Wywiady - Muzyka

Rozmowa z Kasią Nosowską

2006-01-02 00:00:00

DlaStudenta – Od roku 1997 i powodzi, która zalała między innymi Wrocław, minęło osiem lat. Jak teraz podoba Ci się Wrocław?

Kasia Nosowska – Jak wczoraj wjeżdżaliśmy do Wrocławia, to Paweł powiedział, że to zaskakujące, jak za każdym razem się tu pojawiamy to miasto jest jeszcze piękniejsze. Okazuje się po latach, że to jest miasto, które powinniśmy traktować w kategoriach wizytówki naszego kraju a nie te wszystkie inne rozdmuchane.

DS – Czy to znaczy, że Wrocław to Twoje ulubione miasto tej skali w Polsce?

KN – Zdecydowanie tak.

DS – Dla Wrocławian wasz utwór „Moja i Twoja Nadzieja” jest bardzo ważny. W 1997 roku był hymnem naszej walki z naturą. Na ostatnim waszym koncercie we Wrocławiu, na pożegnanie z publicznością wykonaliście ten utwór. Jesteśmy bardzo wdzięczni za waszą pomoc duchową i nie tylko.

KN – Myślę, że Wrocław jest rzeczywiście jednym z takich miast, gdzie ta piosenka może nabierać szczególnego znaczenia, dlatego gramy ją z dodatkowymi emocjami. Ta piosenka jest bardzo stara, więc te emocje muszą być bardzo silne żeby ją grać i żeby granie tej piosenki nie wkurzało.

DS – Porozmawiajmy o nowej płycie, HEY zatytułowanej „Echosystem”. Jaka to jest płyta?

KN – Nie wiem, jaka to jest płyta. Tam jest trzynaście piosenek, bardzo fajnych piosenek.

DS – Na koncercie w WFF zagraliście kilka kawałków z nowej płyty. Powiem Ci Kasiu, że ogromne wrażenie zrobił na mnie utwór „Luli Lali”. Ten utwór skomponował Marcin, który chyba niewiele komponował do tej pory?

KN – Marcin skomponował na przestrzeni tych lat przynajmniej dwa takie utwory, które były no trochę takimi singlami. Myślę, że nie jest tak, że Marcin nie komponował w ogóle. Co prawda na poprzedniej płycie faktycznie nie ma ani utworów Jacka ani Marcina, tak się jakoś złożyło. Ostatnio Marcin stał się bardziej płodny i natargał tych utworów dużą ilość, ale po głosowaniach tak się złożyło, że na płytę weszły tylko dwa utwory przez niego skomponowane. Faktycznie „Luli Lali” jest spektakularnym osiągnięciem Marcina.

DS – Jak to jest z Marcinem? Bo z tego, co pamiętam to mówiłaś kiedyś, że przynosi utwory w stylu na przykład Pata Methenego...

KN – Tak, bo Marcin zdecydowanie jest takim klasykiem. On nie chętnie wyrusza na poszukiwanie jakiś nowych dźwięków. On ma bardzo tradycyjne podejście do gitary i rzeczywiście jakby się przyjrzeć jego półce to naprawdę, przyrzekam, z całym szacunkiem, ale ja na przykład nie znalazłabym tam niczego dla siebie. Może coś z tych starych płyt. O! Na przykład Jane’s Addiction to jest taki wspólny mianownik, bo ja bardzo lubię a on jest wielkim fanem tego zespołu. Jakieś takie poważnego granie nie bardzo rozumiem, może mam zbyt prostą konstrukcję, która nie pozwala mi wniknąć zbyt głęboko w dokonania Pata Methenego.

DS – Zawsze najpierw nagrywacie kawałki a dopiero później Ty wymyślasz słowa. Udało Ci się kiedyś odejść od tej reguły?

KN – Nie, ponieważ melodia jest bardzo ograniczającym czynnikiem w pisaniu i kolosalnie ważnym. Zależy nam na tym żeby te melodie były w miarę ładne. Lubimy bardzo melodię poprostu. Kiedy nie ma bata w postaci melodii nade mną to ja sobie coś tam podziubię a wtedy nadużywam sylab w wersie, kiedy sobie piszę prywatnie w związku, z czym trudno potem znaleźć melodię, do której to by potem pasowało. Więc ten system podstawowy, kiedy najpierw znam melodię, do których mogę dopasować jak w matematyce sylaby, które są danymi.

DS – Potrzebujesz czasu by spojrzeć na swoją twórczość obiektywnie?

KN – Nie da się spojrzeć na swoją twórczość, coś takiego nie istnieje, nie ma takiej sytuacji na świecie.

DS – A z dystansem?

