Wywiady - Muzyka

"Nie jesteśmy medialni" - wywiad z Maciejem Balcarem

2012-12-04 11:24:02

Maciej Balcar jest przez publiczność kojarzony najbardziej jako wokalista legendarnej grupy Dżem, ale nie wszyscy fani śląskiego zespołu zdają sobie sprawę z tego, że frontman ich ulubionej kapeli prowadzi także z powodzeniem działalność solową. Jej efektem jest wydana w tym roku akustyczna płyta koncertowa "Live Trax 2012". Z Balcarem rozmawaliśmy głównie o dzieleniu swojego czasu pomiędzy Dżemem a własnymi inicjatywami. O porównania z Ryszardem Riedlem nie pytaliśmy!

dlaStudenta.pl: Jeszcze niedawno twierdziłeś, że swoją działalność solową traktujesz marginalnie i bardziej w kategoriach ambicji. Można powiedzieć, że tej ambicji trochę ostatnio przybyło?

Maciej Balcar: Sama ambicja do pracy zawsze jest, ale zespół Dżem przez cały czas pozostaje dla mnie najważniejszym elementem. Trudno, żeby było inaczej, bo gramy w roku po sto koncertów i muszę naprawdę mocno się mobilizować, aby znaleźć w sobie siłę do tworzenia własnej muzyki. To są sprawy, które kontroluję tylko i wyłącznie ja – wiadomo, że koncertami Dżemu zajmuje się menadżer, a ja tylko dostaję sygnał, gdzie i kiedy gramy. Podobnie to nie ja zajmuję się spektaklami Jesus Christ Superstar czy innymi występami, gdzie jestem po prostu pytany o wolny termin. Kiedy promujesz samego siebie, dookoła pojawia się nagle cała masa rzeczy, które musisz sam ogarnąć. Ale faktycznie, efektem takiej ambicji był album „Ogień i woda”, za którym poszła płyta z trasy koncertowej oraz kolejny krążek studyjny, który przygotowuję na przyszły rok.

Czy w takim razie koledzy z Dżemu ograniczają Cię kompozycyjnie? Nie możesz tam rozwinąć pełnych skrzydeł?

W żadnym wypadku tak się nie czuję, ale w zespole jest jednak sześć osób, spośród których każda pisze i ma w swoim dorobku fajne kompozycje. Dzieląc liczbę utworów na płytę, przypadają po dwa-trzy na głowę. Po mojej stronie pozostają też teksty, więc ja naprawdę mam co robić przy powstawaniu płyt Dżemu. Na swoich solowych albumach mogę sobie poszaleć.

W jaki sposób dobrałeś utwory do tej płyty?

To jest akurat płyta koncertowa, a całą trasę zagraliśmy w takim właśnie układzie utworów. „Live Trax 12” jest kompilacją m.in. coverów Marka Grechuty, Bogdana Łyszkiewicza oraz moich ulubionych artystów, czyli Beth Hart oraz Dave Matthews Band. Reszta to moje utwory pochodzące z różnego okresu – znajdują się tam i piosenki z wczesnego etapu mojej twórczości oraz te z krążka „Ogień i woda”.

Często przy solowych wydawnictwach muzyków kojarzonych silnie z jednym zespołem wpadają oni w pułapkę, że grają niemal to samo, co w macierzystych kapelach – ci sami muzycy, podobna stylistyka. Jak Ty starałeś się tego uniknąć i dla kogo bardziej jest ta płyta – ortodoksyjnych fanów Dżemu czy tych, którzy oczekują trochę innej twojej twarzy?

Myślę, że moja publiczność jest przemieszana. Fani Dżemu też łapią się na moje solówki, bo wielu z nich mówi mi, że chociaż to jest odrobinę inne, wciąż pozostaje dla nich interesujące. Są też jednak takie osoby, które Dżemu nie słuchają zbyt szczególnie, a podobają im się moje nagrania. Jest ich oczywiście o wiele mniej, natomiast samo to świadczy, że różna jest specyfika powstawania albumów granych w zespole i tych, w których ma się decydujący głos od początku do końca. Ja, kiedy piszę piosenki, nigdy nie zastanawiam się, czy utwór będzie pasował bardziej do Dżemu czy na solową płytę – zajmuję się tym później. Przy pracy nad płytami „2004” i „Muza” dopiero pod w końcowej fazie nad poszczególnymi piosenkami dochodziłem do wniosku, czy pasują one do repertuaru zespołu czy może jednak za bardzo odstają stylistycznie, w związku z czym nie będę ich przedstawiał kolegom. Dlatego też uważam, że rozgraniczenie muzyczne pomiędzy moimi płytami a Dżemu jest dość wyraźne.

