Wywiady - Muzyka

Rozmowa z Tomaszem "Lipa" Lipnickim

2006-01-02 00:00:00

Maciej Jaros: Jakby nie było, był to najprawdziwszy koncert jaki widziałem w moim życiu, bo jeszcze nie spotkałem się, żeby zespół przerywał w pewnym momencie graną piosenkę i zaczynał od nowa. Wszyscy których do tej pory widziałem ukrywali swoje pomyłki. Chciałbyś to w jakiś sposób skomentować?

Tomasz „Lipa” Lipnicki: Tak. Wydaje mi się, że pewnego rodzaju szacunek dla słuchacza wymaga tego. No i oczywiście wewnętrzne poczucie obciachu. Jeżeli jest na tyle kiepsko, że nie ma co tego ciągnąć dalej – można przerwać. A jeżeli jest to tylko kiks, który nic nie powoduje, nie niszczy nośności, treści utworu – można go ciągnąć dalej. W naszym wypadku było tak, że trzeba było przerwać i jeszcze raz zacząć.

 MJ: Masz bogatą przeszłość za sobą. She, Illusion, przygoda z Acid Drinkers (chyba około roku). Dlaczego skończyłeś z Acidami? Chodziło o uciążliwy dojazd, pieniądze jakie on zabierał, czas? Czy chodziło o chęć kontynuacji Twojego projektu?

TL: Wszystkiego po trochu. I kwestia projektu, który nabierał bardzo realnych kształtów. I kwestia zmęczenia, może nie samymi dojazdami, ale wyjazdami na koncerty, bo mimo że nikt mnie nie zmuszał do spędzania w pewien sposób czasu i tracenia zdrowia, to atmosfera była dla mnie tak upajająca , że zawsze jednak uciekałem trochę w „zabawę”. Może nawet nie zabawę, ale alkohol. Bez nich jakoś potrafię się opanować, a z nimi nie mogłem. I to był jeden z najistotniejszych czynników. Oczywiście nie jest tak, że oni są straszni pijacy a ja święty. Nie, nie! Tylko po prostu ja się dobrze bawiłem, jak z nimi się widziałem. To są ludzie, którzy wpływają na mnie bardzo pozytywnie i bardzo lubię z nimi przebywać. Więc myślałem, że moja osoba w Acidach się utrzyma. Ale stało się jak się stało. Nie do końca jednak nasze drogi muzyczne są takie same. Chciałem się wyrażać w Lipali, a ni potrafię (taką mam ułomność), nie do końca potrafię się wyrazić w drugim rzędzie z odmienną muzą (acz zbliżoną), która nie do końca mnie wiesz, nie w stu procentach mnie przekonuje. To znaczy nie, że ona ma jakąś warstwę fałszu w sobie, absolutnie nie. Tylko nie jest tym co ja kocham ponad życie. Jest moją lubianą, jedną z lubianych odmian muzy, itp., itd., ale nie jest to to za co dałbym się pokrajać, więc to też był następny wątek do tego. No i trzecia sprawa ...Graliśmy za bardzo małe pieniądze. Czasami nawet za nic. Więc ja (co by tu ukrywać) liczyłem na to, że nie będzie z tym problemu jak będę grał z Acidami. Nie będą się zdarzały takie sprawy. Więc to wszystko, jedno z drugim się powiązało i spowodowało taki a nie inny impuls we mnie, że powiedziałem „No niestety panowie, muszę odejść”.

MJ: Lipali początkowo miało być Twoim solowym projektem, na co sama nazwa miała wskazywać. Teraz to jest zespół trzyosobowy, dość zgrany i jednolity. Czy pozostałym członkom zespołu nie stwarza problemu, że pozostaje ta nazwa?

TL: Nie. Taki zespół się tworzył. Ja byłem kamieniem, który obrósł mchem w postaci różnych członków zespołu. Teraz to się wykrystalizowało, że jest nas trzech i jest to taki a nie inny skład. Mam nadzieje, że on zostanie na zawsze, bo jest nam dobrze ze sobą przede wszystkim ludzko, a co za tym idzie potrafimy wszystkie kwestie muzyczne przełamać, jeżeli są jakieś niezgodności i dojść do porozumienia i  dobrze się z tym bawić. A po drugie ja nie jestem człowiekiem, który narzuca cokolwiek z góry. Pracujemy wspólnie nad materiałem i to jest nasz materiał a nie jest mój, więc jakby nazwa nie ma już w tym momencie znaczenia. Była nazwa bo kiedyś tam powstała, miała swoją nośność medialną i po prostu przy niej zostaliśmy. Zagraliśmy parę koncertów pod tym szyldem, więc nie było sensu zmieniać nazwy na cokolwiek innego, bo gdzieś tam jednak ta nazwa  kilku ludziom obiła się o uszy .

