Prawie zginęliśmy
2012-07-10 14:35:50Faith No More gra swoje ostatnie koncerty - wobec takiego oświadczenia nie mogliśmy odpuścić któregoś z pożegnalnych występów. Zdecydowaliśmy się na festiwal Rock For People w Hradec Kralove. Jak się później okazało, ta decyzja mogła pozbawić nas życia.
Upał, upał, upał. Na terenie imprezy pojawiliśmy się w jej trzeci dzień i nic nie zwiastowało późniejszej apokalipsy. Na wstępie przywitały nas piękna (momentami aż za piękna) pogoda oraz energetyczne koncerty The Computers, Selah Sue (męska część ekipy wie, jak będzie wyglądać ich przyszła żona) i Flogging Molly. Dobra przystawka przed głównym daniem. Pozostało tylko czekać.
No i nie doczekaliśmy się. Po godzinie 20 niebo stopniowo robiło się ciemne, ciemniejsze, aż w końcu walnęło. Niespodziewany (choć organizatorzy chyba powinni jednak na bieżąco sprawdzać najświeższe prognozy) rozwalił praktycznie cały festiwal. Zawalające się namioty (metalowy słup podtrzymujący konstrukcję jednego z nich spadł jakieś 2 metry od naszych głów), wszechobecne błoto, porozwalane drzewa - to cud, że nikomu nic się nie stało. Kiedy już siedzieliśmy w ciepłym i suchym aucie z współczuciem patrzyliśmy na wszystkich, których namioty albo zerwało albo zatopiło.
Karny kutas dla czeskich organizatorów. Jasne, zdajemy sobie sprawę, że huragan to kwestia dość ciężka do ogarnięcia, jednak skrajnie nieprofesjonalnie przeprowadzona ewakuacja (praktycznie nie dało się dogadać z ochroną) mogła doprowadzić do tragedii. Zwrócić bilety mogą tylko ci, którzy nie zamienili ich na opaski uprawniające do wstępu na teren festiwalu. A przecież sporo było osób, które weszły na imprezę tuż przed nawałnicą. Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie wkurzenie ludzi, którzy (często z innych krajów) przyjechali na Orbital, Faith No More czy Skrillexa i zamiast koncertów dostali niezłą szkołę survivalu.
Dodatkowo irytację może potęgować fakt, że ... Skrillex w końcu zagrał. Niecałą godzinę, skryty na scenie ukrytej w bunkrze i dla garstki ludzi, która albo nie zrozumiała komunikatu o ewakuacji, albo postanowiła pobawić się w Beara Gryllsa, ale zagrał. Bonusowy wkurw dla tych, którzy przyjechali nie na FNM, ale na autora hitu "First Of The Year".
Komentarze na fanpage'ach festiwalu, łagodnie mówiąc, nie są zbyt korzystne dla organizatorów. Czy to dobra nauczka na przyszłość? Z pogodą co prawda jeszcze nikt nie wygrał, ale czwartkowy huragan można było przyjąć na klatę o wiele spokojniej.
Szkoda tylko, że nie zobaczyliśmy Faith No More. Miejmy nadzieję, że Mike Patton namówi kolegów do jeszcze jednego występu, rekompensującego Czechom (i wszystkim, którzy przyjechali do Hradec Kralove) czwartek pełen absurdów na Rock for People.
MP