Rabastabarbar nie łapie zadyszki
2011-12-07 09:55:02Na swoją szansę, by zadebiutować na rynku płytowym wrocławianie z grupy Rabastabarbar czekali siedem lat. We wrześniu do sklepów muzycznych trafił ich pierwszy krążek zatytułowany po prostu „Rabastabarbar”. Było na co czekać?
„Biegnij, niech za Tobą biegnie cały świat” – śpiewa w jednym z utworów wokalista Krzysztof Madej. I cała płytka sprawia wrażenia szybkiego, energetycznego biegu – młodzi muzycy w locie zgarniają elementy rocka, ska, reggae, poezji śpiewanej i funku, przyprawiają solidnym uderzeniem trąbki (Marcin Stankowski) i na mecie wyciągają dwanaście ciekawych aranżacji, w których każdy znajdzie coś dla siebie. W blisko 50-minutowym sprincie chłopaki nie łapią zadyszki. Równo stawiają kroki zarówno w słodko-popowych „Fioletowych słońcach”, przejmującym „Ostatnim dniu”, radośnie beztroskim „Kobieto”, jak i lekko jazzującym „Spacerze niesamotnym”.
„Rabastabarbar” to płytka, która wzbudza pozytywne emocje i ma spory potencjał koncertowy. Teksty nie drażnią naiwną metaforyką dla licealistów, choć, przyznaję, miejscami niebezpiecznie się o nią ocierają. Atutem płyty jest przyjemny, pełen rockowej werwy, ale i niepozbawiony szczypty melancholii głos Krzysztofa Madeja, który nadaje kompozycjom szlachetny sznyt. Całość wypada barwnie i różnorodnie.
Droga na szczyt polskiej muzyki rozrywkowej jest stroma i pełna wybojów, a w wyścigu startuje wielu mocnych uczestników. Muzycy z Rabastabarbar ruszyli energicznie i z wiarą ku górze. Po drodze czeka ich jednak jeszcze sporo kolein, na których łatwo się potknąć. Ja im przede wszystkim życzę, żeby wystarczyło im sił i entuzjazmu.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)