Buntowniczy "Radioskun"
2009-02-11 13:41:37Debiutancki krążek formacji The Marians „Radioskun” nie wyróżnił się niczym szczególnym wśród rodzimych dźwięków alternatywnej muzyki rockowej.
Od nowego albumu, a w dodatku debiutanckiego, oczekuje się elementu zaskoczenia i przede wszystkim nowego energetycznego brzmienia, które zainteresuje odbiorcę, niezależnie od tego, czy jest się fanem gatunku czy też nie. Kiedy jeden utwór jest usypiający, drugi powinien obudzić słuchacza. Słuchając chłopaków z Mysłowic, można przespać całą płytę bez pobudki. Na Radioskunie nie ma nic porywającego. Wieje nudą, a 11 kompozycji jest bezsmakowych jak niekiedy chińskie żarcie…Nie zainteresował mnie żaden utwór.
Tekstowo „Radioskun” to przejaw swoistego rodzaju buntu, agresji- „w najmniej spodziewanym momencie wezmę do ręki broń, wtedy pokażę, na co mnie stać”, „jak mnie wkurwisz, dostaniesz bilet w jedną stronę”, „w kapturze chowam twarz, coś wisi w powietrzu, na całym podwórku rozjebałem szyby kamieniami”, „Chodzę wkurwiony całymi godzinami”…
Szczerze mówiąc, martwi mnie trochę oprawa tekstowa. Tym bardziej w perspektywie wydania trylogii. Jeśli w pierwszej części w ruch idą kamienie, to co będzie w następnych? Zastanawia również inspiracja tekstowa. Czym kierował się Emil Lollo odpowiedzialny za tę działkę? Radioskun to trochę taki styl podwórkowego chuligana. Przejaw młodzieńczego buntu, który może się rozwinąć niestety w różnych kierunkach. W których? Być może dowiemy się na kolejnych płytach. W każdym bądź razie przypomina to trochę klimat C.K.O.D, którzy przy pierwszej płycie też kreowali się na buntowników. Niektórzy niestety to kupili. Najciekawsza z tego albumu jest okładka (tak chyba kiedyś wyglądały lekcję wychowania fizycznego) i cała otoczka związana z trylogią itd…
Jestem pełen podziwu dla chłopaków z The Marians, że w ogóle im się chciało. Pozytywne jest na pewno to, że ta płyta została nagrana z pomysłem, o czym zresztą świadczy tematyka i powiązana z nią okładką krążka. To, że mi się nie podoba zawartość, to zupełnie inna sprawa. Pocieszam się faktem, że jest to na szczęście dopiero 1/3 planu, dlatego wszelkie niepowodzenia można nadrobić w kolejnych dwóch etapach tego „dzieła”. Powodzenia
Radosław Ząb
Od nowego albumu, a w dodatku debiutanckiego, oczekuje się elementu zaskoczenia i przede wszystkim nowego energetycznego brzmienia, które zainteresuje odbiorcę, niezależnie od tego, czy jest się fanem gatunku czy też nie. Kiedy jeden utwór jest usypiający, drugi powinien obudzić słuchacza. Słuchając chłopaków z Mysłowic, można przespać całą płytę bez pobudki. Na Radioskunie nie ma nic porywającego. Wieje nudą, a 11 kompozycji jest bezsmakowych jak niekiedy chińskie żarcie…Nie zainteresował mnie żaden utwór.
Tekstowo „Radioskun” to przejaw swoistego rodzaju buntu, agresji- „w najmniej spodziewanym momencie wezmę do ręki broń, wtedy pokażę, na co mnie stać”, „jak mnie wkurwisz, dostaniesz bilet w jedną stronę”, „w kapturze chowam twarz, coś wisi w powietrzu, na całym podwórku rozjebałem szyby kamieniami”, „Chodzę wkurwiony całymi godzinami”…
Szczerze mówiąc, martwi mnie trochę oprawa tekstowa. Tym bardziej w perspektywie wydania trylogii. Jeśli w pierwszej części w ruch idą kamienie, to co będzie w następnych? Zastanawia również inspiracja tekstowa. Czym kierował się Emil Lollo odpowiedzialny za tę działkę? Radioskun to trochę taki styl podwórkowego chuligana. Przejaw młodzieńczego buntu, który może się rozwinąć niestety w różnych kierunkach. W których? Być może dowiemy się na kolejnych płytach. W każdym bądź razie przypomina to trochę klimat C.K.O.D, którzy przy pierwszej płycie też kreowali się na buntowników. Niektórzy niestety to kupili. Najciekawsza z tego albumu jest okładka (tak chyba kiedyś wyglądały lekcję wychowania fizycznego) i cała otoczka związana z trylogią itd…
Jestem pełen podziwu dla chłopaków z The Marians, że w ogóle im się chciało. Pozytywne jest na pewno to, że ta płyta została nagrana z pomysłem, o czym zresztą świadczy tematyka i powiązana z nią okładką krążka. To, że mi się nie podoba zawartość, to zupełnie inna sprawa. Pocieszam się faktem, że jest to na szczęście dopiero 1/3 planu, dlatego wszelkie niepowodzenia można nadrobić w kolejnych dwóch etapach tego „dzieła”. Powodzenia
Radosław Ząb
Słowa kluczowe: The Marians, Radioskun, nowości płytowe, recenzje, rock