Wywiady - Muzyka

My tu gadu gadu... - rozmowa z Anną Serafińską

2006-05-29 00:00:00

seravka_1

Była jedną z gwiazd tegorocznego wrocławskiego festiwalu jazzowego „Jazz nad Odrą". Koncertem w klubie „Rura" zainaugurowała 42. edycję tej wyjątkowej imprezy, na której pojawiły się takie sławy, jak Leszek Możdżer, Piotr Wojtasik, Zbigniew Wegehaupt, Janusz Muniak czy Mariusz Stopnicki. Posiadaczka jednego z najbardziej interesujących głosów polskiej wokalistyki jazzowej, laureatka wielu prestiżowych nagród, wykładowca w katowickiej Akademii Muzycznej, ceniona artystka - Anna Serafińska.

W rozmowie z Martą Lipińską „Seravka" opowiada o uniwersalnym języku muzyki, pracy pedagogicznej, ponadczasowości piosenek Agnieszki Osieckiej oraz o swojej najnowszej płycie - „Gadu Gadu".

Jazz nad Odrą" to jeden z najstarszych, najciekawszych i najbardziej zasłużonych festiwali jazzowych w Polsce. Występ na koncercie inaugurującym to zapewne wielkie przeżycie.
Każdy występ to na pewno wielkie przeżycie. Zawsze jestem bardzo szczęśliwa, kiedy organizatorzy zapraszają mnie na różne takie duże imprezy, ponieważ jest to okazja spotkania ciekawych ludzi, ciekawych muzyków. Taki festiwal to impreza kilkudniowa i można się wielu rzeczy nauczyć, nasłuchać, zebrać sobie nowe doświadczenia. Na pewno wielkie przeżycie.

Jerzy Radliński powiedział kiedyś - „To wrocławscy działacze i wrocławska publiczność (...) nadały tej imprezie od początku odrębny klimat, własny koloryt. Klimat wymarzony dla jazzu, klimat jazzu. Pozbawiony sztuczności, pretensjonalności, rygorów, snobizmów". Czy rzeczywiście klimat „Jazzu nad Odrą" jest tak wyjątkowy?
Po wczorajszym koncercie mogę powiedzieć, że nie było ani snobizmu, ani sztuczności, ani czegoś takiego, co tak naprawdę w samym jazzie jest niepotrzebne, zbędne, co się dzisiaj coraz bardziej wkrada, gdyż rynek muzyczny jest w jakimś stopniu skomercjalizowany, rządzi się pewnymi prawami i tworzy pewnego rodzaju wymogi. Natomiast najfajniejsze koncerty to właśnie takie, gdzie kurtyna między publicznością i wykonawcą po prostu ucieka gdzieś do nieba i to jest jeden wspólny początek.

Mimo że jest Pani młodą wokalistką, brała Pani udział w wielu festiwalach jazzowych, zarówno polskich, jak i międzynarodowych. Który z występów wspomina Pani najmilej?
Ciężko powiedzieć, dlatego że występy na takich dużych scenach, dużych festiwalach są na pewno bardzo zobowiązujące i połączone z dużą dozą niepewności. U nas w kraju często wiadomo, czego się spodziewać po jakimś artyście - zupełnie inaczej jest, kiedy przecieramy nowe szlaki i musimy się sprawdzić przed nową publicznością, a kiedy dobrze jesteśmy przyjęci, to zawsze bardzo wielka frajda. Nie wiem, czy mam takie jedno konkretne wspomnienie... Na pewno bardzo dużym przeżyciem było dla mnie śpiewanie w zeszłym roku w Montreux koncertu przed Lisą Stansfield. Tam była duża publiczność, która jest naprawdę bardzo wyrobiona, ponieważ ten festiwal ma ogromny zasięg, ogromną tradycję. Jest on właściwie pewnego rodzaju Mekką dla jazzmanów już od wielu dziesiątków lat, w związku z tym trudno tam jeszcze kogoś czymkolwiek zadziwić i trudno tam w ogóle cokolwiek pokazać. Wydaje mi się, że ciepłe przyjęcie na takiej scenie jest zawsze bardzo wielkim zaszczytem i wielką lekcją dla artysty. Na pewno bardzo dużym przeżyciem był też dla mnie występ na koncercie podczas konferencji w ramach organizacji „International Assiociation of Jazz Educators". To jest z kolei impreza nie tylko związana z artystami, ale również z pedagogami, z ludźmi, którzy na ten temat wiedzą naprawdę wszystko, którzy są profesjonalistami. Skala tego wydarzenia jest tak wielka, że trzydniowa impreza ma takiej [ok. 2-3 cm - przyp. ml] grubości katalog programowy. O jednej godzinie, w jednym czasie dzieje się kilkanaście różnych, konkurencyjnych wydarzeń - koncertów, warsztatów, sympozjów. Jeżeli ktoś zdecyduje się, żeby wybrać jakiś punkt, już ma wielkie szczęście. Występ na tej konferencji był dla mnie wyzwaniem, ale i bardzo dużym przeżyciem. Cieszę się, że tam też udało mi się zrobić wrażenie na ludziach.

