokolenia, które pamięta czasy świetności MTV czy Viva Zwei. To się jednak skończyło. Trzeba sobie też zdać sprawę, że klip nie ma już takiej siły rażenia jak kiedyś. Mimo, że mamy obecnie wszystko w internecie i ta dostępność jest większa.

Jacques le Dick: My raczej traktujemy nasze klipy jako zabawę. Nie mają one zapewnić nam większej sprzedaży.

Takie macie podejście do klipów. A jak podchodzicie do muzyki? Czym ona dla Was jest?

N.G.A. Dick: Z jednej strony staramy się, aby było to coś ważnego, wartościowego. Z drugiej zaś, nie mamy kołka w dupie, który przypominałby nam, że jesteśmy niewyluzowani i że mamy zrobić coś wielkiego.

Jacques le Dick: Mamy swoje różne zajęcia. Muzyka to nie jest stała praca na etacie. Raz masz lepszy lot, raz gorszy.

Czy uważacie, że istnieje coś takiego jak dobrze funkcjonująca polska scena alternatywna?

N.G.A. Dick: Myślę, że tak. Jest ona jednak bardzo szeroka i zróżnicowana gatunkowo.

Jacques le Dick: Na pewno nie dokonywałbym selekcji na zespoły, które mają podpisany kontrakt z wytwórnią i te, które takiego nie mają. To się wszystko miesza. Możemy mieć do czynienia z zespołem z dużej wytwórni, który pozostaje alternatywny oraz na odwrót. Kapela bez kontraktu może nie mieć nic wspólnego z alternatywą.

N.G.A. Dick: Wydaje mi się, że zmierza ona ku dobremu. Cały czas w jakiś sposób się rozwija. Nie mniej, istnieje taka polska tendencja, która ciągnie się gdzieś od czasów szlachty zagrodkowej, mianowicie zawiść. Nawet nie zdąży się nic wykluć, a już pojawiają się głosy dezaprobaty. Poza tym jest więcej krytyki a propos tego co się dzieje na rodzimym podwórku, niż tego co ma miejsce za granicą. Jest to żenujące i świadczy o polskim kompleksie, z którego musimy się wyleczyć, czy to pokoleniowo czy też po prostu wyluzowując się.

Macie za sobą koncerty za granicą. Jak tam byliście odbierani?

N.G.A. Dick: Wiadomo jak jest. Za granicą jesteśmy kompletnie nieznani. Ludzie, którzy przychodzą na koncert to tabula rasa. Jednak zazwyczaj przyjęcie jest euforyczne (śmiech). Na początku jest zaciekawienie i obserwacja, ale kończy się z podniesionymi rękoma.

Nie kusi Was, aby podbić rynek pozakrajowy?

Jacques le Dick: Staramy się, ale to nie jest takie proste. Powiedzmy sobie szczerze, przykładowo taki zespół, który przyjeżdża z Rosji, nie zawojuje tak łatwo rynku brytyjskiego.

N.G.A. Dick: Jak się zaczyna grać z kapelą, to się wydaję, że nic prostszego, nagrać dobrą piosenkę, pojechać, zagrać i podbić. Tu się jednak okazuje, że to wszystko jest bardziej skomplikowane. Dla młodego zespołu wydarzeniem jest zagranie koncertu w jakimś klubie studenckim. Później, kolejnym krokiem jest granie regularnych koncertów we własnym mieście. Zdobycie regionalnej popularności jest już tylko dla nielicznych. Rozpoznawalność ogólnokrajowa to jest już coś. Teraz należy sobie zdać sprawę jak duży jest rynek pozakrajowy i jak mało interesująca jest Polska, z punktu widzenia muzyki ogólnoświatowej. Taki rynek angielski jest gdzieś 500 razy większy od naszego.

Jacques le Dick: Z resztą wydaje mi się, że mamy pewien brak szczęścia lub też szczęście, że jak już gramy za granicą, a nie są to koncerty organizowane przez nas, to trafiamy w miejsca, które nie bardzo do nas pasują. Z reguły są to jakieś wydarzenia pseudoartystyczne, na które przychodzi masa artystów, często ludzi starszych. Nie są to idealni odbiorcy dla Dicków.

N.G.A. Dick: Oczywiście zdarzają się wyjątki. Dobrze wspominamy koncerty w Amsterdamie czy Manchesterze.

Idealny odbiorca?

N.G.A. Dick: Staramy się, aby był jak najszerszy. Cały czas ciąży jednak na nas nazwa zespołu (śmiech). Jest to zarazem błogosławieństwo, ze względu na rozpoznawalność jak i przekleństwo, które odstrasza część ludzi.

Jacques le Dick: Śmiem twierdzić, że fan Anny Marii Jopek nie sięgnąłby po płytę Dick 4 Dick w Empiku.

Między jakimi płytami na półce sklepowej powinny się znaleźć albumy Dick 4 Dick?

Jacques le Dick: Myślę, że między Krzysztofem Krawczykiem i nową Kayah'ą.

Założyliście kiedyś, że będziecie się starać, aby każda Wasza płyta była inna. Niektórym fanom nie podobają się jednak zmiany wprowadzane z albumu na album.

N.G.A. Dick: Od początku mówiliśmy do fanów: „Niczego się po nas nie spodziewajcie na stałe. Bądźcie jednak czujni, bo może kiedyś znowu wrócimy na odpowiadające wam fale".

