Pościelowa bezbarwność, ale potencjał spory
2010-05-26 16:08:36Nie jest to krążek, który powala z nóg. W głosie Karola Majerowskiego słychać lekkie braki, dodatkowo język angielski nie jest chyba najlepszą stroną grupy z Wolsztyna. Nagrywając materiał w obcym języku, trzeba albo być perfekcjonistą, albo zainteresować słuchacza czymś innym. We call it a sound perfekcyjni nie są i nie mają nic czym mogliby zaskoczyć. Mimo tego zawsze podziwiałem wszystkich artystów, którym udaje się sklecić materiał i co najważniejsze wydać go na płycie. Pomijając niekiedy fakt przydatności owocu pracy muzyków. W przypadku We call it a sound trzeba podkreślić, że chłopaki są dopiero na początku długiej i trudnej drogi. Za to wielki szacunek dla Was.
Już teraz można powiedzieć, że „Animated” nie trafi do szerokiego grona odbiorców, ale być może autorzy nie mieli wcale takiego zamiaru. Być może „Animated” został stworzony dokładnie w odpowiednim czasie i to zupełnie nieświadomie, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich tygodni. To taka niedzielno – deszczowa muzyka, trochę nastrojowa i bardzo klimatyczna. Jest z tym trochę jak z jazdą samochodem; dodając gazu nawet nie wiesz, że na liczniku masz nagle 150 km/h. Słuchając „Animated” nie zwraca się uwagi na ten album. To jest pewnego rodzaju bezbarwność. Wedle starego powiedzenia – „Nie grzeje i nie ziębi”.
Przed płytowym debiutem w mediach sporo było informacji o tym, że zespół z Wolsztyna jest niecodziennym zjawiskiem na polskiej scenie. Pytanie tylko czy niecodzienność musi być zawsze dobrej jakości i czy na pewno jest to coś wyjątkowego? Myślę, że bracia Majerowscy i spółka zdecydowanie lepiej wypadają na żywo, bo inaczej nie wygraliby ubiegłorocznego konkursu Coke Live Fresh Nosie. Liczę, że przy następnym krążku wyciągną konsekwencje i faktycznie zmiotą opinie publiczną swoją twórczością.
Płytę polecić można z pewnością wszystkim ciekawskim muzycznych labiryntów. Tym, którzy szukają czegoś nowego, zupełnie innego od tego co serwują obecnie media. Osobiście spodziewałem się czegoś więcej po We call it a sound. W tym kraju potrzeba energicznej, żywej muzyki, a nie smęcenia do snu. Panowie, czekam na Wasze koncerty, bo wierze, że macie w sobie powera. Podobno najtrudniejszy jest pierwszy krok…Pamiętajcie, że Wy go już zrobiliście mimo, iż nie wypadł on według mnie tak rewelacyjnie.
Radosław Ząb