Wywiady - Muzyka

Abradab: Wielu ludzi wyrasta z hip-hopu

2013-02-22 15:03:27

Abradab to bardzo wyluzowany i kontaktowy typ. Ma ku temu powody: choć to w gruncie rzeczy młody jeszcze facet, to jego niepodważalna pozycja na naszej scenie muzycznej jest ugruntowana jeszcze od zeszłego tysiąclecia. Współtwórca bodaj najbardziej legendarnej grupy polskiego hip-hopu już w wieku 22 lat miał taki dorobek, że mógłby nim ze spokojem obdzielić wielu mniej utalentowanych, a z pewnością bardziej krzykliwych kolegów. Dab jednak nigdy specjalnie nie starał się o rozgłos. Po niemal dekadzie solowej działalności od kilku lat stoi nieco w cieniu, o jego albumach nie mówi się aż tak głośno jak kiedyś, ale kto jak nie on ma "dożywotni props"?

Z Abradabem porozmawialiśmy tuż przed koncertem Baku Baku Skład (Dab, Joka, DJ Feel-X, WSZ, CNE i Gutek) we wrocławskim klubie Alibi.

dlaStudenta.pl: Projekt Baku Baku Skład nie występuje ostatnimi laty dość często na żywo. Kto jest osobą decyzyjną w tej ekipie – kto zbiera wszystkich, a kogo najtrudniej namówić?

Abradab: Pomysł, żeby to ruszyć wpadł nam już dawno przy okazji koncertów Kalibra 44. Teraz nie mamy nowego materiału,  a chcieliśmy zrobić jakąś większą akcję – czujemy się razem dobrze na scenie, gramy kupę lat i zawsze wychodzi z tego zajebista energia. Każdy ma jednak swoje zobowiązania – gra swój materiał i jakoś tak nie było nam po drodze, a teraz zrobiło się trochę więcej czasu i z przyjemnością możemy pyknąć taki koncert. Ja w miarę możliwości zawsze bardzo chętnie w tym uczestniczę, z namówieniem Joki też nie było problemów.

Ostatnio zdarzają ci się występy z projektami elektronicznymi i w ogóle w twoim repertuarze coraz częściej można znaleźć eksperymenty, o które dotychczas ciężko byłoby jeszcze kilka lat temu cię posądzać – to przychodzi z doświadczeniem i rosnącym stażem na scenie czy dzieje się to bez wyraźnej przyczyny?

Zawsze jest tak, że po pewnym czasie zaczynasz się nudzić tym, co robisz. Nie działa to na pewno na zasadzie, że przestaje ci się to podobać, tylko potrzebujesz kolejnych bodźców i ruchu w konkretną stronę. W tym momencie sięgasz po inne możliwości.

A gdyby hipotetycznie ktoś zaproponował ci coś, co stało się udziałem Hansa z Pięć Dwa Dębiec w ramach projektu Luxtorpeda – rapowanie w rockowym projekcie. Zainteresowałbyś się czymś takim czy rock pozostaje już poza obrębem twoich zainteresowań?

W tym momencie naprawdę trudno mi powiedzieć, bo bardzo dużo zależałoby jednak od tego, kto by to był. Nie ukrywam jednak, że rock nie brzmi dla mnie zachęcająco. To wszystko jednak tak naprawdę zależy od tego, jak kto gra. Jeśli tworzy się energia w zespole, a ja poczułbym, że miałoby to potencjał i mnie to kręci – to czemu nie?

Nie czujesz się trochę niedocenianym wykonawcą? Jesteś jednym z raperów, którzy tworzył kulturę hip-hopową w Polsce, grałeś w składzie znanym przez absolutnie każdego fana tej muzyki, a jednak zwłaszcza ostatnio twoja solowa działalność wydaje się trochę kręcić na uboczu. O gościach ze zdecydowanie uboższym dorobkiem niż twój mówi się teraz zdecydowanie więcej.

Nie zajmuje mnie to. Robię swoje i na razie tak jak jest do tej pory, to mi odpowiada. Wiadomo, że zawsze może być lepiej, bo fajnie byłoby grać więcej koncertów czy mieć więcej fanów, ale nie mam na to parcia. Gram od tylu lat, wydałem osiem albumów i nie robi mi to różnicy. Nagram kolejną płytę, a potem jeszcze kolejną i to wszystko będzie dla ludzi, którzy chcą mnie słuchać i oglądać na żywo.