Wracając jeszcze do Montreux - w 2004 roku została tam Pani laureatką nagrody głównej oraz nagrody publiczności Światowego Konkursu Wokalistów Jazzowych. Czy te prestiżowe wyróżnienia zmieniły coś w Pani życiu?
Na pewno spowodowały to, że zniknął we mnie jakiś taki dystans, związany z tym, że my tutaj w Polsce, a świat to tak daleko. Okazało się, że tak naprawdę świat jest w zasięgu ręki, tylko trzeba po niego wyjść. Muzycy bardzo wielkiego formatu, z duża uwagą, z dużym szacunkiem, często poznają młodych ludzi, którzy próbują coś osiągnąć, próbują iść w jakimś kierunku. Tak naprawdę jest to jeden świat muzyki i muzyków, niepodzielony absolutnie żadnymi granicami. Muzyka jest na tyle uniwersalnym językiem, że znikają właśnie wszelkie te granice poziomów i rozwojów, bo wielki artysta kiedyś na początku też był początkującym, rozwijającym się artystą. Zanim doszedł do swojej wielkości, też musiał pokonać jakąś drogę.

Jest Pani nie tylko artystą-muzykiem, ale również wykładowcą i nauczycielem. Uczy Pani w Katowickiej Akademii Muzycznej, prowadzi liczne warsztaty, a w IV edycji IDOLA opiekowała się młodymi wokalistami.
Praca pedagogiczna pozwala sięgnąć bardzo głęboko w siebie i tak naprawdę zmusza do odpowiadania sobie na szereg różnych pytań związanych - akurat w moim wypadku - z tym, co to jest śpiewanie, jak to się odbywa, co trzeba umieć, co trzeba wiedzieć, jakie warunki musi spełnić każdy człowiek, który chce to zrobić. Muszę sobie szukać recepty na to, jak zaradzić na każdy problem, który gdzieś po drodze wyniknie, ponieważ nie ma osób, które nie miałyby nad czym pracować. Ja szukam najszybszej, najtrafniejszej drogi dotarcia do każdego człowieka, z którym mam kontakt. Ludzie są bardzo oporną materią, bardzo się bronią, często nie lubią się uzewnętrzniać ze swoimi niedociągnięciami, słabościami. Dlatego też ta praca jest w sumie trudna, wymaga ogromnego zaufania, stworzenia poczucia bezpieczeństwa dla takiego człowieka, który ma się otworzyć i uzewnętrznić swe emocje, a przy okazji pracować nad warsztatem, szukać swojego wyrazu muzycznego i artystycznego oraz znaleźć dla siebie drogę, miejsce. Wydaje mi się, że pomoc tym ludziom, jakaś obserwacja, czasami ukierunkowanie, czasami pokazanie różnych dróg, różnych możliwości i jakby nie za duża ingerencja w to wszystko, daje pewną szansę powodzenia, iż jakaś zmiana w takim człowieku nastąpi. Ale bezsprzecznie nie da się pracować nad muzyką i nad śpiewaniem z kimś, kto nie ma w sobie potencjału - to akurat nie jest możliwe.

A czy praca z młodymi ludźmi dostarcza Pani przyjemności? Satysfakcji zawodowej?
Ja strasznie lubię patrzeć jak w życiu ludzi, którzy na początku mają jakieś marzenia, jakieś ideały; mają talent, rozwijają ten talent, dzieją się różne rzeczy - osiągają sukcesy, wygrywają nagrody. To im dodaje pewności siebie i z takich utalentowanych „twórczaków" stają się ludźmi, którzy coraz bardziej potrafią stawiać warunki; muzykami, którzy coraz pewniej stąpają po tym gruncie, coraz więcej mają pomysłów na siebie. Następnie rozwija się indywidualna droga artysty, który kiedyś był takim młodym adeptem sztuki, a potem potrafi bardzo zadziwić. Najczęściej obserwuję to na przykładzie moich studentów i to mi się strasznie w tym wszystkim podoba.

