10 hitów 2008 roku: świat
2008-12-29 14:03:56
2008 rok był całkiem udany dla światowej muzyki, ale raczej pod względem płytowym. Tym razem nie usłyszeliśmy zbyt wielu popowych singli, które szczególnie zapadłyby nam w pamięć. Milczenie Justina Timberlake'a czy Nelly Furtado nie oznacza jednak, że 2008 rok=słaby potencjał hitowy. Spośród multum dobrych utworów wybraliśmy złotą dziesiątkę. Nie będziemy przekonywać, że są to najlepsze piosenki mijającego roku, bo w większości nimi nie są. Na pewno jednak warto było w ciągu minionych 12 miesięcy zwrócić uwagę właśnie na te utwory.
10. Duffy „Mercy”
Styl retro odradza się! Duffy ze swoim niemal skrzeczącym wokalem przenosi nas w smak lat 60. „Mercy” to dowód na to, że powinna urodzić się jakieś kilkadziesiąt lat wcześniej, żeby śpiewać w grupie z Dianą Ross. Jeśli Amy Winehouse uzna, że dragi jednak są jej sensem życia, w Duffy mamy jej następcę.
9. Coldplay „Viva La Vida”
Ogromna popularność Coldplay nie jest dla mnie do końca zrozumiała. To na pewno dobry zespół, kiedyś nawet był innowacyjny pod względem kompozycyjnym. Utwór tytułowy z przyzwoitego albumu o śmiesznym tytule jest jednym z lepszych na płycie. Orkiestrowe smyczki, pompatyczny tekst – Coldplay stworzył swoją symfonię. Tylko ekstazy brak.
8. Leona Lewis „Bleeding Love”
Leona Lewis zdążyła już w swoim życiu zjeść pająki w „Fabryce strachu”, zanim stała się Whitney Houston naszych lat. „Bleeding Love” to pop w najczystszej postaci, który jest przez wielu machinalnie wrzucany do szufladki „szmira”. Czy rzeczywiście? W radiu nie przeszkadza, można to odsłuchać na repeacie bez zmęczenia, do tego Lewis ma głos głęboki niczym worki bez dna. No i trudno oderwać od niej wzrok.
7. Santogold „L.E.S. Artistes”
Czarnoskóra wokalistka grająca indie? Santogold łączy wszystkie gatunki jak alkohole na imprezie, jednak jakimś cudem wszystko daje zabawowy efekt zamiast spektakularnego pawia. Czego my tu nie mamy? Pop, post punk, elektronika, rap, dub – nasz klient, nasz pan. Siła Santogold tkwi w eklektyzmie. „L.E.S. Artistes” to doskonały przykład pop rocka, który wciąga!
6. Kanye West „Love Lockdown”
Kanye zaskoczył nawet swoich największych fanów. „Love Lockdown” to przykład muzycznego eksperymentu, który w pełni się powiódł. Soulowy podkład tetniący duchem Marvina Gaye'a, ekspresyjny wokal(!) rapera i przede wszystkim autentycznie wyczuwalna atmosfera utworu – dzięki temu Kanye zgarnia plusy. I choć wydawało się, że tym kawałkiem wchodzi w nie swoją parafię, West udowodnił, że jest jednym z najczarniejszych czarnych na muzycznym rynku. Poza tym, do diabła, jak ten koleś świetnie się ubiera!
5. The Ting Tings „That's Not My Name”
The Ting Tings to jeden z najciekawszych debiutantów, jacy pojawili się na muzycznej scenie w ubiegłym roku. Jak to zwykle bywa w przypadku świeżaków, wszyscy kojarzą ich za sprawą wybijającego się singla i będą musieli jeszcze zjeść sporo chleba, zanim przestaną być zespołem od „That's Not My Name”. Piosenka natomiast jest naprawdę niczego sobie – łagodne zaśpiewy, niemal kibicowsko wyskandowany refren i charyzma wokalistki Katie White – odświeża jak Brise.
4. Hot Chip „Ready For the Floor”
Najbardziej kosmiczny utwór z prezentowanych tutaj, istne dzieło szalonego naukowca. Zupełnie jakby Alf przybył z planety Melmac i przywiózł stamtąd melodię przyszłości. Niby kawałek na parkiet, ale z trochę za ostrym sznytem. Co nie zmienia faktu, że utwór to znakomity, choć syntetyczny. „You're my number one guy!” - ty też chcesz to usłyszeć.
3. Kings Of Leon „Sex On Fire”
„Sex On Fire” to pupilek krytyków, uznany przez wielu z nich za singiel roku. Poza świetnym tytułem, stanowiącym zbitkę dwóch najczęściej wyszukiwanych w Google wyrazów, Kings Of Leon mają w nim do zaprezentowania mnóstwo garażowej energii. Niczego nie odkrywają, ale widać, że potrafią coś tam, coś tam. Gdyby tak nie było, na ich koncerty nie przychodziłyby Cameron Diaz z Liv Tyler.