Co czujesz, kiedy na koncercie widzisz wśród publiczności ludzi, po których wyglądzie możesz wywnioskować, że jeszcze ich nie było na świecie, kiedy ty już działałeś w tej branży? Zdziwienie, duma, jakieś refleksje nad swoim wiekiem?

To jest zupełnie normalne. Hip-hop to gatunek muzyki, w którym średnia wieku stale się utrzymuje. Bardzo wielu ludzi z niego wyrasta, bo dochodzą do wniosku, że hip-hop nie ma im już nic więcej do zaoferowania. Kręci się wokół podwórka i wokół ziomali, a taki człowiek może odnieść wrażenie, że jego ulubiony zespół w kółko nagrywa kawałki o tym samym. Dlatego też nie ma co się dziwić, że ta publiczność jest często młoda – wielokrotnie się spotykam z sytuacjami, że ktoś mi mówi, że słuchał mnie w liceum. A czemu teraz nie słucha? Powody są różne – praca, wystarcza mu to, co leci w radiu i setki innych rzeczy.

Z tego zatem wziął się dość wyjątkowy status Kalibra 44 na polskiej scenie hip-hopowej? Wasz psychorap był praktycznie jedynym przejawem całego nurtu, który potrafił zyskać uznanie zatwardziałych fanów muzyki gitarowej. Sprawa uniwersalności przekazu czy wkrada się tu jednak sentyment, że byliście jednymi z pierwszych?

Ostatnio się nad tym zastanawiałem i wydaje mi się, że bardzo wiele osób utożsamia płyty, których wtedy słuchali z czasem, kiedy dorastali i wchodzili w dorosłe życie. Chodziło się do podstawówki czy do szkoły średniej, nie miało się żadnych poważnych zmartwień, jeździło się na wycieczki, na których słuchało się Kalibra. Mało kto wartościuje muzykę, którą poznawał jeszcze z kaset. Przede wszystkim jednak Kaliber miał jednak swoją magię – mieliśmy to coś, co trudno opisać. W zupełnie innych czasach niż dziś, z telewizjami muzycznymi i bez internetu to, co robiliśmy po prostu siadło.

Chętnie byś powrócił na jakiś czas do tamtych lat? Albo przynajmniej zrobić sobie ich namiastkę i na jakiś czas odciąć się całkowicie od neta, telefonu?

Z przyjemnością i nawet uważam, że bez problemu bym sobie poradził, przynajmniej bez komputerów. Z telefonem już tak łatwo by nie było, bo trzeba czasami załatwić ważne sprawy i mieć kontakt z najbliższymi, ale z internetu mógłbym zrezygnować, choć go lubię i z niego korzystam.

Często postrzega się ciebie jako gościa, który świadomie został outsiderem w branży. Rzeczywiście odseparowałeś się od środowiska czy to może np. kwestia zostania ojcem? W rozmowach z wieloma raperami, np. w tym wywiadzie z Waldemarem Kastą przejawiała się myśl, że takie wydarzenie w ich życiu zmieniało podejście do sceny.

Robię rzeczy swoim tempem i w ogóle nie patrzę na innych. A z tą tezą raczej się zgadzam – hip-hop jest właśnie taki, że trzeba być twardzielem, nawet jeśli się nim nie jest. W rozmowach z wieloma moimi kolegami przejawiał się nawet taki motyw, że czyjaś żona mówiła do niego, żeby nie nagrywał kawałka o tym, że ma córkę, bo jeszcze małolaty przestaną go słuchać. Do tego są jeszcze goście, którzy pomimo tego, że cały czas mówią o byciu prawdziwym, to pozują jak sam skurwysyn. Z jednej strony zarzucają komuś komercję, a z drugiej jeżeli ktoś ma nie robić tego co, chce, bo podobno nikt tego nie kupi, jest równie słabe.

Odwieczny temat komercji w rapie… Niedawno pojechałeś Fokusa za wspólny utwór z Dodą, który nazwałeś „jedną wielką beką”. Połączenie hip-hopu z popem w ogóle dla ciebie nie gryzie czy dopuszczasz możliwości udanej kolaboracji?

