Proghma-C maczugą po głowie
2009-11-09 15:42:06Gdańska Proghma-C, wrocławskim miłośnikom asymetrycznego grania znana głównie z występów w Firleju (obok The Ocean, Themy 11 czy podczas konkursu Neuro Music), po 7 latach działalności prezentuje (nakładem Mystic Records) swój debiutancki krążek "Bar-do Travel".
Już od pierwszych dźwięków otwierającego album utworu Kana wiadomo, z czym będziemy mieli do czynienia. Mięsiste i ciężkie niczym walec drogowy gitary przywodzą na myśl Meshuggah (których to zresztą autorowie "Bar-do Travel" supportowali podczas krakowskiego Knock Out Festivalu). Natomiast wokal Boba to w dużej mierze inspiracja Maynardem Keenanem z Toola, choć nie zawsze - czasem zdarza mu się zabrzmieć słodko niczym Brandon Boyd z Incubusa (trzecia minuta FO), czasami atakuje wyziewem z trzewi niczym Scott Kelly z Neurosis. Na wyróżnienie zasługuje też praca bębniarza. Gdyby istniał wehikuł czasu, Kuman zapewne przeniósłby się 15 lat do tyłu i chciałby wygryźć Wojciecha Szymańskiego z Kobonga. Wiele jego patentów przywodzi na myśl "Chmury nie było", najodważniejszą polską płytę lat 90 (a może nawet i nie tylko).
Utwory na "Bar-do Travel" są długie. Bardzo długie. I dobitnie przekonują, że w Polsce słowo "metal" wcale nie musi być kojarzone z baranami naszywającymi pentagramy na kostkę i wkładającymi bojówki w glany Steel'a. Metal w wykonaniu Proghmy-C to nie tylko niskie strojenie i polimetria na perkusji. To również malownicze ambientowe plamy dźwięki dające muzyce dużą przestrzeń (najkrótszy na płycie kawałek "I can't illuminate with you" śmiało mógłby znaleźć się na nowej płycie Job Karmy) - świadectwo nierockowych inspiracji Proghmy-C. Massive Attack i Tricky obok Toola i Meshuggah? Żaden problem. Co więcej, nawet solówki pozbawione są wyścigowej sztampy i znajdują się tam, gdzie powinny być.
Ciężko wyróżnić któryś z numerów. "Bar-do Travel" jest płytą konceptualną - jeśli nie w treści, to na pewno w formie - i należy słuchać ją w całości. Trans udzielający się od pierwszych do ostatnich riffów wkręca zresztą tak mocno, że wyłączenie albumu w trakcie nie wchodzi w grę.
Kobonga już nie ma, a Meshuggah czy Tool nad Wisłą nie grają przecież specjalnie często. Dlatego pozostaje cieszyć się, że powstają kapele takie jak Proghma-C, które pomimo tego, że same prochu nie wymyślą, to dzięki najlepszym inspiracjom nagrywają dobre płyty - jaką z pewnością jest Bar-do Travel.
Michał Przechera