Recenzje - Muzyka

Alice in chains – Facelift

2009-01-23 14:21:15
 Gdy myślimy o Nirvanie, to (zwykle) pierwszym albumem, który przychodzi nam na myśl, jest „Nevermind”. Gdy mowa o Alice In Chains, jest to „Dirt”…w przypadku obu kapel coś jednak musiało stać za sukcesem tych płyt. Z pewnością było to doświadczenie wyniesione z poprzednich, jednocześnie też debiutanckich albumów, które pomogły potem obu legendom zabłysnąć na srebrnych ekranach raczkującego MTV, by w pełni objawić nową rewolucję, jaka miała wkrótce przyjść za sprawą długowłosych fanów flaneli z Seattle…

„Facelift” – płyta, która pomogła zaistnieć Alice’om na rynku muzycznym na pół roku przed wielkim rokiem 1991 (premiery takich chociażby płyt jak „Blood, Sugar, Sex, Magic” Red Hotów, Czarnego albumu Metalliki, „Nevermind” Nirvany, „Ten” Pearl Jamu, „Use Your Illusion” Guns ‘n’ Ross, debiutu Massive Attack etc…). Dla nieświadomego przyszłości kwartetu z Seattle było to ogromne szczęście i dar od losu - w nalewie takich płytowych hitów, ich niełatwa, mało przebojowa muzyka z łatwością rozpłynęła by się w gąszczu nadchodzących przebojów sceny alternatywnej granej w radiu jak nigdy wcześniej i później. Co nam, słuchaczom i koneserom gitarowych dźwięków, oferuje debiut Alice In Chains?

Otwierający krążek „We Die Young” to od razu jeden z najjaśniejszych punktów na tej płytce. Mocny, energetyczny, świetnie bujający, z przeszywającym ciało odbiorcy wokalem Layne’a Staley’a i iście heavy metalowymi zagrywkami Cantrella – po prostu prawdziwy hymn dla dorastającej, dekadenckiej młodzieży początków lat 90-tych, z bardzo znamiennym przesłaniem zawartym w refrenie i tytule kawałka…

Piosenki (bo nie ma co się oszukiwać – kawałki te w większości mają właśnie taki „piosenkowy” charakter, co zupełnie nie jest dla nich jednak ujmą) numer dwa („Man in the Box”) i trzy („Sea of Sorrow”) godnie kontynuują tradycję zapoczątkowaną przez pierwszy track – mocne,rytmiczne, na poły metalowe kawałki polane hard rockowym feelingiem okraszone długimi, pięknymi refrenami i niebagatelnymi melodiami – a to wszystko mocno osadzone w charakterystycznym grunge’owym brudzie.

Novum dla sceny rockowej lat 90-tych Alice In Chains zaczyna prezentować w utworze następnym – „Bleed the freak”, czego wspaniałym ukoronowaniem będzie następnie psychodeliczna pseudo-ballada „ Love, Hate, Love…”. Pierwszy przywoływany kawałek rozpoczyna się szybko wpadającym w ucho motywem granym na przesterowanej gitarze z chorusem, który po chwili wspomagany jest pracą reszty instrumentalistów oraz jak zwykle genialnym głosem Layne’a. Po pierwszym refrenie całość nagle dostaje kopa, jak gdyby chłopaki równocześnie dostali niebezpieczną dla zdrowia dawkę napojów energetycznych i całość przemienia się z melancholijnej, lekko ospałej ballady w rockową petardę z najwyższej półki, której nie powstydził by się sam Lemmy. Gdy słuchacz już przyzwyczaja się do machania głową i trzymania w górze ręki w geście chwalącym „Czarnego Pana”, całość tak gwałtownie jak się rozpędziła, tak nagle uspokaja i serwuje niekontrolowany atak przygnębiających melodii, które po krótkim czasie znów zostają przełamane przez ostatni już szturm gitarowego czadu wieńczącego całą kompozycję.