Nie podoba mi się to, że ciągle operujemy nazwami. Co to w ogóle jest pop? Ten termin jest bardzo pojemny i wrzuca do jednego wora wykonawców świetnych i beznadziejnych. Wszystko zależy od człowieka i od tego, czy jest dobry w tym, co robi. Doda jest akurat celebrytką, a nie kreatywną wokalistką, więc nie widzę powodu, żeby brnąć w taką współpracę, ale na pewno znalazłoby się kilka interesujących dla mnie osobowości, jak np. Brodka. Nie miałbym żadnego problemu, żeby akurat z nią nagrać jakiś numer i nie przejmowałbym się tym, co powie jakiś dzieciak – czy wtedy jeszcze będę fajny czy już nie. Trzeba się czasem zastanowić, czy warto się kręcić w kółko i dreptać wokół hip-hopu, żeby przypadkiem nikt cię nie zhejtował. Ja uważam, że muzyk nie powinien mieć żadnych ograniczeń i powinien robić to, na co ma ochotę.

Czyli w ogóle nie przeglądasz forów internetowych i stron poświęconych hip-hopowi?

Nie, bo mnie to wkurwia. Anonimowe bluzgi w ogóle mijają się dla mnie z celem i tworzą mnóstwo negatywnej energii. Gdybym to czytał i co więcej, wziął to na poważnie, pomyślałbym „kurwa, dla kogo ja gram” i przez to umknęło mi by wielu fajnych i wartościowych ludzi. To zwykłe bagienko, w którym nie warto się babrać.

A zajawiają cię koncerty międzynarodowych gwiazd? Możliwe jest np. zobaczenie ciebie na koncercie Beyonce?

Niewykluczone. Starałem się bywać na takich koncertach w Krakowie na Coke Live Festiwal, a jak już pojechałem na Heineken Open’er Festiwal jako wykonawca, to zobaczyłem całość jako widz. Niestety bardzo często zazębia się to z moimi koncertami. Przez to nie pojechałem np. na Bjork, a kiedy wiele lat temu grał w Polsce Michael Jackson, to ja miałem na niego bilety, ale wtedy zwyczajnie nie wyrobiłem z czasem.

Zauważasz u siebie syndrom wypalenia? Czy hip-hop przez cały czas bawi cię na tyle, że pomimo pięćsetnego zagranego koncertu masz ochotę na kolejne pięćdziesiąt?

Jasne, że mnie bawi, a od rutyny, o której mówisz, chyba nie da się uciec. „Konfrontacje” napisałem w 2000 roku, gram je przez cały czas i wychodzi, że napierdalam je przez 13 lat kilkadziesiąt razy rocznie. Na tym jednak polega ta robota – jedynym sposobem, żeby to ominąć byłoby nagrywanie co roku płyty z 20 czy 30 kawałkami, aby już nie wracać do tych starych rzeczy. To jest jednak trudne, bo zazwyczaj jest tak, że ludzie ich oczekują. Jeśli robi się to co ja, trzeba spełniać ich oczekiwania, bo gdyby nie bawiło mnie ani trochę to, co kiedyś zrobiłem, to wtedy byłbym naprawdę wypalony.

Czyli nie było nigdy chwil zwątpienia, żeby porzucić muzykę jak Joka i zająć się normalnym, statecznym życiem przeciętnego obywatela?

Bardzo dawno temu, ale szybko mi to przeszło. Uznałem, że nie tędy droga i za bardzo to lubię, żeby zostać sprzedawcą czy taksówkarzem jak mój brat. U niego cała sytuacja wyglądała jednak zupełnie inaczej. Ja myślę o muzyce cały czas, żyję nią i do tego mam całkiem rozpoznawalną twarz – ludzie cały czas przychodzą na moje koncerty.

Jednym z planów, które chciałeś zrealizować w najbliższym czasie, była wspólna płyta z Gutkiem. Jak się obecnie przedstawia sytuacja? Jest coś na rzeczy?

Na razie nie jest nam niestety po drodze. Indios Bravos wydają teraz kolejną płytę i chociaż myślę, że prędzej czy później nadejdzie ten moment, to obaj znajdujemy się jeszcze w innych miejscach.

Tak się po prostu zgadaliście czy jakiś twój większy plan, żeby trochę odpocząć od solowej działalności?