Na „Live Trax” są piosenki wymienionych przez Ciebie Grechuty oraz Łyszkiewicza. Wiele tekstów napisał dla ciebie także Krzysztof Feusette. Czy trudno Ci jest wgłębić się emocjonalnie w tekst napisany przez kogoś innego, tym bardziej że płyta jest już sygnowana wyłącznie Twoim nazwiskiem?

Owszem, zdarzają mi się problemy z cudzymi tekstami, kiedy nie wiem, o co w nich chodzi albo gdy nie do końca mi się podobają. Tutaj jednak Grechutę i Bogusia Łyszkiewicza wybrałem sobie sam, bo z ich tekstami tak samo zresztą jak z tymi napisanymi przez Krzysztofa w pełni się identyfikuję. Wybór takich, a nie innych autorów był dla mnie od początku oczywisty, bo podyktowany względami osobistymi. Nie mam też problemów ze śpiewaniem tekstów Ryśka Riedla – jako młody chłopak przyjmowałem jako swoiste drogowskazy, żeby wiedzieć, co omijać i na co uważać. To są rzeczy, które pomogły mi podejmować trudne decyzje. Przenicowałem je przez siebie jako dzieciak, a śpiewając je dla innych, utrwalam w sobie te wskazówki zawarte przez Ryśka.

Jak odnosisz się do tekstów publicystycznych pisanych przez Feusette? Zgadzasz się z nimi czy nie musisz wcale tego robić, żeby śpiewać to, co napisał?

Jeżeli mówimy o tekstach społecznych czy dotyczących popkulturowych to jak najbardziej tak, bo odpowiada mi jego język, przewrotność oraz sposób kojarzenia. Na pewno bardziej jednak identyfikuję się z jego poezją, chociaż miałem kiedyś pomysł, aby jeden z jego krótkich felietonów przekształcić w piosenkę, bo znalazłem tam taki fragment, który mnie po prostu poraził. Co do tematów politycznych, to nie będę się do tego odnosił, bo ja w ogóle się nimi nie interesuję.

Dżem pomimo upływu lat jest dalej zespołem szalenie popularnym w Polsce – macie okazję grać na wielkich festiwalach przed naprawdę dużą publicznością, zaś Twoja solowa twórczość kojarzy się pod względem koncertowym raczej z zadymioną knajpą. W którym miejscu sceny chętniej byś się postawił – śpiewając do setki tysięcy na Woodstocku czy w klubie, gdzie słucha Cię kilkadziesiąt osób?

My takich bardzo, bardzo dużych koncertów nie gramy wcale zbyt wiele. Oczywiście są spektakularne imprezy jak np. występy przed AC/DC czy przed Erickiem Claptonem, ale z Dżemem także gramy w ciasnych, zadymionych knajpkach, bo z takich miejsc wyrośliśmy i w takich najlepiej się czujemy. Solowo nawet nie mogę marzyć o takim zasięgu, bo nie daję koncertów na kilka tysięcy osób. Przychodzą na mnie raczej ludzie zainteresowani tym, co aktualnie robi wokalista grupy Dżem.

Wydajesz się być bardzo zapracowanym człowiekiem – mówiłeś o stu koncertach rocznie z Dżemem, do tego dochodzą występy solowe oraz w musicalach i rock-operach. Masz w ogóle czas na odpoczynek?

W styczniu mam przerwę i teoretycznie cały miesiąc będę miał wolny, ale tylko teoretycznie, bo będę przygotowywał się do solowej trasy koncertowej, która odbędzie się w lutym oraz siedział nad nowym materiałem. Dżemu oczywiście jest najwięcej w moim życiu artystycznym, ale teatr pozwala mi świetnie złapać dystans oraz odskoczyć od rzeczywistości. Koncerty solowe dają z kolei bardzo dużo pokory.

Jakie jest Twoje spojrzenie na młodych odbiorców muzyki? Nie odnosisz wrażenia, że młodzież odwraca się od twoich ulubionych gatunków, czyli bluesa i rocka, w większości zdecydowanie kierując się w stronę hip-hopu i elektroniki?

