Wywiady - Muzyka

Emocjonalne krajobrazy Skinny Patrini

2009-02-27 10:04:35
Skinny Patrini to jeden z najbardziej interesujących projektów, jakie pojawiły się na polskiej scenie muzycznej w minionym roku. Zespół jest ostatnio bardzo zajęty ze względu na trasę koncertową promującą ich debiutancką płytę „Duty Free”. Tuż przed koncertem we wrocławskiej Drodze do Mekki znaleźli jednak czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań.

O premierowym albumie, kulturze klubowej, kiczu i muzycznych fascynacjach z Anną Patrini i Michałem „Skinnym” Skórką rozmawia Jerzy Ślusarski.


 dlaStudenta.pl: Rozpoczniemy od pytania, które słyszeliście pewnie już kilkanaście razy...
Anna Patrini: Nic nie szkodzi. Zazwyczaj na te same pytania odpowiadamy za każdym razem inaczej.

DS: Jesteście obecni na scenie muzycznej od kilku lat, ale dopiero teraz wydaliście album. Co się na to złożyło?
Michał „Skinny” Skórka: Jak jeszcze raz usłyszę, że dopiero teraz, to zwariuję...
AP: Jeżeli ktoś tak mówi, świadczy to o tym, że ludzie nie mogli się doczekać naszej płyty! Musieliśmy po prostu ogarnąć nastroje ludzi w klubach i zobaczyć, jak się sprawdzamy na koncertach. Do tego doszła selekcja piosenek – wybraliśmy utwory, które my uwielbiamy i te, które dobrze wypadają na żywo. Później przyszedł czas na pracę w studio – jest to nasz premierowy album, więc musieliśmy poznawać wszystko od samego początku. Następne były prace typu projekt okładki, miksy, mastering, na który trochę poczekaliśmy. Stwierdziliśmy, że jeżeli chodzi o jakość dźwięku, stawiamy na sto procent profesjonalizmu i wysyłamy całość za granicę, co wiąże się z dłuższym czasem oczekiwania na zmasteringowany materiał. Nikt nam przecież tego nie zrobi w pięć minut. Myślę więc, że płyta ukazała się w swoim czasie.

DS: Jak wobec tego odniesiecie się do opinii, że płytę za granicą wydaje się dużo łatwiej niż u nas? Tak twierdzą niemal wszystkie polskie zespoły!
AP: To prawda. Wydaje mi się, że wszystko łatwiej robi się za granicą...
MS: Tam jest na pewno lepiej, ponieważ jest większy target i dużo więcej osób zainteresowanych muzyką. Chodzi mi tutaj raczej o publiczność, a nie odbiorców, gdyż w naszym kraju jest spora rzesza ludzi zainteresowanych tego rodzaju muzyką, którą my tworzymy. Problem tkwi w tym, że ludzi, którzy mogliby popchnąć tę muzykę do przodu, tzn. promotorów, wydawców jest mniej i pod tym względem jest słabiej.

DS: Gracie przecież za granicą dużo koncertów. Czy spotykacie się z równie dużym, a może nawet większym zainteresowaniem? Electro jest przecież w Polsce gatunkiem dość niszowym...
MS: Zagraliśmy kilka fajnych koncertów, natomiast nie było ich jeszcze tak dużo, żeby powiedzieć coś więcej z autopsji. Jest porównywalnie, jeżeli chodzi o publiczność. Natomiast koncerty, na których bywamy na pewno wyglądają zdecydowanie lepiej. Mam tu na myśli nagłośnienie i inne techniczne sprawy.

DS: Jak wyglądają wasze plany dotyczące egzotycznego tournee po Japonii?
AP: To jedno z naszych marzeń, które na pewno się ziści, choć nie wiemy jeszcze, czy uda się to nam w tym roku.

