L.U.C - Oto Polska właśnie
2009-01-07 11:08:26L.U.C w ciągu ostatnich lat wyrósł na jedną z czołowych postaci polskiej alternatywy. Mimo, że częściowo plasuje się w stylistyce hip-hopowej to określanie go tylko raperem byłoby krzywdzące.
Po udanym projekcie Homoxymoronomatura nagranym razem z Rahimem przyszła pora na kolejny solowy album. Tak oto światło dzienne ujrzała Planeta LUC.
Kiedy dostajemy płytę w ręce mamy wrażenie, że czasami mp3 ściągnięte z Internetu to nie wszystko. Za ok. czterdzieści złotych dostajemy album wydany w formie książki, zawierający płytę z muzyką, dvd z przezabawnym, godzinnym „prawiefilmem" i ponad sześćdziesiąt stron grafiki i tekstów autorstwa Eluce. Na ostatniej stronie znajduje się dyplom za „znalezienie się w honorowym gronie posiadaczy oryginałów"... A jak z zawartością merytoryczną?
Otóż muzycznie płyta prezentuje się co najmniej tak dobrze jak opakowanie. Autor album podzielił na dwie części: Sztampoland - opisujący w dość pesymistyczny sposób krajową rzeczywistość oraz Witu - „przypowieść o krainie, której nic nie jest do kitu" utrzymaną w luźnym, humorystycznym tonie. W części pierwszej L.U.C komentuje polskie stereotypy, wady i mentalność wywodzącą się z minionego ustroju. Dostaje się popkulturze(Puenta-Popkultura jak żart Strasburgera), piractwu(Co z tą Polską?) i politykom(Remont na arteriach mego życia). Później następuje muzyczne uspokojenie i kilka utworów sentymentalno-refleksyjnych(Sen tymenty w magazynie wspomnień, Reżim pana Cykacza każdego równo mierzy)
Po pierwszej, tekstowo zaangażowanej części, przychodzi czas na drugą, wyluzowaną. L.U.C serwuje nam historie o śledziach, Chucku Norrisie(aż trzy utwory!) dziewczynie, która urodziła drukarkę czy „szusowaniu w puszystym sosie szusów". Teksty niby o niczym, ale sprawność językowa autora potrafi wprawić w osłupienie. Na całej płycie zawarto tak wiele mniej lub bardziej poważnych historii, że jedno przesłuchanie może być co najwyżej wprowadzeniem. Wszystkie utrzymane są na bardzo wysokim poziomie, jedynie Czy ja wyglądam jak żagle brzmi trochę prymitywnie. Płyty słucha się na okrągło i za każdym razem można wyłapać coś nowego.
Album kończy się pozytywnym w wymowie, a melancholijnym muzycznie Happy end and up happy hands, którego refren(„pozytywnie, nie wyłączaj mi tego...") jest świetną zachętą do kolejnego przesłuchania płyty.
Na koniec kilka słów o muzyce. Oprócz bitów najbardziej pasujących do rapowania Eluce pojawia się cała masa żywych instrumentów. Dęciaki, flet, kontrabas i gitary czynią warstwę muzyczną albumu niepodobną do jakiejkolwiek produkcji w Polsce. Gościnnie pojawiają się znani z Pokahontaz Rahim i Fokus, Urszula Dudziak oraz Dawid Szczęsny.
L.U.C na nowej płycie narzeka na polski szołbiznes i piractwo ale w przeciwieństwie do innych malkontentów przedstawia alternatywę dla mp3 - rewelacyjnie wydany album za „polską cenę". Gdyby tylko takich jak on było więcej...
Krzysztof Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)