Po prostu tak wyszło. Znamy się tyle lat i uznaliśmy, że fajnie byłoby zrobić coś wspólnie. Na to jednak musi się znaleźć czas – przerwa musi być i w moim, abradabowym graniu i w koncertach Gutka. To nie jest taki projekt, który ma rozwalić życie artystyczne któregoś z nas.

Kilka razy wypowiadałeś się dość ciekawie co do swojej pierwszej solowej płyty. Pomimo faktu, że „Czerwony album” zawiera wiele hitów znanych nawet mało obeznanemu słuchaczowi, to zdecydowanie zaprzeczyłeś stwierdzeniu, aby uznać go za swój najlepszy krążek solo.

No tak, z perspektywy czasu jest tam kilka utworów, które uważam za słabe. Byłem wtedy zapuszczony tekstowo, długo nie pisałem i przychodziło mi to nadzwyczaj ciężko. Od „Emisji spalin” jest pod tym względem lepiej i w stu procentach piszę o tym, co chcę przekazać. Przy słuchaniu „Czerwonego albumu” znajduje się tam parę rzeczy, które teraz kompletnie mnie nie jarają.

Jesteś krytyczny wobec siebie? Jest jakaś płyta, w której nie zmieniłbyś ani sekundy i np. później dziwiłeś się, że nie została tak przyjęta jak oczekiwałeś?

Łatwiej na takie rzeczy spojrzeć po latach. W momencie wydania albumów na pewno było tak, że podobało mi się tam wszystko, a potem myślałem sobie „tu mogłem napisać to lepiej”. Ale raczej tak - teraz np. uważam, że przy „ExtraVertiku” wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, a szału sprzedażowego nie zaobserwowałem. Tego po prostu nie da się przewidzieć.

Wykonawcy twojego formatu i o twoim dorobku miewają jeszcze jakiekolwiek problemy z niezależnością artystyczną? Ktoś może sobie pozwolić na ingerencję w twój materiał, bo „wtedy się lepiej sprzeda”?

Nie, absolutnie! Nagrywam płytę, przychodzę do wytwórni i kładę na stół już zrobioną całość. Nie oczekuję, że ktoś będzie specjalnie dla mnie wynajmował studio, bo sam wszystko doskonale sobie ogarnę.

Na jeden temat nie chciałem zadawać ci pytań, bo domyślam się, że pewnie usłyszałeś ich z tysiąc…

„Jesteś Bogiem”? Ehhh….

… no właśnie. Ale czytając twoje opinie na temat tego filmu, można odnieść wrażenie, że jesteś co najmniej zdziwiony faktem, że nakręcono film o składzie, który istniał dwa lata i nagrał jedną płytę, zamiast o Kalibrze, który istniał dłużej i na pewno wywarł większy wpływ na całą scenę. Jest w tym jakieś rozczarowanie?

W żadnym, ale to żadnym wypadku. Zupełnie nie patrzę na to w ten sposób i nigdy nie zadaję sobie pytań „dlaczego ja?” Nie jestem zazdrosnym człowiekiem i po prostu mnie to pierdoli. Magik jest teraz bardzo nośnym tematem – typ nie żyje i jeśli można komuś przybliżyć jego historię, to ja się z tego zwyczajnie cieszę. To jest film o Paktofonice, choć ja gdybym czymś takim się zajął, na pewno pokazałbym całość z dłuższej perspektywy. Ale nigdy nie powiem „szkoda, że nie nakręcili o mnie filmu”, bo ja nie jestem żadnym, kurwa, Michaelem Jacksonem, żeby o mnie pisać scenariusze.

Rozmawiał: Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: abradab wywiad rozmowa kaliber 44 baku baku skład joka magik polski hiphop extravertik jesteś bogiem
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Bez granic - Faustyna Maciejczuk
Faustyna Maciejczuk o nowym utworze "Bez granic" [Wywiad]

Nowy singiel artystki "Bez granic" jest już dostępny!

Sinplus - wywiad z zespołem
Szwajcarski zespół Sinplus o swojej najnowszej płycie "Brake The Rules" [Wywiad]

Płyta "Brake The Rules" miała swoją premię 5 maja 2021 r. Zobaczcie, co mogą o niej nam opowiedzieć jej autorzy.

Zobacz również
Ostatnio dodane