DS: Wspominaliście o selekcji materiału na swoją pierwszą płytę. Czy macie już przygotowany materiał na kolejną?
AP: Materiał na drugą płytę cały czas się tworzy i gramy kilka nowych utworów podczas trasy promującej album. Często zdarza nam się grać kawałki, które na pewno znajdą się na nowej płycie. Nie wiadomo jeszcze, czy w dokładnie takiej samej wersji, w jakiej pojawiają się na koncertach, ale na pewno coś, co gramy teraz, znajdzie się na drugim krążku.

DS: Waszą muzykę opisuje się jako drapieżne electro. Podoba wam się to określenie?
AP: Słyszeliśmy już wiele opisów tego, co gramy. Nie zawsze jesteśmy zaliczani do wesołego, tanecznego nurtu, ponieważ ludzie doszukują się w nas psychodelicznych klimatów, czasami nawet zahaczających o gotyk. Stawiamy przede wszystkim na to, żebyśmy byli naturalni, a muzyka wypływała z nas. To na pewno nie jest tak, że siadamy i mówimy sobie, że tworzymy piosenkę w takim a takim nurcie. Proces twórczy po prostu się dzieje, a jeżeli ktoś się sili na jakieś nazewnictwo, jest to już jego problem.

DS: Jak to się stało, że na „Duty Free” miało nie być „Sweat”, który nie tylko dla mnie jest killerem od pierwszego przesłuchania...
MS: Rzeczywiście, na pierwszej trackliście nie umieściliśmy „Sweat”. Dopiero kiedy zaczęliśmy nagrywać, bodajże przy drugiej sesji, stwierdziliśmy, że „Sweat” jednak się przyda.
AP: Później okazało się, że podoba nam się tak bardzo, że puszczamy go na sam początek, a może i będziemy nim zaczynać każdy set. Mogę nawet powiedzieć, że jak ostatnio byliśmy w Trójce w audycji Piotra Kaczkowskiego, okazało się, że zna on nasz singiel „Switch Off”, który puścił między wywiadami, a później puścił „Sweat”. Usłyszał go wtedy po raz pierwszy, a cały tańczył i powiedział, że trzeba go koniecznie wydać na singlu.

DS: Czy macie jakiś swój ulubiony utwór, przy którym czujecie szczególną radość, gdy go gracie? Pomijając fakt, że to w ogóle jest niesamowicie fajna sprawa, kiedy się tworzy muzykę.
AP: Jednym z moich nowych ulubionych kawałków jest „I Was”, który dzisiaj zaprezentujemy, a zdarzało się nam go grać już wcześniej. Natomiast jeżeli chodzi o płytę teraz na topie jest chyba „Sweat”.
MS: Z nowych utworów bardzo lubię „Say You Love Me”, bo fajnie się tupie przy nim nogą, jeśli ktoś lubi coś mocniejszego. Jeżeli chodzi o płytę to utwory od 1 do 13.

DS: Cieszycie się raczej pozytywnymi recenzjami waszego debiutu. Nie boicie się być zagłaskani?
MS: Opinie, które są pozytywne świadczą tylko o tym, że powstało dzieło niebanalne! Mam nadzieję, że nie jest to coś, co będzie jedynie modą sezonową, ale za 5-10 lat o tej płycie będzie się mówić tak samo ciepło. A za 20 lat ludzie powiedzą, że był to przełom w polskiej muzyce rozrywkowej! Myślę, że „Duty Free” jest na tyle dobrym debiutem, że gdyby przeszedł bez echa, spakowalibyśmy walizki.

DS: W waszej muzyce i image jest dużo erotycznej dwuznaczności. Ludzie mogą być na to nieprzygotowani...
AP: Myślę, że wbrew pozorom jest tego w na tyle minimalnym stopniu, że nie ma się czego obawiać. Biorąc pod uwagę to, na co nas stać, tej dwuznaczności jest naprawdę niewiele! Tych, którzy mówią, że nasze zdjęcia na profilu MySpace są odważne muszę zmartwić, bo tych naprawdę odważnych jeszcze nie zamieściliśmy.
MS: Uważam, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak nasz kraj jest otwarty na niektóre rzeczy i ich spragniony.

