Wywiady - Muzyka

Piękna I Nadzwyczajna muzyka duszy

2006-03-04 00:00:00

Piękna I Nadzwyczajna muzyka duszy
Wywiad z zespołem PIN

Zapewne słyszeliście już to pytanie z milion razy, ale nie mogę nie zapytać – skąd wziął się pomysł na nazwę zespołu PIN?

Alek: Jesteśmy fanami zespołu Sistars, a w szczególności Pauliny I Natalii…(red. śmiech)

Endi: Nasza muzyka jest Prosta I Naturalna.

Seb: Ja to wymyśliłem, żeby było krótko i żeby łatwo było tę nazwę zapamiętać.

Endi: Ale były różne pomysły.

Jakie?

Endi: STOP, VOKO, CODE.
Alek: C-O-D-E, jak kod. Ale kojarzyłoby się z kotem, więc zostaliśmy przy PINie.

A powiedzcie, co robiliście zanim założyliście zespół PIN?

Seb: Ja grałem na gitarze, tylko że dla innych. Na przykład dla teatrów - w Chorzowie, w Warszawie, dla Golec uOrkiestry.

Alek: Ja realizowałem dźwięk dla innych. Jestem realizatorem dźwięku i aranżerem, i pra - cowałem z wieloma gwiazdami w Polsce przy produkcji płyt. Tak się składało przez ostat - nie osiem lat. Zacząłem od M. Rodowicz, przez K. Kowalską, potem był Piasek i E. Bartosie - wicz, S. Krajewski, wreszcie E. Małas-Godlewska i J. Curra.

Czyli światowy z Ciebie człowiek?

Alek: No tak, światowy…(red. śmiech) raczej światłowodowy.

Endi: Natomiast ja również śpiewałem dla innych. Niby pod swoim imieniem i nazwiskiem, ale tworzyłem tak naprawdę nie dla siebie. Zorientowałem się dopiero po czasie, lecz mimo wszystko była to bardzo miła przygoda. Przeszedłem drogę od „Szansy na sukces” przez boysband, śpiewanie sesyjne, nagrywanie jingli radiowych, czołówek do różnych programów. No i teraz śpiewam w PINie.

Jak to się stało, że w ogóle założyliście zespół? Spotkaliście się któregoś dnia i zwyczajnie postanowiliście - „Zakładamy zespół”?

Alek: Chyba tak…tak się jakoś zdarzyło. Umówiłem się z kolegami na spotkanie w maju 2003 roku i postanowiłem założyć zespół.

Endi: Z czym nosiłeś się już od dawna.

Alek: Faktycznie nosiłem się od dawna, ale nie mogłem znaleźć wokalistki. Jakoś nie mo - głem wpaść na to, że w zespole może śpiewać facet (red. śmiech) A kiedy już na to wpadłem, to okazało się, że „za płotem” mieszka pewien kolega, który świetnie śpiewa. I tak jakoś nam się udało.

Skąd w takim razie tytuł płyty „0001”?

Alek: Pierwsza płyta. 0001 – nasz pierwszy PIN.

Endi: Traktujemy ją jak początek, coś nowego w życiu każdego z nas.

W Waszej płycie zainteresowało mnie to, że na okładce widnieje niebo i anteny telewizyjne, ale nie ma Was. Wasz wizerunek znajduje się dopiero na odwrocie…

Alek: To jest bardzo ważne i niezwykle karkołomne jednocześnie. Chcieliśmy wypromować swoją markę, czyli nazwę PIN, ponieważ każdy z nas, jeśli chodzi o środowisko muzyczne, jest w pewien sposób znany. Chcieliśmy wydać płytkę, a później i singla, na którym będzie napisane – Endi, Alek, Seb, Erwin (red. muzyk współpracujący z zespołem) i żeby nie było jakichkolwiek skojarzeń. Ludzie, którzy dostawali nasz album, a przede wszystkim dzien - nikarze nie wiedzieli, że chodzi o Andrzeja Lamperta, Aleksandra Woźniaka i Sebastiana Kowola. Stykali się tylko z nazwą PIN i naszą muzyką, która albo im się podobała, albo nie. A my mieliśmy ogromną satysfakcję, że udało nam się zaistnieć z pierwszym singlem, który był grany i został bardzo ciepło przyjęty. I było to „no name”.