Szczerze mówiąc, to uważam, że tak było zawsze. Nawet w czasach największego boomu polskiego rocka w latach 80. w głównym obiegu jednak królowała piosenka popowa. Na pewno jest lepiej niż 10 lat temu, kiedy muzyka rockowa i bluesowa znajdowała się właściwie w podziemiu. Teraz wystarczy popatrzeć, ile pojawia się nowych imprez i festiwali dedykowanych takim właśnie brzmieniom.

A czy jesteś w stanie na przykładzie publiczności Dżemu stwierdzić, czy jest to stara i sprawdzona już widownia, czy jednak wciąż obecny jest dopływ nowych, młodych twarzy?

Akurat po koncertach Dżemu mogę z całą pewnością powiedzieć, że pod sceną mamy czasami tak młodych ludzi, że to jest aż dla mnie niebywałe. Kiedy ja zaczynałem pracę z Dżemem w 2001 roku, to oni prawdopodobnie jeszcze nie chodzili nawet do szkoły podstawowej. Obserwuję środowisko fanów zespołu i bardzo często zdarza się, że są to ludzie, którzy pamiętają Dżem z tamtych czasów oraz doskonale znają historie, które wtedy się wydarzyły. Mimo to ogromna liczba naszych fanów to wciąż ludzie, którzy Ryśka znają tylko i wyłącznie z nagrań, ale dzięki temu, że zespół wciąż funkcjonuje, mogą oni zapoznać się z muzyką Dżemu i identyfikować z jej przekazem.

Dżem jest zespołem najpopularniejszym wśród ulicznych grajków, popularniejszym chyba nawet niż Kult. Jak reagujesz na takich ludzi, którzy siedzą z gitarą na wrocławskim Rynku albo Przejściu Świdnickim i śpiewają „Whisky” czy „Sen o Victorii”, aby dorzucono im kilka złotych do futerału? Denerwuje Cię, jak ktoś kaleczy te utwory?

Ale dlaczego miałoby mnie to denerwować?

Umówmy się, że niektórzy są naprawdę fatalni.

To, że ktoś ma ochotę grać dla ludzi i nie wstydzi się tego, powinno być zawsze chwalone. Każdy musi kiedyś zacząć i nawet największy wirtuoz stawiał pierwsze kroki podczas gry na jakimś instrumencie czy w śpiewie i wtedy to pewnie nie było najciekawsze. Jeżeli komuś nie wychodzi, to nie oznacza, że należy z niego drwić czy machnąć na niego ręką, uznając że nic z niego nie będzie. Poza tym uważam, że najważniejszy w tym jest sam przekaz, a te historie opowiadają o problemach dotyczących każdego człowieka, czyli są typowo bluesowe. W tekstach Ryśka jest tak wiele prawdy, że wcale się nie dziwię popularności tego repertuaru.

A sam wrzucasz drobne do futerału takim grajkom?

Oczywiście, że tak, bo sam dobrze pamiętam czasy, kiedy liczyłem, że wpadnie mi jakiś, chociaż najmniejszy pieniądz za to, co zagram albo zaśpiewam.

Skończyłeś studia architektoniczne. Wiadomo, że jest to bardzo poważany oraz prestiżowy zawód i raczej rzadko spotyka się ludzi, którzy dobrowolnie z niego rezygnują. Podejmowałeś w ogóle próby pracy jako architekt?

Nigdy nie miałem za bardzo szans, żeby się w to zaangażować. Znam z drugiej strony wielu ludzi, którzy projektują garaże czy jakieś nieciekawe kioski. Prawdziwym architektem może się nazwać ten, który przynosi do biura wizję, następnie rozwiązywaną przez jego współpracowników pod względem plastycznym i technicznym, a do tego inwestor da mu zielone światło do tego, żeby zbudował to, co on sobie wymyślił. Ta praca wcale nie jest taka piękna, jeżeli spojrzy się na niższe jej poziomy. Chcesz stworzyć dzieło, masz pomysł, ale ten, kto wykłada na to pieniądze, nie zna się na rzeczy i żąda, żeby wszystko wyglądało zupełnie inaczej. W tym zawodzie jak w każdym innym są sytuacje, że robi się coś tylko dla pieniędzy, a o efekcie końcowym chce się jak najszybciej zapomnieć.

Czyli nigdy nie żałowałeś tego, że poświęciłeś kilka lat ze swojego życia na coś, czym ostatecznie się nie zajmujesz?