DS: Osobiście mam wrażenie, że my zawsze jesteśmy z tyłu, jakieś 10 lat za Angolami. Kultura clubbingowa pojawiła się u nas stosunkowo niedawno...
MS: Nie wiem, czy przejawia się to w muzyce, bardziej w sposobie i stylu życia. Jeżeli przejedziemy się do Berlina lub nawet do Pragi, gdzie mieliśmy ostatnio okazję zagrać, na ulicach widzi się uśmiechnięte twarze. Tam ludzie patrzą na wszystko inaczej, a szarość dnia codziennego, którą prowadzi większość ludzi, wydaje mi się wyniszczająca. Całe szczęście, że pojawia się fala młodzieży, która chce coś z tym zrobić i nie musi chodzić na solarium, żeby zobaczyć trochę słońca.

DS: Kazik Staszewski za to pytanie zakurwiłby z laczka i poprawił z kopyta - jak powstają wasze teksty?
AP: Czasami po prostu słucham muzyki i zamykam wtedy oczy. Wyobrażam sobie jakąś sytuację i wypisuję sobie słowa, które przeważnie są metaforami tego, co dzieje się w mojej głowie lub miało miejsce w rzeczywistości. Obmyślam jakieś historie miłosne lub doświadczenia, które były dość intensywne, jeśli chodzi o moje życie. Zawsze jednak staram się je zaszyfrować, żeby nic nie było wyrażone wprost. Staram się tak nie mówić o swoich uczuciach – wolę abstrakcyjne kamuflaże.

DS: Czy jest jakiś zespół lub konkretny duet, na którym chcielibyście się wzorować? CocoRosie, Goldfrapp, Moloko?
AP: W żadnym wypadku. Nie chcemy się na nikim wzorować, choć wiemy, że w naszej muzyce zawsze pojawi się coś, co będzie się kojarzyć się z czymś, co zostało już stworzone przez kogoś innego.

DS: Czego słuchacie na co dzień i czy istnieje jakiś gatunek muzyki, od którego się odcinacie?
AP: Na co dzień słuchamy dość zróżnicowanej muzyki: Justice, Mr. Oizo, Modeselector, Alter Ego, Smashing Pumpkins, PJ Harvey, Nirvana, Courtney Love, CocoRosie, Portishead, Radiohead... Nie dzielimy muzyki na gatunki - uznajemy wszystko to, co dobre i nam się podoba!

DS: Co sądzicie o ściąganiu muzyki przez internet?
AP: Nasz album jest dostępny za kasę na wielu portalach z całego świata, więc zachęcamy do ściągania! Najlepiej jednak byłoby, żeby odbywało się to legalnie i nie wychodziło na szkodę artyście. Wiadomo, że nigdy nie jest tak, że w stu procentach sprawujemy nad tym kontrolę. Zawsze są jakieś przecieki i wiemy, że wiele osób ładuje nasze albumy za darmo. To też ma swój urok, bo fajnie, że ktoś słucha naszej muzyki i w ten sposób się z nami jednoczy. Ma to więc swoje dobre i złe strony.