Jacques le Dick: Zawsze się zastanawiam nad tymi ludźmi, którzy tak narzekają na zmiany. Oni przecież, tak naprawdę, nic nie tracą. Prawdopodobnie żadnej płyty Dicków nie kupili, wszystko ściągnęli z sieci. Mimo to stawiają się w pozycji sędziów, którzy najgłośniej krzyczą: „zmiany są złe!".

Jesteście po trasie z Gabą Kulką i Czesław Śpiewa. Jak ją oceniacie? Skąd taki dobór artystów?

N.G.A. Dick: Przede wszystkim jesteśmy ze wspólnej wytwórni. Czesław Śpiewa to najlepiej sprzedająca się płyta ubiegłego roku. Gaba Kulka zaś, to wschodząca gwiazda. Podczas trasy zacieśniliśmy więzy miedzy nami.

Jacques le Dick: Trasa przebiegała bardzo fajnie. Owszem, na początku było dość sztywno, gdyż się nie znaliśmy. Jednak po ostatnim koncercie wszyscy byli już przyjaciółmi. Myślę, że dzięki tej trasie wszyscy się wiele nauczyli.

Dobór tak różnych artystów siłą rzeczy przyciągał na koncerty różną publiczność. Nie stanowiło to dla Was problemu?

Jacques le Dick: Mieliśmy pewne problemy, szczególnie w małych miastach. Zdarzało się, że graliśmy w Domach Kultury, gdzie były tylko miejsca siedzące. Na koncert przychodziła cała kadra, zarządzająca miastem, cały referat. Siadał burmistrz i biskup, a my zaczynaliśmy koncert... (śmiech).

Czego słuchacie na co dzień?

N.G.A. Dick: Wszystkiego. Jest to cały przekrój muzyki popularnej.

Jacques le Dick: Teraz naprawdę jest tego bardzo dużo. Wiele młodych kapel nagrywa świetne płyty, bardzo często już debiutanckie. Jesteśmy zszokowani, że na Zachodzie zespół, który wydaje swój pierwszy album, gra na takim poziomie, na jakim w Polsce nie grają kapele po 15 latach. Wydaje mi się, że nie chodzi tu tylko o warunki, ale i o mentalność.

N.G.A. Dick: W Polsce, aby cokolwiek osiągnąć trzeba grać z wypiętą klatą.

Jacques le Dick: Inną sprawą jest to, że takie kapele mają się gdzie pokazać. U nas owszem, można zagrać u Kuby Wojewódzkiego, grając na napisach z playbacku. W Stanach natomiast, taki zespół gra na żywo, w najlepszym czasie antenowym.

Co Was drażni w muzyce?

N.G.A. Dick: Mnie drażni jak ktoś zaczyna się kurczowo trzymać jednego gatunku i wybiera z niego to, co zostało już w nim tysiące razy przerobione. Zespół taki, gra tylko to co jest już sprawdzone i „bezpieczne". Jeszcze gorzej, jak jest to gatunek, w którym nie wydano jakiejś wielkiej ilości wybitnych płyt, jak np. reggae (śmiech).

Jacques le Dick: Słuchajcie. Jesteście studentami. Rozmawiamy szczerze. Pokutuje u nas taki mit tzw. muzyki studenckiej, gdzie wrzuca się Pidżamę Porno, Kult, Hurt czy Happysad. Zespoły te na pewno mogłyby grać inaczej, a nie wiem dlaczego tak grają.

N.G.A. Dick: Należałoby zapytać dlaczego studenci tego słuchają, a nie np. Animal Collective czy Grizzly Bear.

Jacques le Dick: Słyszeliśmy, że na festiwalu w Jarocinie, na Animal Collective, czyli zespole, dostającym najwyższe noty we wszystkich rankingach z zeszłego roku, pod sceną była garstka ludzi. Po Kulcie wszyscy poszli się najebać. My też byliśmy studentami i pamiętam, że wtedy, na Juwenaliach występowały te same zespoły co dziś. Nic się nie zmienia.

N.G.A. Dick: Okres studiów, obok czasów liceum, jest okresem najbardziej chłonnym. Powinno się szperać w muzyce i szukać nowych artystów. Nie może być tak, że się tego nie robi. To jest karygodne (śmiech).

Przesłanie dla studentów...

N.G.A. Dick: Przeglądajcie zachodnie portale, czytajcie czasopisma.

Jacques le Dick: Ten czas, kiedy studiujecie, trzeba wykorzystać na to, żeby rzeczywiście się uczyć. I nie mówię tutaj o nauce wynoszonej z wykładów. Piwko to można pić całe życie. Zajebistą sprawą jest strzelić sobie jedno czy dwa przed telewizorem, ale poświęcić temu całe 4 czy 5 lat, to moim zdaniem stracony czas. Poszukujcie czegoś więcej.

N.G.A. Dick: I nie myślcie o tym co będziecie robić po studiach i jak będziecie zarabiać. Kasa sama przyjdzie (śmiech).


więcej: http://www.myspace.com/dick4dick

rozmawiali:
Juliusz Jakubowski
(juliusz.jakubowski@dlastudenta.pl)
Karol Stańczak
(karol.stanczak@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: Dick 4 Dick, Trójmiasto, muzyka, Summer Remains, N.G.A. Dick, Jacques le Dick, Mystic Records
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Milky Chance
Milky Chance o trasie koncertowej, "Trip Tape II" i współpracy z The Kooks [WYWIAD]

Jak doszło do współpracy Milky Chance z zespołem The Kooks?

Helucze "O Twych Nogach"
Helucze o muzycznych przemianach, braku weny twórczej i nowym singlu [WYWIAD]

Wyjątkowy artysta zabiera nas tam, gdzie "sielsko, anielsko".

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!