KN – Kiedy płyta jest zakończona, my nie mamy wyjścia, musimy zaakceptować tylko to na co było nas stać w danym momencie. Ale zawsze przy założeniu, że przecież gdybyśmy mieli tydzień więcej, dwa tygodnie więcej już nie mówiąc kiedy byśmy mieli pół roku więcej, to ta płyta pewnie była by mocno inna a na pewno bardziej dopracowana. Taka złość się pojawia w sytuacji kiedy już nic nie da się zrobić, że można było, może nutka w lewo, nutka w prawo, coś przemyśleć bardziej i może płyta była by fajniejsza. Ale dajemy sobie taką wolność w postaci nagrywania kolejnych płyt. Znów nie udało nam się osiągnąć poziomu, o jakim marzymy, bo już są takie refleksje, to może spróbujemy na następnej płycie znów zmagać się z tą materią.

DS – „Echosystem” to już trzecia płyta którą nagraliście w studiu na wsi. Chyba bardzo polubiliście to miejsce?

KN – Bardzo! W ogóle nie wyobrażam sobie żebyśmy mogli nagrywać płytę gdzie indziej. Pewnie się złoży tak, że swoją solową płytę będę nagrywać w warunkach typowo studyjnych, w jakiejś takiej sytuacji gdzie czas pracy będzie normowany, wtedy będę musiała się spinać żeby nagrać. Natomiast dopóki Jacek będzie panem na wsi, na włościach, na polu to będziemy tam nagrywać, bo to jest naprawdę niesamowita sytuacja kiedy widzimy się w tym samym gronie, kiedy realizator minimalizuje dystans ponieważ jedzie na rowerze po świeże pieczywo i gazety, przyjeżdża umęczony tym rowerem, później pijemy kawy, herbaty jemy te swoje śniadanka i przystępujemy do działania. Na przykład Jacek jest wzywany z hamaka, gdzie słuchał Janerki, do nagrywania a ja czytam sobie... Nie, nie sorry. Nic nie czytałam (śmiech). Jak ja tam się pojawiłam to siedziałam na polu i wzywano mnie o piętnastej żebym przyszła już śpiewać. Fantastycznie tam jest. A wieczorem mecz, piwko i dyskusje.

DS – W 1999 roku popełniłaś felieton pt. „Hey is dead”. Minęło sześć lat i HEY trzyma się całkiem nieźle.

KN – Napisałem taki felieton, ale to było działanie pod wpływem jakiegoś takiego potężnego impulsu.

DS – No tak, przecież odszedł z zespołu wtedy Piotrek Banach.

KN – No rzeczywiście, była tak sekunda powiedzmy, która kazała się nam zastanowić czy my w ogóle damy radę. Zresztą to jest przedziwna sytuacja kiedy lider i założyciel zespołu odchodzi. Wiem, że ktoś inny, powołany może mieć kaprys i odejść. Był taki moment zwątpienia ale on trwał naprawdę krótko. Teraz już nauczeni doświadczeniem mamy pewien margines na niewiadomą. Już nie powiemy, że HEY przestanie istnieć. Zawsze szczycimy się tym, że jesteśmy zespołem a nie zbieraniną muzyków sesyjnych no i dajemy radę.

DS – Masz swój wzór muzyczny? Ale kobietę. Taką którą bardzo szanujesz, taką idolkę?

KN – Nie pamiętam w którym roku usłyszałam PJ Harvey, ale to było bardzo dawno temu i to ona jest dla mnie ideałem. Oczywiście ideałem nigdy nie doścignionym ponieważ ja nie gram na gitarze a ona jest doskonałą artystką. Ja nie potrafię sama wymyślić wszystkiego. PJ jest bardzo określona i nie schlebia tanim gustom a do tego ma niesamowitą klasę. Kiedyś bardzo lubiłam Bjork, ale teraz nie zaglądam do jej twórczości a PJ Harvey jest elementem stałym w moim życiu i naprawdę podążam za nią.

DS – Czy Kasia Nosowska woli śpiewać w języku polskim czy angielskim?

KN – Polskim. Na ostatnich płytach w ogóle się nie pojawiają utwory śpiewane w języku angielskim. To wynika z tego, że ja mogę napisać tekst po angielsku ale w oparciu o słownika i tak na prawdę nigdy nie będzie w tym jakiegoś polotu. Po prostu, dlatego, że nie operuję, nie myślę w tym języku. Nie operuję tym językiem w takim stopniu żeby wymyślać takie „myki”. Wiesz, ja piszę bardzo po prostu, to nie są jakieś wydumane rzeczy w tych moich tekstach polskich, natomiast gdzieś jest jakiś element przewrotności, skrajności i na to mogę sobie pozwolić, ponieważ znam nasz język. Razem z zespołem stwierdziliśmy po latach, że nie będziemy się już porywać na język angielski w tekstach. Pomijając fakt, że akcent pozostawia dużo do życzenia jak również pomijając, że publiczność mimo wszystko przy całym jakby rozwoju i wyjściu każdego w swoją stronę w kierunku zachodu, woli jednak odbierać polski tekst, jednak ucho wtedy od razu przyswaja treść.

DS – Minęło pięć lat od Twojej solowej płyty...

KN – Już?!

DS – Ostatnia Twoja płyta, rocznik 2000.

KN – Ja co pół roku planuje i ciągle mi się nie udaje z jakiegoś powodu. Tym razem jestem już umówiona, że w lutym na poważnie zacznę nad tym pracować.