DS: Czy macie jakieś swoje ulubione miejsca na klubowej mapie Polski? Miejsca, w których szczególnie lubicie grać?
MS: W Polsce jest kilka fajnych klubów, natomiast tak naprawdę trudno jest o dobrą akustykę. Wszędzie jednak, gdzie się pojawiamy są super ludzie i gra się nam po prostu cudownie. Jeżeli miałbym sprecyzować dobre kluby, wymieniłbym sopocki Sfinks, gdzie graliśmy nasz koncert premierowy i sylwestrowy oraz wiele setów, na których puszczamy swoją ulubioną muzykę. W Warszawie rewelacyjnie czuliśmy się w Hydrozagadce, natomiast w Saturatorze spędziliśmy czas na wspaniałym party pewnej czerwcowej nocy zeszłego roku. Świetnie nam się grało również w nowej miejscówce w Poznaniu - Cafe Mięsna. Dobrze się dzieje, jeżeli kluby prowadzą osoby, które bez problemu dogadują się z artystami. Wtedy powstaje naprawdę fajna kooperacja. Tu, we Wrocławiu graliśmy już dwa razy, również w Drodze Do Mekki. To były dobre imprezy i bardzo mile je wspominamy!

DS: Podobno po koncertach często puszczacie muzykę z lat 80...
AP: Nie jest to regułą. Czasami jest tak, że gramy sam koncert, czasami DJ sety. Bywa też tak, że gramy najpierw koncert, a później po odpoczynku puszczamy parę kawałków do tańca, żeby wyszaleć się na maksa.

DS: Czy według was wraca moda na lata 80. w muzyce, w modzie?
AP: Myślę, że moda na lata 80. przeszła już w niepamięć i zaczyna się powrót do lat 90., więc chyba jesteś troszkę nie na czasie. Przeleciało ci to jak supernowa!
MS: Boysbandy się reaktywują - Take That nagrywają płytę, tak samo jak New Kids On The Block, może kiedyś usłyszymy nowe przeboje Ace Of Base?

DS: Jak reagujecie na popularne twierdzenie, że ten okres jest wręcz synonimem kiczu?
MS: Nigdy nie nazwę kiczem tego, na czym się wychowałem. Urodziliśmy się w latach 80. i wiadomo, że niektórzy mogą twierdzić, że ten okres to jedynie Modern Talking albo Kim Wilde. Zapominają tylko, że to właśnie wtedy powstały świetne albumy Depeche Mode czy The Cure. Grało się zbyt dużo dobrej muzyki, żeby stwierdzić jednoznacznie, ze to kicz. Lata 80. synonimem kiczu? Nie, to bzdura jakaś jest! Bo czym jest kicz?
AP: My, jeżeli chodzi o naszą twórczość, generalnie nie bazujemy na kiczu, ale na naszych emocjach. Nasza muzyka jest nie tylko do zabawy i szaleństwa i przez to warto wczuć się w emocjonalne krajobrazy Skinny Patrini.

DS: Wciąż jesteście postrzegani jako zespół undergroundowy. Nie staracie się o występ na jakimś wielkim festiwalu?
MS: Ja widziałbym nas nawet na pięćdziesięciotysięcznych scenach stadionowych! Spokojnie dalibyśmy na nich radę, patrząc m.in. na FreeForm Festival, gdzie graliśmy po Ladytron i zdołaliśmy bez problemu utrzymać poziom. Nie chwaląc się, w kulisach mówiono, że nasz koncert był jednym z mocniejszych punktów imprezy.

DS: Właśnie Ladytron... w waszej muzyce można odkryć wiele podobieństw do tego zespołu.
MS: Bardzo cenię i lubię Ladytron. Gdyby tak nie było, nie puszczałbym tak często ich kawałków na swoich setach dj-skich!
AP: Grając na FreeForm Festival wykluczyliśmy jedną piosenkę ze swojej setlisty, ponieważ okazało się, że mniej więcej w tym samym czasie nagraliśmy coś bardzo podobnego do Ladytron. Kiedyś byliśmy w klubie i akurat leciała ich piosenka. Popatrzyliśmy na siebie i zastanawialiśmy się, jakim cudem grają nasz numer, którego jeszcze nie nagraliśmy w studio. Kiedy wszystko się wyjaśniło, stwierdziliśmy, że nie będziemy grać tego utworu na tej samej imprezie z nimi, bo jeszcze posądzą nas o plagiat.