2. MGMT „Time To Pretend”
Jeżeli którakolwiek spośród tych piosenek miałaby szansę stać się hymnem młodzieży, bez wahania wskazuję na „Time To Pretend”. Powtarzający się, przebojowy motyw syntezatora, ale przede wszystkim świetny tekst – to zdecydowało o sukcesie tego utworu. Jesteśmy w pełni życia, a jednak czujemy kwas. Załóżmy zespół, zaróbmy kasę i ożeńmy się z modelkami. To nasza decyzja żyć szybko i umrzeć młodo. To przecież jest genialne w swojej prostocie! Gdyby Chuck Palahniuk poświęcił się muzyce, a nie pisarstwu, nagrałby właśnie ten kawałek. Wszyscy udajemy, bejbe. Cały czas.
1. Katy Perry „I Kissed A Girl”
Radio – Katy Perry, pub – Katy Perry, galeria handlowa – Katy Perry, lodówka – Katy Perry. Nie słyszeliście tego? To gdzie byliście, zdobywaliście biegun z Kamińskim czy siedzieliście wśród Indian z Cejrowskim? „I Kissed A Girl” ma fatalną właściwość – chodzi za człowiekiem i nie pozwala od siebie uwolnić. Cały tekst potrafimy zaśpiewać już po jednokrotnym przesłuchaniu. Do tego wszystkiego dochodzi otoczka wokół Katy. "I Kissed A Girl" jest ponoć piosenką o lesbijskim rodowodzie - „Trzymajcie ją z dala od swoich dzieci” grzmią supernianie. Zapominają tylko, że przecież każdy lubi lesbijki. Perry jest chyba jednak farbowana, bo na teledysku nikogo nie pocałowała. Już Doda w „Nie daj się” miała więcej odwagi! Wszystko to składa się jednak w całość: Katy Perry stworzyła stuprocentowy pop dla nastolatków, ale jakże wciągający. Dziewczyna ma w dodatku bardzo fajny, żywiołowy styl, mnóstwo dziewczęcego uroku, ciekawie się ubiera i co może dla niektórych jest najważniejsze, ma ładny biust. Za co jej więc nie lubić? W 2008 roku nie było większego hitu niż "I Kissed A Girl" i mam tylko nadzieję, że nie będę musiał za jakiś czas wstydzić się tego rankingu.
Styl retro odradza się! Duffy ze swoim niemal skrzeczącym wokalem przenosi nas w smak lat 60. „Mercy” to dowód na to, że powinna urodzić się jakieś kilkadziesiąt lat wcześniej, żeby śpiewać w grupie z Dianą Ross. Jeśli Amy Winehouse uzna, że dragi jednak są jej sensem życia, w Duffy mamy jej następcę.
9. Coldplay „Viva La Vida”
Ogromna popularność Coldplay nie jest dla mnie do końca zrozumiała. To na pewno dobry zespół, kiedyś nawet był innowacyjny pod względem kompozycyjnym. Utwór tytułowy z przyzwoitego albumu o śmiesznym tytule jest jednym z lepszych na płycie. Orkiestrowe smyczki, pompatyczny tekst – Coldplay stworzył swoją symfonię. Tylko ekstazy brak.
8. Leona Lewis „Bleeding Love”
Leona Lewis zdążyła już w swoim życiu zjeść pająki w „Fabryce strachu”, zanim stała się Whitney Houston naszych lat. „Bleeding Love” to pop w najczystszej postaci, który jest przez wielu machinalnie wrzucany do szufladki „szmira”. Czy rzeczywiście? W radiu nie przeszkadza, można to odsłuchać na repeacie bez zmęczenia, do tego Lewis ma głos głęboki niczym worki bez dna. No i trudno oderwać od niej wzrok.
7. Santogold „L.E.S. Artistes”
Czarnoskóra wokalistka grająca indie? Santogold łączy wszystkie gatunki jak alkohole na imprezie, jednak jakimś cudem wszystko daje zabawowy efekt zamiast spektakularnego pawia. Czego my tu nie mamy? Pop, post punk, elektronika, rap, dub – nasz klient, nasz pan. Siła Santogold tkwi w eklektyzmie. „L.E.S. Artistes” to doskonały przykład pop rocka, który wciąga!