DS – A materiały jakieś już masz na płytę?

KN – Są jakieś takie namiastki kilku utworów, bo prace już się rozpoczęły... ale zostały przerwane,  potem był HEY i te koncerty, a płytę mam przygotowywać z człowiekiem, który też jest bardzo zajęty. Ciężko się spotkać po prostu. Każdy ma coś innego do zrobienia, więc jakby stwierdziliśmy, że zrobimy to, co mamy zrobić, a jak będzie chwila wolna, która ponoć ma się zdarzyć w lutym to się zabierzemy za naszą płytę.

DS – W czasie swojej kariery zetknęłaś się z różnymi twórcami, zespołami. Między innymi: Dezerter, Smolik, Yugoton, Pidżama Porno, Voo Voo, Kobranocka... Które ze spotkań było najciekawsze, miało największy wpływ na Ciebie?

KN – Wydaje mi się, że to są osoby bardzo atrakcyjne artystycznie i że szansa na to żebym mogła się czegoś nie nauczyć albo przeżyć jakieś większe rozczarowanie jest w sumie niewielka. Nie wiem, no wiadomo, że największy jakby wpływ na moje losy z tego zestawu, który wymieniłeś miał jednak Smolik. Nagrałam z nim dwie solowe płyty, które bardzo sobie cenię jak i współpracę. Wydaje mi się, że to nie był zmarnowany czas i się bardzo dobrze rozumieliśmy. Poruszaliśmy się po tej samej fali, częstotliwości i to było naprawdę bardzo twórcze. No a Dezerter, to jest tak jakbym znowu miała szesnaście lat czy piętnaście i dostąpiła zaszczytu zasiadania przy tym samym stole z ludźmi, których wielce podziwiam

DS – Jest jeszcze jakiś wykonawca z którym chciałabyś kiedyś zaśpiewać, nagrać płytę?

KN – Tak chciałabym na przykład nagrać, nawet jakąś całą płytę w zestawie małżeństwa Janerków. Bardzo bym chciała. Dla mnie to jest podobny klimat jak PJ Harvey tylko, że ich miałam okazję poznać. Ale jeżeli chodzi o nasz kraj to dla mnie jest to najwyższy poziom.

DS – Kiedyś powiedziałaś: „Jestem już stara, mam 25 lat”. Jaka teraz czuje się Kasia Nosowska?

KN – Jeszcze starsza (śmiech). Tutaj może dochodzić tylko i wyłącznie do pogłębiania swojego wrażenia. Nie ma dla mnie możliwości, żeby przyjąć się starą w wieku 25 lat i mając 34 a za chwilę 35 lat czuła się młodziej.

DS – Chciałbym Cię jeszcze spytać o Twoją przygodę z PWST. Próbowałaś się dostać do szkoły teatralnej. Bardzo się rozczarowałaś, kiedy się okazało, że nie ma Cię na liście przyjętych?

KN – W ogóle się nie rozczarowałam. No może trochę, człowiek ma jakąś taką tendencję do chwilowego poddania się wrażeniu, że coś mu się nie udało. Natomiast z drugiej strony nie była to dla mnie tragedia, bo ja nie marzyłam żeby zostać aktorką. Po prostu nie wiedziałam za bardzo, co ze sobą zrobić. Miałam wtedy 19 lat i trzeba było podjąć jakąś życiową decyzję. Byłam na takim etapie rozwoju, że trudno mi było wybrać jakąś jedną dziedzinę, którą chciałabym zgłębiać, czyli studiować. I w związku z tym, że moja koleżanka składała tam papiery, do szkoły teatralnej, a mi wydawało się, że to jest takie inne, że nie wymaga to ode mnie deklaracji poważnej. Aktorstwo wydawało mi się takie lżejsze niż psychologia czy polonistyka. Złudzenie było złudne, bo jednak to jest okropny zawód. A jak pojechałam na egzamin i oczywiście się nie dostałam to nie byłam jakaś tak strasznie rozczarowana.

DS – A teraz gdyby znowu Ci przyszło startować na studia mając tyle lat co wtedy, ale też i tyle doświadczenia co teraz to jaki kierunek byś wybrała?

KN – Myślę, że mogłabym pójść na psychologię, ale wtedy pewnie nie została bym piosenkarką. Bo gdybym się dostała to pewnie bardzo bym się w to zaangażowała. Mnie interesują jakieś takie te rzeczy takie... psychologiczne (śmiech).

DS – Dziękuję bardzo za rozmowę.

KN – Dziękuję.

Rozmawiał Maciej Szymański

Artyści
Hey
Hey
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Wywiad - Gregorian
Chór Gregorian o ich 20-leciu na scenie, płycie "Pure Chants" i międzynarodowych koncertach [Wywiad]

Zobacz, kiedy będziemy mogli spodziewać się ich najnowszego albumu.

Milky Chance
Milky Chance o trasie koncertowej, "Trip Tape II" i współpracy z The Kooks [WYWIAD]

Jak doszło do współpracy Milky Chance z zespołem The Kooks?

Zobacz również
Ostatnio dodane