Ich sukcesy mają dla Pani jakieś znaczenie? Czy czuje Pani, że przyłożyła się do nich w pewien sposób, że jest odpowiedzialna za te osoby?
Ja zawsze jestem w pewnym stopniu odpowiedzialna za tych ludzi, z którymi pracuję, bo to jest taka relacja przewodnika i kogoś, kto za nim idzie - oni wierzą mi, ja staram się być wobec nich szczera. Tak naprawdę to jest jak wychowywanie własnych dzieci. Trudno żeby dziecko cały czas negowało i kwestionowało to, co mówi rodzic. Rodzic jakoś wprowadza w świat, później dziecko zaczyna żyć własnym życiem i osiągać sukcesy. Uwarunkowanie społeczne, to, co się z takim człowiekiem dzieje, jakie ma on doświadczenia, na ile jest rozwinięty w swoim człowieczeństwie, umiejętności obserwacji świata, przeżywania tego świata - to wszystko powoduje, że jedni zatrzymują się na pewnym etapie, a inni potrafią iść gdzieś dalej, głębiej. No a ponieważ spędzamy ze sobą zazwyczaj bardzo dużo czasu, to cząstka mnie gdzieś tam w nich zostaje i ja to na pewno zawsze czuję. Z resztą oni także.

Chciałabym porozmawiać teraz o Pani nowej płycie. O swoim poprzednim krążku „Ciepło Zimno" wspólnie z Tomaszem Gąssowskim mówili Państwo - „Ta płyta jest bardzo trudna do sklasyfikowania i opowiada się o niej, jak o płycie popowej, sprzedawana jest jako płyta jazzowa, recenzowana jako rockowa albo chill outowa". A jaka jest „Gadu Gadu"?
[Długa chwila zastanowienia] Jaka jest płyta „Gadu Gadu"? Powiedziałabym, że pobudzająca do refleksji. To taka płyta, gdzie jest bardzo dużo kobiecości, ale nieprzesadzonej, nieprzesłodzonej, i jakiejś takiej refleksji dotyczącej świata, dotyczącej tego, w jakim miejscu ja jestem jako człowiek, jako kobieta, ponieważ każdy z nas dojrzewa, właściwie z roku na rok każdemu z nas zmienia się perspektywa jakiegoś przeżycia na przeżycie, a nawet na te same sprawy. Okazało się, że dystans, jaki dzieli nas - ludzi żyjących dzisiaj - z tym czasem, w którym żyła Agnieszka Osiecka właściwie nie istnieje, ponieważ ludzie, jak świat światem, mają zawsze te same problemy, te same rozterki, wątpliwości, radości, smutki. Poetyka Agnieszki Osieckiej, forma, sposób przekazania i to, w jaki sposób te piosenki zostały skonstruowane, jako baza wyjściowa, były dla mnie strasznie ciekawe, do tego, żeby w sensie wrażliwości muzycznej, pociągnąć to gdzieś w moją stronę. Wydaje mi się, że jest to nowe spojrzenie na wszystkie te sprawy, gdyż nie jest to płyta mocno upoetyzowana, tylko taka, na której muzyka odgrywa jednak bardzo ważną rolę. Myślę, że udało się osiągnąć pewien balans między aranżacjami a siłą tekstów i muzyki. Ta płyta jest bardzo różna. Nie można powiedzieć, żeby miała jakiś jeden kierunek. Są tam utwory skrajne jeśli chodzi o stylistykę - jest utwór kabaretowy, są ballady, utwory lekkie, utwory ciężkie, mocne, jazzowe, także jest bardzo zróżnicowana, ale bardzo refleksyjna.