Endi: Wracając do braku skojarzeń (red. z nazwą zespołu) Spotkaliśmy się z opiniami wielu ludzi, którzy starali się dowiedzieć, kto to jest właściwie PIN, szukać w Internecie, wypyty - wać znajomych. Wszyscy myśleli, że PIN to jeden człowiek. Piosenka wpadła w ucho, a nikt nie wiedział, na jakiej ona znajduje się płycie, kto ją stworzył itd. To było niezwykle fajne.

Alek: Słuchacze musieli sobie zadać trud, żeby nas odnaleźć w gąszczu innych zespołów.
To miłe, ale jednocześnie cięższe dla nas, gdyż zamknęło nam drogę do szerszej publiczności, która na przykład kojarzyła nazwisko Endiego i jego dokonania.

Endi: Z biegiem czasu myślę, że to było dobre posunięcie, gdyż publiczność razem z nami odcięła kupon zwany „przeszłością”.

Alek: PIN to nie jest kontynuacja. Nie chcieliśmy, żeby ludzie mieli jakieś obciążenia zwią - zane z tym, co robiliśmy wcześniej (red. mowa o projektach muzycznych oczywiście).

Co z numeracją utworów na płycie? Przyznacie, że nie są standardowe.

Alek: Jest to wynik naszej konsekwencji.

Seb: PIN, więc każda piosenka ma nadany konkretny kod.

Alek: Poza tym w naszych utworach są poukrywane pewne daty, w których coś ważnego wydarzyło się w naszym życiu albo które implikują powstanie konkretnego tekstu.

Endi: A propos kodów. Każda płyta PINu posiada ukryty kod. Nie wszyscy sobie pewnie zdają z tego sprawę, ale my dodatkowo wpisujemy go na okładce i w przyszłości planujemy niespodzianki i konkursy dla posiadaczy naszych oryginalnych płyt.

Skąd czerpiecie inspirację do tworzenia utworów?

Alek: Nie będziemy oryginalni – z życia. Pierwsza płyta jest o tyle specyficzna, że spotkaliś - my się w trójkę z pewnym bagażem doświadczeń i różnych pomysłów, które po trosze się ze sobą zderzyły i które później musieliśmy złożyć w jedną płytę. Płyta początkowa, więc teksty, które się na niej znalazły opowiadają przede wszystkim o tym, jak powstawała, jak się spo - tkaliśmy, jak razem zaczynaliśmy zrywanie ze starymi schematami i jak wspólnie tworzyliś - my coś nowego. Staramy się być sobą, dlatego też zarówno treść piosenek, jak i muzyka są takie, jak my sami. Poza tym komponując płytę „0001” przeżywaliśmy różnorakie rozterki, mieliśmy swoje problemy, i także o tym traktują teksty znajdujące się na albumie.

Spróbujcie teraz opowiedzieć o swoich sympatiach muzycznych. Jaki wpływ wywarły na Waszą twórczość?

Seb: Klasyka, jazz, trochę bluesa, ale też nie na zasadzie odtwórczej, ale raczej własnych kompozycji. Również muzyka instrumentalna. Nie będę oryginalny, ale, szczególnie dla gitarzysty, jak w moim przypadku, kultowymi zespołami są U2 i Pink Floyd.

Endi: Moja droga doświadczeń muzycznych wiodła od piosenki dziecięcej poprzez naukę gry na akordeonie, trochę jazzu i arii. Później zająłem się także muzyką soulową, a obecnie zaj - muje mnie klasyka. W gruncie rzeczy, pomimo iż wnieśliśmy do zespołu różne koncepcje muzyczne, to ostatecznie wszystkie nasze inspiracje znalazły swoje odzwierciedlenie na pły - cie „0001”, która jest swego rodzaju składanką, ale nasze myśli idą teraz w jednym kierunku. Wiemy i jesteśmy przekonani, że następny krążek będzie bardziej spójny.

Alek: Teraz faktycznie tworzy się PIN.

Z jakimi dowodami sympatii ze strony odbiorców spotykaliście się po ukazaniu się albumu „0001”? Czy fani Was rozpoznawali, „napadali”, np. z prośbą o autograf ?

Alek: Endiego napadali (red. śmiech).