„Love, Hate, Love” wspaniale rozwija motyw smutku premierowo ukazany w „Bleed The Freak”. Ta bodaj najbardziej charakterystyczna i wyróżniająca się na płycie piosenka jest nomen omen jednym z jej najlepszych reprezentantów ( jeśli nie w ogóle całej twórczości Alice’ów na przestrzeni wszystkich lat ich działalności). Dołująca, wiercąca duszę i ciało muzycznym wiertłem, jakim jest powodujący dreszcze i niepokój głos Layne’a, którego krzyki, lamentacje, głos pełen wyrzutów i smutku powoduje, że współodczuwamy razem z nim ten okropny ból wynikający z kontaktów z drugim człowiekiem. Za własnym przyzwoleniem zostajemy wciągnięci w świat, gdzie nie ma miejsca ani na nadzieję, ani ucieczkę…kompletnie szalona rockowa jazda rollercoasterem po najmroczniejszych zakamarkach ludzkiej psychiki. Co warto dodać – cały depresyjny klimat został stworzony bez użycia klawiszy czy innych gotyckich wypełniaczy...Mając jednak w ekipie takiego krzykacza jest to zupełnie zbędne.

Kolejne utwory spełniają trochę funkcję wypełniaczy, jednak na pewno nie „tanich” – prezentują poziom, aczkolwiek słychać wyraźny brak większego pomysłu na nie.

Chlubnymi wyjątkami są „Sunshine” , który posługuje się dosć częstym schematem dla Alice In Chains ( mocna zwrotka + przeciągający się, melodyjny refren) oraz „Confusion” (W tym wypadku cały kawałek niemiłosiernie się toczy aż do momentu rewelacyjnego refrenu).„Facelift” jest płytą – co by nie mówić – dość nierówną. Genialne kompozycje mieszają się ze zwykłymi rockowymi przeciętniakami. Właśnie to hamuje mnie przed wystawieniem znacznie wyższej noty recenzowananemu wydawnictwu….niestety. Jako całość nie broni się może specjalnie, jednak nie należy zapominać, iż jest to rynkowy debiut Alice’ów, co w pewien sposób pozwala spojrzeć na braki z przymrużeniem oka. Dla zagorzałych fanów grunge’u recenzowany album to jednak mus, natomiast osobom dopiero zapoznającym się z twórczością tej grupy polecam zdecydowanie na mocny i dobry początek topowe wydawnictwo kwartetu – „Dirt”.

Piotr Mikołajczak
Słowa kluczowe: Alice in Chais Facelift
Artyści
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
LemON "Piątka" - recenzja płyty

Przeczytaj recenzje najnowszego albumu LemON.

Mery Spolsky zapowiada wydanie albumu "EROTIK ERA"! [WIDEO]
Mery Spolsky "EROTIK ERA" - recenzja płyty

Jak prezentuje się najnowszy krążek artystki?

"Pokaz slajdÃłw" Kwiatu Jabłoni dostępny w preorderze [WIDEO]
Kwiat Jabłoni "Pokaz slajdów" - recenzja płyty

Znany zespół pop - folkowy powraca

Polecamy
Szymi Szyms
Szymi Szyms "Brzydkie" - recenzja płyty

Kilka dobrych i złych okresów życia zebranych w jedną całość, czy to przepis na udany hip-hopowy materiał?

Avatar "Dance Devil Dance" - recenzja płyty
Avatar "Dance Devil Dance" - recenzja płyty

Jak grupa wypadła na najnowszym krążku?

Polecamy
Zobacz również
Ostatnio dodane
LemON "Piątka" - recenzja płyty

Przeczytaj recenzje najnowszego albumu LemON.

Mery Spolsky zapowiada wydanie albumu "EROTIK ERA"! [WIDEO]
Mery Spolsky "EROTIK ERA" - recenzja płyty

Jak prezentuje się najnowszy krążek artystki?

Popularne
U2 w Polsce!
U2 w Polsce!

W 2009 roku rusza trasa koncertowa promująca najnowszy album grupy. Chorzów znalazł się na liście dziesięciu europejskich miast, w których zespół na żywo zaprezentuje nowe utwory.

Peja "Na serio"
Peja "Na serio"

Peja ujawnił szczegóły swojego najnowszego albumu, który ukaże się w sklepach 17 września. Na albumie "Na serio" znajdzie się 19 utworów.

Hity na Czasie 2008
Hity na Czasie 2008

Na sklepowe półki trafiła składanka "Hity na Czasie 2008" czyli zapowiedź tego co czeka na fanów eskowych hitów w ramach letniej trasy!