Wspomniała Pani o Osieckiej. Na poprzednich płytach śpiewała Pani utwory do tekstów Jonasza Kofty, Filipa Łobodzińskiego, Piotra Sokołowskiego. Dlaczego tym razem zdecydowała się Pani na twórczość Agnieszki Osieckiej?
seravka_3Tak naprawdę Osiecka do mnie przyszła przypadkiem. Fundacja „Okularnicy" [fundacja im. Agnieszki Osieckiej, opiekująca się jej spuścizną - przyp. ml] zaproponowała mi recital na koniec ubiegłorocznego konkursu im. Agnieszki Osieckiej. Ja ten recital przygotowałam, przejrzałam bardzo dużo piosenek, wybrałam materiał i zajęło mi to trochę czasu. Oczywiście okazało się, że wszystkie te piosenki gdzieś tam bardzo głęboko mieszkają we mnie, tylko nigdy nie było pretekstu do tego, żeby się w ogóle za nie zabierać. Ponieważ jest to taka klasyka i już właściwie wszyscy to prześpiewali wszerz i wzdłuż, to po co to robić? Ale jak zaczęłam szukać tego materiału i jak zaczęłam się nad nim zastanawiać, i jak się okazało, że muszę coś zrobić, coś wymyślić, to się zaczęłam w niego zagłębiać, zagłębiać, zagłębiać, zagłębiać, no i udało mi się to zrobić. Przygotowaliśmy ten recital, spodobał się i zarejestrowaliśmy to jako demo. W związku z tym, że mam podpisany kontrakt z wytwórnią, długo zastanawiałam się, co z tą Osiecką zrobić, bo dla jednorazowego pokazania było to bez sensu. W tamtym czasie chciałam nagrywać nowy materiał z zespołem, z którym pracuję już od jakiegoś czasu - z zespołem Groove Machine - materiał, który mógłby być międzynarodowy, który mógłby być przyczynkiem do tego, żeby gdzieś rozwijać wszystko, co się zdarzyło w moim życiu do tej pory i pomyślałam, że piosenki Agnieszki Osieckiej możnaby nagrać gdzieś tam przy okazji. W ogóle nie chciałam wydawać takiej płyty rynkowo, bo wydawało mi się, że to nie jest dobry czas. Jednak w firmie okazało się, że „Groove Machine nagramy jak najbardziej, ale najpierw nagramy Osiecką". Tak więc Osiecka została nagrana.

Tytuł Pani najnowszej płyty można odczytywać na różne sposoby, zwłaszcza teraz, gdy żyjemy w dobie komputeryzacji i nowinek technicznych. A jak Pani interpretuje „Gadu Gadu"?
Wymyśliłam sobie ten tytuł, właśnie dlatego, żeby był taki niejednoznaczny. Tak naprawdę mamy mało czasu na normalne rozmowy, które są każdemu człowiekowi potrzebne i z tego tytułu, w dzisiejszym czasie, rodzi się dużo problemów. Cała ta płyta to opowieści o różnych rzeczach, które na dobrą sprawę są nieodłącznie związane z ludźmi, którzy się po tym globie poruszają. A to, czy my umiemy o tym opowiadać, czy chcemy opowiadać, czy mamy z kim o tym porozmawiać, to jest tylko i wyłącznie nasza sprawa. Dzisiaj ludzie często są bardzo pozamykani, bardzo przestraszeni, a ja chciałam powiedzieć o tym, że taka rozmowa, uzewnętrznianie jakichś swoich odczuć, swoich emocji jest każdemu z nas bardzo potrzebna, niezależnie od czasów i warunków. Miał to być pewnego rodzaju przyczynek do tego, żeby się troszeczkę zastanowić.

Na płycie pojawił się gość specjalny - Krzysztof Kiljański.
Do przepięknej piosenki - duetu, który zawsze mi się bardzo podobał, szukałam jakiegoś modelowego amanta [śmiech], faceta, wokalisty, który byłby, niedościgłym marzeniem wszystkich kobiet, przed którym one mogłyby mdleć i padać na kolana. Pomyślałam sobie, że Krzysztof Kiljański jest pewnego rodzaju takim „Alainem Delonem polskiej wokalistyki" [śmiech], ponieważ jest bardzo eleganckim gentlemanem, no i każda kobieta osłabłaby na jego widok w jego bliskiej obecności. Dlatego też postanowiłam, że jak śpiewać taki duet, no to może właśnie w tej konfiguracji. Krzysztof Kiljański zgodził się, jego firma macierzysta i matka Kayah też się zgodziły, w związku z tym bardzo im za to dziękuję i cieszę się, że mogliśmy to razem nagrać.