Endi: Przydarzyła mi się bardzo sympatyczna sytuacja w drodze na Akademię Muzyczną w Krakowie – dwie dziewczyny na mój widok zaczęły się śmiać: najpierw cicho, później coraz głośniej, ale sympatycznie oczywiście, w końcu gdy już były za mną usłyszałem „bo to, co dla mnie miało sens…”. To było miłe. Poza tym po koncertach często podchodzą do nas ludzie z oryginalnymi płytami, chcąc byśmy się na nich podpisali. Jest to wyznacznik tego, iż zdobywamy swoich słuchaczy i mamy dla kogo pracować. W gruncie rzeczy to pu - bliczność napędza koniunkturę muzyczną i choć staramy się tworzyć nie tylko z myślą o niej, lecz również dla własnej satysfakcji, to zauważalne jest to, że ci, którzy są w stanie skonsu - mować naszą muzykę, stają się autentycznie także naszymi fanami.

A negatywne aspekty sławy? Czy spotkało Was coś przykrego ze strony słuchaczy?

Endi: Jeżeli chodzi o czysto personalne sytuacje, spotkałem się z reakcjami mężczyzn typu: „Moja żona słucha Twojej płyty i ja jestem zazdrosny” (red. śmiech) Ogólnie raczej nie mieliśmy do czynienia z nieprzyjemnymi reakcjami.

Wiem, że występowaliście także za granicą, na koncercie w Bratysławie. Jak zostaliście tam przyjęci?

Alek:Mieliśmy dwa koncerty. Udzielaliśmy nawet wywiadu tamtejszej telewizji.

Endi: Właściwie w całej imprezie brały udział zespoły z nowoprzyjętych krajów Unii Europejskiej: Malty, Czech, Słowacji, Litwy, Łotwy, Estonii, Węgier i Słowenii. Ich stosunek do nas był niezwykle pozytywny i ciepły. Cieszyli się i gratulowali nam występu.

Alek: Ze strony publiczności również spotkały nas same miłe reakcje. W końcu koncert w Bratysławie miał charakter „przeglądu” zespołów nowej Europy i przybliżenia Słowakom kultury innych krajów unijnych. Ludzie przychodzili nas posłuchać z takim właśnie nasta - wieniem.

Wasz pierwszy singiel, „Bo to, co dla mnie”, znalazł się na ścieżce dźwiękowej filmu „Tylko mnie kochaj”. Jak do tego doszło?

Alek: To była inicjatywa radia Zet, które patronuje naszej płycie. Zostaliśmy nawet popro - szeni o skomponowanie utworu tytułowego do tego filmu, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy. Wygrała piosenka zespołu Goya, a nasz utwór „Bo to, co dla mnie” znalazł się na wspomnianej ścieżce dźwiękowej.

Jaka w takim razie jest geneza drugiego singla „Odlot aniołów”, który ukazał się 16 stycznia bieżącego roku? Jak należy rozumieć jej przesłanie?

Alek: Ta piosenka opowiada właściwie o strachu przed śmiercią.

Seb: Z pozoru taka lekka i przyjemna...

Alek: Nie wiedziałem na początku czy pasuje do reszty utworów, ponieważ faktycznie trak - tuje o śmierci i może wprowadzać pewien lęk. Jest trochę przyciężkawa, choć może nie sły - chać tego od razu.

Endi: Autorem „Odlotu aniołów” jest Alek i to on nie był przekonany do tej piosenki, ale ostatecznie zostało tak, jak jest.

A co w sprawie promocji PINu i albumu „0001”? Macie jakieś pomysły?

Seb: Przede wszystkim nie mamy żadnej mocy w tej kwestii.

Alek: Możemy liczyć na nasze managerki, z których jedna stara się nam organizować kon - certy plenerowe, a druga zajmuje się tymi klubowymi. Prawda jest jednak taka, że wydaliśmy debiutancką płytę w okresie najlepszym jeśli chodzi w ogóle o ukazywanie się płyt, ale naj - gorszym jeśli myśleć o graniu koncertów.

Endi: To był 20 sierpnia, kiedy wszyscy wracają z wakacji do domów, do szkół i ogólnie zajmują się własnym życiem. Nie mieliśmy również okazji, żeby zaprezentować nasze utwory szerszej publiczności. Do tej pory zagraliśmy niewiele koncertów, ale były to występy bardzo konkretne – koncert „Dzień Kotana”, produkcja pastorałki na płytę „Święta, święta”, koncert mikołajkowy „I ty możesz zostać Świętym Mikołajem” czy też finał WOŚP. Ciągle czekamy na nowe propozycje (red. uśmiech w kierunku Wrocławian)

Czy macie takie swoje ulubione, magiczne miejsca, które Was inspirują lub po prostu pozytywnie na Was wpływają?