Ja w ogóle jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, bo trafiłem do zespołu, który leży mi jak ulał. Gdybym nigdy nie został jego wokalistą, to i tak prawdopodobnie na moich solowych koncertach od czasu do czasu grałbym kawałki Dżemu, a już na pewno pojawiałaby się tam „Cała w trawie”, bo to jest mój ulubiony utwór. Nikt nam nie narzuca tego, w jakim stylu mam nagrać piosenkę, żeby później ją sprzedać w radiu. Jesteśmy całkowicie niezależni, bo na nasze koncerty przychodzą ludzie bez względu na to, czy w mediach jest promocja czy też nie. Bilety zwłaszcza w mniejszych miejscowościach wyprzedają się nawet już kilka tygodni wcześniej. To jest wielka rzecz, którą trzeba docenić, jeżeli w muzyce nie musi się chodzić na kompromisy. Nie musimy jeździć do Warszawy, żeby udzielić jakiegoś wywiadu i nie pokazujemy się w telewizjach śniadaniowych. Filozofia zespołu jest taka, że ci, którzy chcą i tak do nas dotrą.

W latach 90. odrzuciłeś oferty występu jako wokalista na płytach Roberta Chojnackiego czy Roberta Jansona. Zadałeś sobie kiedykolwiek pytanie „co by było gdyby”? Myślisz, że mógłbyś teraz siedzieć na miejscu Piaska jako juror w jakimś programie i nagrywać takie płyty jak on?

Pewnie tak, ale nie wiem, czy byłbym wtedy szczęśliwy. W latach 90. bardzo udzielałem się w klubach muzycznych i najlepiej czułem się na bluesowych jamach. We Wrocławiu było dużo miejsc, w których można było sobie pograć i pośpiewać, natomiast mnie się przytrafiła jedna bardzo ważna rzecz – kiedy ukończyłem studia, okazało się, że zostanę ojcem. Musiałem bardzo mocno stanąć na ziemi i zadecydować czy postawić na architekturę czy na muzykę. W poszukiwaniu odpowiedzi wyjechałem do Warszawy. Tam dostałem te dwie propozycje i gdyby los mnie nie skonfrontował z kilkoma osobami, które namówiły mnie do wydania solowej płyty „Czarno”, to kto wie, czy właśnie na coś takiego bym się nie targnął. Wszystko z bardzo prostej przyczyny, że potrzebowałem pieniędzy, aby móc utrzymać swoją rodzinę. W końcu jednak na płycie z Jansonem zaśpiewał Kuba Badach.

Dzisiaj znany jednak bardziej ze ślubu z prezydentówną...

Był moment, że po tej płycie było o nim słuchać, ale raczej na krótko. To skądinąd bardzo fajny wokalista, ale w jego wypadku nie przełożyło się to jakoś bardziej w sukces finansowy. Jestem też przekonany, że współpraca z Jansonem była bardzo wytężona, bo Robert jest bardzo wymagający i posiada określoną wizję – chce, żeby zaśpiewać nuta w nutę dokładnie tak jak on chce, z wdechami i wydechami między słowami włącznie. To też był jeden z powodów, dla których zrezygnowałem z tej współpracy.

Czy w Twoim przypadku pojawiły się jakieś komercyjne propozycje? Ktoś proponował ci np. prowadzenie chóru w „Bitwie na głosy”? Muzycy Dżemu raczej nie brylują w głównym nurcie mediów...

My raczej niezaczepiani przechodzimy po ulicach i tylko naprawdę zagorzali fani nas rozpoznają. To się przekłada w prosty sposób na to, że nie jesteśmy medialni i nie zaprasza się nas do tego typu programów, bo równie dobrze mogliby wziąć kogoś z ulicy. Dla przeciętnego telewidza byłaby to taka sama postać, a w mediach można wmówić, że nikt jest tak naprawdę kimś.

Rozmawiali: Jerzy Ślusarski (jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
Michał Przechera (michal.przechera@dlastudenta.pl)
Klaudia Szostak

Słowa kluczowe: maciej balcar wywiad dżem wokalista solowa płyta live trax 2012 solowa płyta ryszard riedel blues
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Alfir Templeman
Ikona muzyki Alfie Templeman o premierze "Mellow Moon" i wirtualnych koncertach [WYWIAD]

Już od 27 maja możemy słuchać debiutanckiego albumu "Mellow Moon".

Carla Fernandes - "Amigo"
Carla Fernandes o pierwszym roku studiów, miłości do latino i nowym singlu "Amigo" [WYWIAD]

Niedawno była dziewczynką na scenie The Voice Kids, dziś jest młodą kobietą, która prezentuje nam mocno latynoskie rytmy.

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!