DS.: Czy są jakieś postacie w polskim show-biznesie, które darzycie szczególnym szacunkiem?
MS: Kasia Nosowska jest postacią na tyle wspaniale myślącą, że spotkać się z nią i porozmawiać to jest bardzo fajne doświadczenie. Zachodzi wtedy bardzo pozytywna energia wymienna. Zawsze fascynowała mnie Edyta Bartosiewicz, którą cenię za osobowość sceniczną. Uwielbiamy ją i chcielibyśmy w końcu usłyszeć nową niestworzoną jeszcze płytę, która śni nam się po nocach.
AP: Co do Edyty Bartosiewicz – to niedawno miało miejsce dziwne wydarzenie: w tym samym czasie mnie i Michałowi śniły się jej nowe piosenki i mówiliśmy do siebie „śniła mi się nowa piosenka Edyty Bartosiewicz. Mnie też”. Pamiętam, że była to wzruszająca ballada, przy której niemal się popłakałam, dlatego też zapamiętałam ten sen... Ostatnio bardzo podoba mi się „Maria Awaria” – wzruszam się przy tej płycie i łagodnieję.
MS: Chciałbym jeszcze wymienić Czesława Niemena, którego ostatnio odkryłem na nowo, puszczając sobie „Niemen Enigmatic”. Szał. Po prostu rewelacja.

DS.: Prędzej czy później zawsze dochodzi się do tego, za co ceni się klasyków...
MS: Nie oszukujmy się, Niemen był wspaniałym wokalistą oraz bardzo ciekawym kompozytorem i multiinstrumentalistą. Sprzedał przecież kiedyś piosenkę Marlenie Dietrich, co też o czymś świadczy. Dla mnie nie ulega żadnym wątpliwościom, że Niemen jest nadal cudowny. Na nim zamyka się mój osobisty wielki trójkąt. Uwielbiałem też Roberta Gawlińskiego - pierwsze rzeczy, które stworzył, były znakomite!
AP: Kiedy byliśmy dziećmi należeliśmy nawet do fan-klubu zespołu Wilki i udało nam się poznać Smolika, który po pewnym czasie odłączył się od zespołu i zaczął tworzyć solowo, więc wszystko się razem łączy.
MS: Wilki mogą się wydać komuś śmieszne. Ja się na to złoszczę, bo promowane są ich słabsze piosenki, robione po prostu dla pieniędzy. Szkoda, że niektórzy patrzą na nich przez pryzmat „Baśki”, a nie znają „Racheli”. Natomiast jeżeli chodzi o współczesne mózgi muzyczne, niewiele jest niestety takich osób, które mają na mnie wpływ. Nie chciałbym nikogo urazić, ale jeżeli miałbym współpracować z kimś byliby to m.in. Kasia Stankiewicz, Adam Hryniewicki z Dick4Dick. Fajne rzeczy tworzą też Galapagos Manufacture i Yummy Cake.
 
foto: myspace.com/skinnypatrinielectroduo

(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
Słowa kluczowe: skinny patrini wywiad anna patrini michał skórka płyta duty free electro clubbing jerzy ślusarski
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD]
Natalia Przybysz: Muzyka jest połączona z magicznym światem [WYWIAD, WIDEO]

Artystka opowiedziała nam o powstaniu płyty "TAM" oraz inspiracjach dnia codziennego.

Polecamy
Bez granic - Faustyna Maciejczuk
Faustyna Maciejczuk o nowym utworze "Bez granic" [Wywiad]

Nowy singiel artystki "Bez granic" jest już dostępny!

album Pryzmat
O premierze debiutanckiej płyty "Pryzmat" oraz ważnych aspektach muzyki pop z Agatą Gołemberską [Wywiad]

Rozmowa o pracy przy nowej płycie, zadaniach muzyki pop, owocnej pracy w czasach pandemii oraz muzycznych inspiracjach artystki.

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!