6. Kanye West „Love Lockdown”
Kanye zaskoczył nawet swoich największych fanów. „Love Lockdown” to przykład muzycznego eksperymentu, który w pełni się powiódł. Soulowy podkład tetniący duchem Marvina Gaye'a, ekspresyjny wokal(!) rapera i przede wszystkim autentycznie wyczuwalna atmosfera utworu – dzięki temu Kanye zgarnia plusy. I choć wydawało się, że tym kawałkiem wchodzi w nie swoją parafię, West udowodnił, że jest jednym z najczarniejszych czarnych na muzycznym rynku. Poza tym, do diabła, jak ten koleś świetnie się ubiera!
5. The Ting Tings „That's Not My Name”
The Ting Tings to jeden z najciekawszych debiutantów, jacy pojawili się na muzycznej scenie w ubiegłym roku. Jak to zwykle bywa w przypadku świeżaków, wszyscy kojarzą ich za sprawą wybijającego się singla i będą musieli jeszcze zjeść sporo chleba, zanim przestaną być zespołem od „That's Not My Name”. Piosenka natomiast jest naprawdę niczego sobie – łagodne zaśpiewy, niemal kibicowsko wyskandowany refren i charyzma wokalistki Katie White – odświeża jak Brise.
4. Hot Chip „Ready For the Floor”
Najbardziej kosmiczny utwór z prezentowanych tutaj, istne dzieło szalonego naukowca. Zupełnie jakby Alf przybył z planety Melmac i przywiózł stamtąd melodię przyszłości. Niby kawałek na parkiet, ale z trochę za ostrym sznytem. Co nie zmienia faktu, że utwór to znakomity, choć syntetyczny. „You're my number one guy!” - ty też chcesz to usłyszeć.
3. Kings Of Leon „Sex On Fire”
„Sex On Fire” to pupilek krytyków, uznany przez wielu z nich za singiel roku. Poza świetnym tytułem, stanowiącym zbitkę dwóch najczęściej wyszukiwanych w Google wyrazów, Kings Of Leon mają w nim do zaprezentowania mnóstwo garażowej energii. Niczego nie odkrywają, ale widać, że potrafią coś tam, coś tam. Gdyby tak nie było, na ich koncerty nie przychodziłyby Cameron Diaz z Liv Tyler.
2. MGMT „Time To Pretend”
Jeżeli którakolwiek spośród tych piosenek miałaby szansę stać się hymnem młodzieży, bez wahania wskazuję na „Time To Pretend”. Powtarzający się, przebojowy motyw syntezatora, ale przede wszystkim świetny tekst – to zdecydowało o sukcesie tego utworu. Jesteśmy w pełni życia, a jednak czujemy kwas. Załóżmy zespół, zaróbmy kasę i ożeńmy się z modelkami. To nasza decyzja żyć szybko i umrzeć młodo. To przecież jest genialne w swojej prostocie! Gdyby Chuck Palahniuk poświęcił się muzyce, a nie pisarstwu, nagrałby właśnie ten kawałek. Wszyscy udajemy, bejbe. Cały czas.
1. Katy Perry „I Kissed A Girl”
Radio – Katy Perry, pub – Katy Perry, galeria handlowa – Katy Perry, lodówka – Katy Perry. Nie słyszeliście tego? To gdzie byliście, zdobywaliście biegun z Kamińskim czy siedzieliście wśród Indian z Cejrowskim? „I Kissed A Girl” ma fatalną właściwość – chodzi za człowiekiem i nie pozwala od siebie uwolnić. Cały tekst potrafimy zaśpiewać już po jednokrotnym przesłuchaniu. Do tego wszystkiego dochodzi otoczka wokół Katy. "I Kissed A Girl" jest ponoć piosenką o lesbijskim rodowodzie - „Trzymajcie ją z dala od swoich dzieci” grzmią supernianie. Zapominają tylko, że przecież każdy lubi lesbijki. Perry jest chyba jednak farbowana, bo na teledysku nikogo nie pocałowała. Już Doda w „Nie daj się” miała więcej odwagi! Wszystko to składa się jednak w całość: Katy Perry stworzyła stuprocentowy pop dla nastolatków, ale jakże wciągający. Dziewczyna ma w dodatku bardzo fajny, żywiołowy styl, mnóstwo dziewczęcego uroku, ciekawie się ubiera i co może dla niektórych jest najważniejsze, ma ładny biust. Za co jej więc nie lubić? W 2008 roku nie było większego hitu niż "I Kissed A Girl" i mam tylko nadzieję, że nie będę musiał za jakiś czas wstydzić się tego rankingu.
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
Słowa kluczowe: hity roku przeboje 2008 świat katy perry mgmt kings of leon hot chip ting tings kanye west coldplay
![Ostatni koncert z trasy "Omamy" Julii Wieniawy w A2 we Wrocławiu [RELACJA]](https://gfx.dlastudenta.pl/uploads/images/a/91/Julia_Zatycki_DS_3_500x280.jpg)
