Biedne "Na bogatości"
2012-07-03 10:04:44Z disco polo jest tak, że niby nikt nie lubi, a każdy zna i dobrze bawi się przy takich kawałkach jak "Szalona" czy "Niech żyje wolność". Debiutancka płyta Braci Figo Fagot "Na bogatości" dowodzi, że taka konwencja to idealny sposób na tortury czy mocne wkurzenie nielubianego sąsiada.
Bracia Figo Fagot wywodzą się z - bardzo nie lubimy tego słowa - kultowego już Skurcza. Jeśli przespaliście końcówkę lat dziewięćdziesiątych i początek nowego milenium i nie widzieliście takich (świetnych w swojej kiczowatości) produkcji jak "Bułgarski pościkk" czy "Sum tak zwany olimpijczyk" (bo teledysk do "Idę tam gdzie idę" Kazika kojarzy chyba każdy) pod żadnym pozorem nie rozpoczynajcie znajomości z Bartoszem Walaszkiem i Piotrem Połaciem od "Na bogatości". Jeśli w ogóle przypadkiem wejdziecie w posiadanie tej płyty, schowajcie ją głęboko. Sześć stóp pod ziemią.
Wszystkie kawałki brzmią praktycznie tak samo. Tak, tak, zdajemy sobie sprawę, że to celowy zabieg ale bez przesady. Typowa tania łupanka bez żadnego polotu na tej sklejonej na siłę płycie powoduje niestrawność i ból zębów - zresztą jak cały 4Fun. Jeśli nie pokonała was singlowa "Bożenka" i uważacie się za hardkorów - proszę bardzo, słuchajcie dalej. Dla nas "Na bogatości" jest bardziej bolesne niż zjedzenie dużej łyżki sosu Insanity.
"Nic tak nie boli jak zdrada z Cyganem", "Nie laleczko nie na parkiecie zróbmy to w toalecie" - pastisz z założenia ma być śmieszny, w tym przypadku można co najwyżej załamać ręce. Teksty napisane na siłę, bardziej słabe niż chamskie - idealny target Braci Figo Fagot to słuchacz pomiędzy podstawówką a gimnazjum. Wolimy już "Jamę zła" - (trochę) więcej "finezji" i przyzwoite bity.
Plusy? Album ma tylko 11 utworów i jak ktoś będzie Was nim katował - na przykład w aucie - minie dość szybko (chociaż 35 minut poświęconych na przesłuchanie przed recenzją dłużyły się niczym kanałówka bez znieczulenia). Innych - nawet mocno naciąganych plusów - nie jesteśmy w stanie znaleźć. Jeśli kogoś bardzo nie lubicie, możecie mu sprezentować "Na bogatości", a potem - oczywiście ze stoperami w uszach - oglądać jego cierpienie.
Jeśli uważacie, że El Dupa była żenadą, posłuchajcie (albo lepiej i nie) Braci Figo Fagot. Nie zdziwimy się, jeśli "Na bogatości" stanie się hitem akademików i mocno zakrapianych imprez, ale nie potrafimy zrozumieć jednej prostej rzeczy - po co słuchać (i wydawać) taki szajs? Tym bardziej smutne, że młode i fajne składy często muszą się spinać żeby wydać swój materiał.
http://muzyka.dlastudenta.pl/album/Na_bogatosci,5518.html
Grzesiek Jaracz