MJ: Na Waszej stronie widziałem banner do strony z „koszulką Docenta” (zyski ze sprzedaży koszulki mają wspierać rodzinę nieżyjącego perkusisty Vadera – przyp. Maciej Jaros). W tym roku w sierpniu docent odszedł. Miałeś z nim jakiś kontakt? Jak to do Ciebie dotarło?

TL: To był mój kolega, nie bliski przyjaciel, ale dobry kolega. Może nie widywaliśmy się tak często, ale jak już się widywaliśmy to wielki szacunek i wspólne fluidy gdzieś tam krążyły między nami. Dowiedziałem się od Qlos (basista Lipali – przyp. Maciej Jaros). Qlos był jego dużo bliższym niż ja kumplem, więc Qlos dowiedział się bardzo szybko o całym zdarzeniu i mnie powiadomił. Było to dale mnie przeogromnym szokiem, bo widzieliśmy się dzień czy dwa wcześniej, pogadaliśmy, wypiliśmy piwko i było świetnie. To jest coś niesłychanego, gdy kogoś  bliskiego nagle nie ma. Mimo że nie jest na stałe z tobą, ale jednak raz na jakiś czas jest i nagle dowiadujesz się, że już go nie ma. No nie jest to fajne. A z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że bardzo wielu ludzi kochało go dużo mocniej niż ja i było dużo bliżej i podejrzewam co oni muszą czuć.

MJ: Pierwszy raz byłem na koncercie Lipali. Często pojawia się jakiś ciekawy cover? I skąd pomysł na granie piosenki Czesława Niemena: „Płonąca Stodoła”?

TL: Zostaliśmy kiedyś zaproszeni na koncert ku czci Czesława Niemena rychło po jego śmierci i było kilka utworów do wybrania, aczkolwiek te co były do wybrania nie bardzo mi stykały, bo niby dlaczego miałbym śpiewać „Sen o Warszawie”, jak nie bardzo się z nim identyfikowałem? Więc zapytałem organizatora całej tej akcji kto wybrał „Stodołę”. Okazało się, że byli to nasi dobrzy znajomkowie z Golden Life. Poszła gadka szybka, zrezygnowali z tego utworu. Myśmy się za niego wzięli i tak już zostało. A, że szanuję twórczość tego człowieka i to jak żył i to jak umarł i co po sobie zostawił, dlatego to gramy. Uważam, że jest żywiołowy, udało nam się go w taki a nie inny sposób zinterpretować i uważam, że jest dobrym punktem programu, że coś pokazuje.

MJ: Jak oceniasz polską scenę muzyczną, zwłaszcza rock, hard rock, metal?

TL: Ciężko mi odpowiedzieć, bo prawdopodobnie nie jestem najodpowiedniejszym człowiekiem, żeby go to pytać. Uważam, że poziom muzykowania jest coraz wyższy chociażby ten zespół dzisiejszy, który grał przed nami (Clon – przyp. Maciej Jaros) pokazał bardzo wysoką klasę moim zdaniem, jeżeli chodzi o umiejętności, warsztat i ogólną muzykalność. Bardzo mi się podobało to, więc uważam, że jest coraz lepiej, tylko że coraz gorzej jest z dotarciem młodych muzyków do słuchacza. Nie ma mediów, które by go mogły promować. Wszyscy mają to w dupie. Każdy robi pieniądz na popularnych sprawach, które same się sprzedają, które no wiesz, są tylko dodatkiem do sztuki jakiejkolwiek, nawet przez  małe „s”. Ale sztuki.

MJ: Czy uważasz, ze warto w ogóle coś powiedzieć o aktualnej scenie politycznej?

TL: A po co?!

Pytał :Maciek Jaros
fot:cgm.pl

Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Milky Chance
Milky Chance o trasie koncertowej, "Trip Tape II" i współpracy z The Kooks [WYWIAD]

Jak doszło do współpracy Milky Chance z zespołem The Kooks?

Kwiat Jabłoni
Kwiat Jabłoni o pisaniu piosenek, koncercie online i czasie kwarantanny [Wywiad]

Kasia Sienkiewicz i Jacek Sienkiewicz opowiadają nam o ostatnich dwóch miesiącach, które upłynęły im całkiem aktywnie!

Zobacz również
Ostatnio dodane