Recenzje - Muzyka

Bogowie muszą być szaleni

2013-06-25 16:45:20

Kanye West ma wielkie ego. I ma rację - jest piekielnie zdolnym, fascynujący i jednocześnie przyciągającym przeciwieństwa kolesiem - w świecie muzyki funkcjonuje jako wybitny producent, z każdą płytą coraz lepszy raper oraz w gruncie rzeczy nie do końca doceniany artysta, który jak mało kto czuje ducha czasów i jest jednym z głównych architektów rozwoju współczesnej czarnej muzyki.

Z drugiej strony, kiedy odrze się go z tego megalomańskiego swagu, Kanye nadal ma w sobie coś nieodwracalnie maminsynkowego, zwłaszcza, kiedy kreuje się na niezrozumianego celebrytę, od którego to statusu nigdy jednak by się nie odwrócił ze względu na swój gigantyczny ekshibicjonizm. "Yeezus" to kolejny odcinek układanki osobowości Westa, w którym napinka na ogłaszanie światu, że jest się geniuszem, już mu minęła i miała ustąpić miejsca na zwyczajne "hej, pograjmy trochę muzyki". Kanye tym razem miał nie udawać, że chce zrobić coś więcej niż płytę z muzyką.

Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, że Kanye zrezygnowałby z własnej woli z ociekania zajebistością. Nie zdziwiłbym się, gdyby na swoim wypasionym kwadracie miał on ołtarzyk ze swoją podobizną, dlatego też postawił sobie poprzeczkę wyżej - West był już czarnym Mesjaszem, więc teraz jest już Bogiem (Najwyższy zaszczycił go nawet swoim udziałem w kawałku "I Am A God"). Wszystko to byłoby bardzo śmieszne w swoim bucostwie, gdyby nie fakt, że "Yeezus" jest świetnym albumem, a przechwałki Kanyego coraz bardziej upodabniają go do szalonego naukowca, którego ciśnienie na bycie większym graczem niż cała gra zapędza go w poszukiwaniach w niespotykane dokąd u niego klaustrofobiczne, nowofalowe i industrialne rejony.

Mając w pamięci znakomite "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" z 2010 roku, które obfitowało w hip-popowe (właśnie tak) przeboje, "Yeezus" z początku nie rzuca na kolana. To w ogóle nie jest płyta na pierwszy raz - nie ma tu charakterystycznego dla Westa brzmienia, nie ma też stuprocentowych hitów może poza "Bound 2", które umożliwiałyby słuchanie krążka na wyrywki dla mniej wprawnych słuchaczy. West z gorliwością prymusa odrabiającego wszystkie lekcje eksplorował nowe tereny i jakby udowadniając cały paradoks swojej postaci nagrał bardzo antypopowe wydawnictwo. W jego przypadku mogłaby to być wada (w ogóle nie wiem, skąd w ogólnej świadomości wzięło się skojarzenie pop=miałkość, przecież stworzenie utworów w tej stylistyce o dużej wartości artystycznej to miara wielkiego kunsztu wykonawcy), ale 'Ye zaserwował nam 40-minutową dawkę muzyki, która pomimo melanżu stylów jest maksymalnie hip-hopowa. Włączcie pierwsze "On Sight" - ten kwaśny podkład Daft Punk to jakiś miks electroclashu, acid house'u i porąbanego grindu, który odpycha, by potem przekonywać coraz bardziej.

Kanye dalej flirtuje z progresywnym rockiem - kiedy pod koniec "New Slaves" słyszymy sampel z "Dziewczyny o perłowych włosach" Omegi odnosi się wrażenie, że West po uprzednim wykorzystaniu motywu z King Crimson może kupić nawet najbardziej zatwardziałych słuchaczy listy przebojów III Programu Polskiego Radia. "Yeezus" jest jednak za to zbyt eklektyczny - West eksperymentuje także z podkładami hindi ("I'm Am A God"), klasykami śpiewanymi przez Ninę Simonę ("Blood on the Leaves") oraz nieustannie oddaje hołd swoim soulowym korzeniom ("Bound 2"). Monumentalizm utworów takich jak "Runaway" czy "Power" zastąpiony został jednak przez szorstki minimalizm. I choć płyta na bank spodoba się nawet trueschoolom (będą tylko sapać, że Kanyem jarają się hiphopowi neofici, ale to standard), to nie wydaje się, żeby został właściwie zrozumiany przez publiczność, która raczej nie będzie domagać się tych utworów na koncertach Westa. "Yeezus" jest na to po prostu zbyt eksperymentalny i techniczny.

Tekstowo West oczywiście nie wychodzi poza granice pozerstwa. Dalej nawija o ruchaniu, przybierając przy tym postawę samca alfa, ale jednocześnie potrafi rapować zarówno o croissantach, jak i nawoływać do niesprecyzowanej do końca rewolucji przeciwko niesprawiedliwości. Kanye w roli czarnego partyzanta dalej chce być playerem, ballerem i hall of famerem, ale poczuwa się do obowiązku piętnowania rasizmu w reakcjach otoczenia na swój związek z Kim Kardashian. West, nazywając się King Kongiem, nie wypada jednak wiarygodnie skarżąc się na media, bo w ich blasku czuje się przecież w swoim żywiole. Bragga i typowa dla niego hipokryzja wychodzą mu o wiele lepiej - ten smerf Ważniak nie ma litości dla kobiet, których poza swoją mamą niespecjalnie poważa. Mizoginistycznie w jego ustach wypada nawet zapowiedź zbliżającego się ojcostwa, bo Kanye wkurza się, że nie będzie już miał tyle czasu na bibki. West potrafi mimo to zniszczyć system kozacką linijką definiującą całą płytę "You see it's leaders, and it's followers, But I'd rather be a dick than a swallower". Taka jest przecież prawda o dzisiejszej muzyce - to dzięki takim popapranym charakterom jak on idzie ona do przodu i jest w stanie wywołać dreszczyk emocji przed pierwszym odsłuchem. Nie bez powodu mówi się, że bogowie muszą być szaleni, a Kanye nienormalny jest przecież od zawsze.

Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)

Słowa kluczowe: kanye west yeezus recenzja nowa płyta nowy album opinie new slaves black skinhead i am a god
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
LemON "Piątka" - recenzja płyty

Przeczytaj recenzje najnowszego albumu LemON.

Mery Spolsky zapowiada wydanie albumu "EROTIK ERA"! [WIDEO]
Mery Spolsky "EROTIK ERA" - recenzja płyty

Jak prezentuje się najnowszy krążek artystki?

"Pokaz slajdÃłw" Kwiatu Jabłoni dostępny w preorderze [WIDEO]
Kwiat Jabłoni "Pokaz slajdów" - recenzja płyty

Znany zespół pop - folkowy powraca

Polecamy
WATA
"Laserowy Kot", czyli hipnotyzujący debiut WATY [RECENZJA]

Przeczytaj recenzję albumu wrocławskiej formacji.

Yungblud - nowy album
"Yungblud" - recenzja płyty

O czym opowiada trzeci album brytyjskiego artysty Yungbluda?

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
LemON "Piątka" - recenzja płyty

Przeczytaj recenzje najnowszego albumu LemON.

Mery Spolsky zapowiada wydanie albumu "EROTIK ERA"! [WIDEO]
Mery Spolsky "EROTIK ERA" - recenzja płyty

Jak prezentuje się najnowszy krążek artystki?

Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!