Okrutny pan wrócił
2009-07-21 15:45:05Grimlord powrócili z drugim pełnowymiarowym materiałem „ Dolce Vita Sath –an as”. Ale "nie taki diabeł straszny jak go malują".Warto dodać, że wcześniej wrocławskie trio znane było głównie z nagrywania „demówek”.
Okrutny pan nie bije słuchaczy batem, pasem czy bejsbolem, aczkolwiek momentami zasypuje potężną lawiną mocnych dźwięków, którą można porównać tylko do nadjeżdżającego walca. Mimo tego warto rzucić się w wir tej muzyki.
”Dolce Vita Sath –an as” to dziewięć interesujących kompozycji. Trzeba podkreślić, że w większości są to utwory instrumentalne. W kilku przypadkach – tytułowym „Dolce Vita Sath anas”, „Oh My King” i “When The Hades Are Going Down” wokalnie udziela się Barth. Głos kapeli pochodzącej ze stolicy Dolnego Śląska wzbudza chyba największe kontrowersje, bo faktycznie można uznać, że trochę nie pasuje, chociażby do tytułowego kawałka. W drugim utworze za to jest już zdecydowanie lepiej. Można bujać na orbicie, ale ten facet ma coś w swojej barwie wokalu z Axla Rose…Trochę szkoda, że w dalszej części albumu podziwiać można tylko dźwięki instrumentów. Co nie oznacza oczywiście, że jest nudno.
Na „Dolce Vita, Rath, anas” zespół znakomicie buduje napięcie, zmienia tempo z balladowego songa na trashową łupankę. Nie brakuje elektronicznych dźwięków i znakomitych gitarowych solówek, które zdecydowanie są najmocniejszą stroną tego albumu. W dziewięciu kawałkach każdy może odnaleźć skrawek siebie. Jest chwila na refleksję i moment totalnego chaosu, kiedy trudno pozbierać myśli. Trójka facetów funduje słuchaczom niezłą podróż po różnych brzmieniach i w rożnym tempie. Trochę w tym dzisiejszego miejskiego zgiełku i pogoni za szczęściem, ale także chwila wytchnienia i baśniowego, tajemniczego świata po drugiej stronie lustra.
Kawałek „When The Hades Are Going Down” to zdecydowanie faworyt tego albumu. Melodyjny, łatwo wpadający w ucho i ten charakterystyczny skrzeczący głos Bartha. Jasne jest, że „Dolce Vita Sath –an as” rynku muzycznego w Polsce do góry nogami nie przewróci, ale trzeba podkreślić, że wrocławski zespół jest w stanie namieszać. Czekamy na następny krążek, tym razem w polskiej wersji językowej.
Janek Kos