Alek: Na pewno Norwegia. Tamtejszy spokój, krajobrazy – fiordy, ludzie, klimat. Odwie - dziłem Norwegię wiele razy i chciałbym się wybrać ponownie, bo już od siedmiu lat nie byłem. Mógłbym zamieszkać gdzieś na południu Norwegii. Nie wiem, czy chętnie wypro - wadziłbym się ze Śląska, ponieważ jestem patriotą regionalnym, ale Norwegia jest dla mnie niezwykle inspirująca.

Endi: W moim przypadku nie ma konkretnego miejsca. Raczej inspirują mnie takie,
w których czuję spokój i piękno. Oczywiście muszę być do tego odpowiednio nastrojony.
Jest taka miejscowość na Orawie, którą czasami odwiedzam. Siadam sobie tam na małym pagórku, z jednej strony mając widok na Tatry, a z drugiej na Babią Górę, i jeśli tylko nic mnie nie goni i mam wyłączony telefon…oddaję się rozmyślaniom. Poza tym bardzo lubię wracać do domu, do Chorzowa. Zawsze, kiedy zbliżam się do tego miasta, uśmiecham się na myśl o tym, że już niedługo będę z rodziną.

Seb: Mnie jakieś konkretne miejsca nie inspirują. Raczej te nowe, w których się pojawiam, tak samo nowe sytuacje, ludzie, muzyka czy też instrumenty. Najprzyjemniej jest, kiedy coś odkrywam i ono zaczyna mnie kręcić. Poza tym bardzo lubię wracać do swojej rodziny. Kiedy tylko jestem daleko, to bardzo tęsknię. Chciałbym też móc wracać do Nowego Jorku.

Opowiedzcie teraz o swoich zainteresowaniach pozamuzycznych.

Alek: Stare klasyki, czyli zabytkowe samochody. Chciałbym sobie kiedyś kupić sportowego fiata sprzed 35 lat, albo sportowy model Lanci. Poza tym jestem posiadaczem starego gramo - fonu i wzmacniacza analogowego i chętnie słucham płyt analogowych. Stara klasyka po prostu mnie kręci.

Seb: Do cna pochłania mnie muzyka, dlatego trudno znaleźć mi jakąś odskocznię. Jednakże takim oderwaniem się od świata muzyki jest mój dom i dzieci, które są dla mnie swego ro - dzaju nowością. Piękne są sytuacje, w których odkrywam przed moimi dziećmi świat.

Endi: Podobnie w moim przypadku, muzyka jest bardzo absorbująca, zwłaszcza że obcuję z nią na co dzień, tworzę ją i śpiewam do niej. Nie tak dawno stałem się posiadaczem sprzętu muzycznego a propos nie tyle słuchania, co tworzenia muzyki. Jeśli nie mam konkretnej koncepcji, siadam przy sprzęcie i wypróbowuję dźwięki, sample. Lubię także jeździć samo - chodem, poznawać nowych ludzi i rozmawiać nie o muzyce. Ostatnio zainteresowały mnie różnego rodzaju słowniki, językowe, wyrazów obcych, itp.. Lubię dowiadywać się z nich czegoś, poznawać nowe wyrazy, które gdzieś wcześniej usłyszałem, ale ich nie znałem. Poza nimi czytam Biblię. Cenię sobie także kontakt z osobami starszymi, od których wiele się uczę. Lubię ich wysłuchiwać, gdyż mają do przekazania dużo mądrości życiowej.

Nie widziałam Was na eliminacjach do konkursu Eurowizji. Czy w ogóle startowaliście w szranki z innymi artystami z którąś ze swoich piosenek?

Alek: Faktycznie zostaliśmy poproszeni o „wystawienie” utworu na Eurowizję i tak zrobiliśmy. Mieliśmy mało czasu na przygotowania i na całe szczęście nie dostaliśmy się dalej, po - nieważ czulibyśmy się trochę wyautowani z całego towarzystwa. Nasza twórczość jest po prostu „nieeurowizyjna”, raczej „PINowa”.


