"Jestem stąd" Mesajah - nasza analiza
2012-03-16 11:36:17Polska muzyka reggae krytyków ma równie wielu co entuzjastów. Postanowiliśmy więc odnieść się do głównych zarzutów kierowanych pod adresem rodzimej jamajszczyzny i zestawić ją z "Jestem stąd" - drugim solowym krążkiem Mesajah, podpory wrocławskiego bandu Natural Dread Killaz. Czy rację mają fani czy może jednak sceptycy? Jedyna taka recenzja - tylko w dlaStudenta.pl
Główny zarzut nr 1 - sztampowa, oparta na dwóch dźwiękach muzyka
Muzyka na "Jestem stąd" - oczywiście jak na standardy reggae - jest dość zróżnicowana. Główna w tym zasługa doboru kilku różnych twórców podkładów. Pojawiają się zarówno rootsy jak i nowoczesne, niemal zahaczające o hip-hop dancehalle. Dreadsquad w numerach "Do przodu" i "Świat niegodziwy" zapewnił charakterystyczną elektronikę, Riddim Bandits to już uznana marka na regowej scenie, natomiast największą robotę odwalili austriacy z House Of Riddim. Piosenki brzmią pełnie i dojrzale, basy dają po wątrobie, numery jednak nie wychodzą zbytnio poza przyjęte założenia (bo trudno za rewolucję stylistyczną uznać elementy dn'b w "Do rana"). To chyba jednak trochę zbyt mało, żeby Mesajah swoim najnowszym krążkiem przekonał adwersarzy.
Główny zarzut nr 2 - naiwne i schematyczne teksty
Na nowej płycie Mesajah nie wychodzi zbytnio poza przyjętą konwencję. Pierwszy numer, "Wiadomość", sygnalizuje pewną ewolucję - fragmentu "Nie traćcie odwagi, niech nie zabraknie wam siły do walki kiedy będą chcieli założyć wam mentalne kajdanki" nie wykrzeliby się panowie z Dezertera. Niestety, im dalej w las tym bardziej przewidywalnie - krytyka systemu ("naturalny dreadlock samotny w walce z Babilonem") i uprzedzeń ("chcą byś się czuł jak zaszczuty, ten kraj zacofany, zepsuty, rasizmem zatruty"), palenie i atak na społeczne stereotypy ("uwierz mi, nie widzę różnicy pomiędzy tymi bogatymi a tymi, co są biedni"). Inteligentnie wplecione zostały natomiast piłkarskie porównania ("a ja mam dready za które chętnie spraliby mi skórę choć nie jestem czarny jak Yaya Toure" czy "i nie ulegaj presji, mijaj przeciwników jak mija ich Messi"). Mesajah wydaje się być sympatycznym gościem z którym chciałoby się zapalić, jego postulaty również prezentują się sensownie, jednak ciągłe wałkowanie tych samych tematów działa podobnie jak kilkakrotne opowiedzenie tego samego dowcipu. Tym bardziej, że w niektórych tekstach widać ciekawy pomysł i liryzny potencjał - jak chociażby w utworze "Jestem każdym" z gościnnym udziałem Dogasa ze składu Wice Wersa ("jestem swoim krytykiem i swoim fanem, jestem tym co wstaje i rano i chodzi spać nad ranem"). W przeciwieństwie do wydanego cztery lata temu albumu "Ludzie prości", na "Jestem stąd" nie ma loversów - Mesajah tym razem nie podejmuje tematów damsko - męskich i skupia się bardziej na krytycznej analizie świata.
Główny zarzut nr 3 - monotonny, płaczliwy wokal
Widoczny jest natomiast progres wokalny, jaki w ostatnich latach poczynił Manolo. Coraz lepiej radzi sobie zarówno w rapowych wstawkach, jak i w śpiewaniu. Zdarza mu się zabrzmieć rasowo, z niemal rockowym sznytem, potrafi też odnaleźć się w spokojnych, piosenkowych zaśpiewach. Na pochwały zasługują też damskie chórki, przywodzące na myśl towarzyszące Gentlemanowi Tamikę i Mamadee. Aż chciałoby się usłyszeć, jak Mesajah sprawdziłby się w kompletnie odmiennej od reggae stylistyce.
Wśród zaproszonych gości trudno znaleźć niespodzianki. Dogas z Wice Wersa, pozostali członkowie NDK czy promowany aż do bólu Kamil Bednarek zagwarntowali solidne zwrotki, jednak sztywno trzymające się konwencji. Może warto byłoby przełamać schemat i zaprosić kogoś z totalnie innej bajki? Nie żeby od razu Trebuniów - Tutków, ale wyjście poza scenę hip-hop/reggae mogłoby być dobrym argumentem przeciwko oskarżeniom o zapętlanie jednej piosenki i nadawaniu jej innych tytułów.
"Jestem stąd" ma niezły potencjał hitowy. W zalewie popowej bryndzy w ogólnopolskich rozgłośniach miło byłoby usłyszeć chociażby wspomnianą wcześniej "Wiadomość" czy wrzynające się w głowę (nawet tą nie przepadającą za konwencją reggae) "Szukając szczęścia" w którymś "ważnym" radiu. Jednak dość ostry przekaz, pojawiające się niektórych numerach wulgaryzmy i krytyka sporej części społeczeństwa to, niestety, zbytni radykalizm jak na standardy rodzimego eteru. Singlowy "Ogień" z płonącym teledyskiem spełnia natomiast wszystkie warunki przeboju i zapewne grany będzie na niejednej majówce.
Mesajah udowodnił, że bez większych napinek nawet w tak gatunku jak (polskie) reggae można nagrać naprawdę przyzwoitą płytę. Z pewnością haters gonna hate, jednak potępianie w czambuł wydaje się mocno przesadzone. "Jestem stąd" nie rzuca na kolana, za kilkanaście lat pewnie nie będzie to klasyczna (jak chociażby "1991" Izraela czy, mimo wszystko, "Vabang!" Vavamuffin) płyta, jednak na zbliżającą się wiosnę - propozycja jak znalazł.
Michał Przechera