Która z piosenek na nowej płycie jest Pani ulubioną?
[Długa chwila zastanowienia] Mam piosenkę, która porusza we mnie bardzo sentymentalna strunę - „Pogoda Na Szczęście". Jest to piosenka, którą pamiętam jeszcze z wczesnego dzieciństwa. Moja babcia zawsze słuchała radia, kiedy gotowała coś w ciągu dnia, a ja z nią siedziałam w domu. „Pogoda Na Szczęście" była piosenką, którą bardzo często puszczano wtedy w radiu; utwór z gitarą w takiej spokojnej, stonowanej wersji. I tak jakoś to we mnie bardzo zapadło, i gdy szukałam piosenek do płyty, to cały ten obraz i cała ta otoczka z tym związana właściwie odżyły we mnie. To piosenka, która tak naprawdę opowiada o tym, że w życiu przychodzi taki czas, kiedy się już starzejemy, nie mamy już tej siły, nie jesteśmy w pełni życiowego rozwoju i wtedy też trzeba umieć odnajdywać gdzieś radości. Jestem z nią bardzo sentymentalnie związana. Jeżeli chodzi o muzykę i kierunek, w którym chciałabym się teraz poruszać, to chyba najbliżej jest mi do „Zielono mi", bo tak właściwie to jedyny najbardziej nowoczesny utwór na tej płycie. Zespół Groove Machine nie jest grupą akustyczną, ani klasyczną i chciałam przynajmniej dać jakiś tego sygnał. „Zielono Mi" podoba mi się więc jako formuła, natomiast uważam, że najpiękniejszą piosenką z tych wszystkich, które się tam znajdują i piosenką, która wyzwala we mnie ogromne emocje jest utwór „Na Wesoło" - absolutny majstersztyk, jeśli chodzi o tekst. Nie wiem, czy nastąpi w moim życiu kiedyś taki moment, że będę w stanie zaśpiewać go tak, jak sobie wyobrażam, że powinien zostać zaśpiewany... ale próbuję twardo [śmiech].

Czy „Gadu Gadu" będzie promowała trasa koncertowa?
Mam nadzieję. Czekam jak na szpilkach, codziennie wykonuję miliony telefonów w tej sprawie na potwierdzenie sponsoringu trasy koncertowej... i wciąż czekam, i wciąż czekam, i wciąż czekam, ponieważ deklaracja jest, natomiast szczegółów jeszcze nie podano.

Mówiła Pani już dzisiaj, jak i na koncercie inauguracyjnym, o zespole Groove Machine. Wspominała Pani o projekcie, który byłby firmowany tym szyldem. Czy ma Pani już jakiś pomysł w głowie?
Ja mam bardzo dużo pomysłów w głowie, ja mam utwory w głowie. Chciałabym żeby to była bardzo nowoczesna płyta, w jakimś sensie nowatorska. Na razie nie mogę zdradzać za dużo szczegółów, ponieważ ktoś mógłby się na przykład podpisać pod takimi pomysłami [śmiech]. Groove Machine to zespół, z którym gram już od dobrych paru lat, przynajmniej czterech, pięciu. Jest to grupa, przez którą przewinęła się niezliczona ilość muzyków w naszym kraju. Dążę do tego, żeby znaleźć takich muzyków, z którymi będę w stanie tworzyć zespół, ponieważ nie chcę być tylko liderem, który daje muzykę i aranże. Wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze, a czas pokaże, co z tego wszystkiego wyniknie. Myślę, że jest w tym wszystkim dobra energia i możemy nagrać parę fajnych utworów, które będą, przede wszystkim, uniwersalne i będą miały szansę zaistnieć zarówno tutaj, jak i poza granicami naszego kraju. Chciałabym stworzyć taką formułę, która będzie po prostu dość kosmopolityczna.

Czy wrocławscy fani będą mieli wkrótce okazję, by ponownie Panią zobaczyć i usłyszeć?
Mam taką nadzieję. Na razie jesteśmy skoncentrowani nad promowaniem nowej płyty. Dużo rzeczy się w moim życiu dzieje - muszę dzielić swój czas między pracą ze studentami, koncertami wyjazdowymi w Polsce i za granicą, w związku z tym to moje życie jest trochę „posiekane" [śmiech]. Ale na pewno będę chciała do Wrocławia przyjechać. Bardzo bym chciała we Wrocławiu móc spędzić trochę więcej wolniejszego czasu. Mam też sentyment do tego miasta i zawsze jak gdzieś wyjeżdżam w takie miejsca, które bardzo kocham, jestem zła, że nie mogę sobie po prostu zwyczajnie pochodzić, uciec, gdzieś się zgubić [śmiech]. Mam nadzieję, że jak najszybciej będę wracać do Wrocławia.

Też mam taką nadzieję. Dziękuję za rozmowę.
Dzięki bardzo.

 

Foto: Aldona Karczmarczyk / EMI

 

Rozmawiała Marta Lipińska (marta.lipinska@dlastudenta.pl).

Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Krzysztof Skiba
Krzysztof Skiba - Czas robali [WYWIAD]

O najnowszej książce, 30-leciu działalności zespołu Big Cyc i kilku innych kwestiach rozmawiamy z Krzysztofem Skibą.

Włodzimierz Nahorny
Włodzimierz Nahorny: Jazz sam mnie wybrał [Wywiad]

Przeczytajcie rozmowę z kompozytorem i mulitiinstrumentalistą!

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!