Co w takim razie sądzicie o zespołach i wokalistach, którzy zaprezentowali się na tegorocznych eliminacjach?

Endi: Jestem bardzo mile zaskoczony poziomem, jaki reprezentowali artyści i oprawą całego widowiska. Uważam, że w tym względzie poczyniliśmy bardzo duże postępy, w porównaniu z tym, co zapewne miało miejsce jeszcze 15 lat temu. Zauważyłem, że polski rynek muzyczny szybko się rozwinął, trochę zaczerpnął także z Zachodu. Coraz lepiej potrafimy się pokazać i przedstawić publiczności.

Jaka jest Wasza opinia o nowych twarzach polskiej estrady? Pojawili się przecież finaliści Idola, także „Szansy na sukces”…

Alek: Ewidentnie daje się zauważyć, że nadchodzi „nowa fala” i moim zdaniem to bardzo dobrze. Może się na nią załapiemy.

Endi: Z jednej strony to źle, a z drugiej dobrze. Źle, ponieważ na rynku muzycznym zostaje coraz mniej miejsca dla takich zespołów, jak my. Jednakże jest jeszcze druga, ta lepsza strona medalu, gdyż wzrasta konkurencja i tym samym podnosi się również poziom wykonawstwa muzycznego. Sami odbiorcy zaczynają to odczuwać i przeprowadzać swoistą selekcję, decy - dować o tym, kogo będą słuchać.

Seb: PIN cały czas „robi swoje”, mamy pewien bagaż doświadczeń, które nam poddają pewne ramy działania. Nie chcemy, aby w pewnym momencie doszło do zapętlenia, kiedy słuchacze nie będą wiedzieli, o co właściwie chodzi w naszej muzyce. Wszystko musi być spójne, ale też i zamknięte w pewnej konwencji tak, żeby chwyciły to również rozgłośnie radiowe.

Postarajcie się teraz opisać swoje odczucia w momencie, kiedy pierwszy raz usłyszeliście w radiu singiel „Bo to, co dla mnie”?

Endi: Ja nie dowierzałem.

Alek: A ja podczas pierwszego słuchania piosenki wysłałem chyba z 48 smsów i to z dwóch telefonów (red. śmiech). Nigdy więcej nie powtórzyłem tego rekordu.

Endi: Nie dowierzałem, ponieważ myślałem, że ktoś po prostu włączył płytę i dlatego słyszę naszą piosenkę. To było bardzo piękne przeżycie.

Alek: Pamiętam do tej pory pierwszą publiczną emisję muzyki zespołu PIN – podczas „Dnia Kotana” w 2004 roku. Akurat wtedy miałem skręconą nogę w kolanie, Sebastian był w Las Vegas i nie mogliśmy wystąpić z całym zespołem. Oglądałem natomiast relację z koncertu w telewizji, z radości wstałem na tej mojej chorej nodze i przez następne trzy miesiące miałem z nią jeszcze większe problemy.

Seb: To było niesamowite przeżycie - usłyszeć coś swojego.

Endi: Nastąpiła pewna ewolucja w podejściu widowni do nas. Na początku, właśnie podczas „Dnia Kotana”, a później na koncercie „Debiutów” w Opolu, ludzie jeszcze nie znali zespołu PIN. Już jednak podczas finału WOŚP, wykonując utwór „Bo to, co dla mnie”, usłyszałem, że publiczność śpiewa razem ze mną.

Alek: To są właśnie te najlepsze momenty – pozytywny odbiór tego, co stworzyliśmy.

Dziękuję za rozmowę

Wywiadu dla portalu dlastudenta.pl udzielili: Sebastian Kowol, Andrzej Lampert
i Aleksander Woźniak – członkowie zespołu PIN.

Rozmawiała Bernadetta Siemianowska

 

 


 

Artyści
PIN
PIN
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
ZespÃłł Cukier - Wywiad
Nowy rozdział zespołu Cukier, czyli ich drugi album "CK Anderson" [Wywiad]

Zobaczcie, co muzycy przygotowali dla swoich słuchaczy na płycie "CK Anderson".

Nezznalek
Nezznalek o spełnianiu marzeń i społeczności w Internecie [Wywiad]

Tysiące osób poznały ją dzięki TikTokowi. Dziś jej marzenie o karierze muzycznej się spełniło. O social mediach, muzyce i życiu w wywiadzie z Pauliną Neznal.

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!